Skoki narciarskie. PŚ. Drużyna na podium, Stoch w dziesiątce

Przez myśl mi nie przeszło, że możemy tutaj bić się o podium. Celem minimum była lokata w szóstce, a wyszła taka miła niespodzianka - cieszył się trener polskiej kadry Łukasz Kruczek. W sobotę drużyna zajęła trzecie miejsce, w niedzielę Kamil Stoch był szósty, a Adam Małysz dziewiąty

Nie byłoby tego podium bez ośmiu dobrych i, co najważniejsze, równych skoków Stocha, Piotra Żyły, Stefana Huli i Małysza. Rewelacyjnie wręcz spisał się ten pierwszy, po którego skoku Polska nawet prowadziła. - Kamil ustabilizował formę - mówi Kruczek. - Miał słabszy początek sezonu, potem w każdym konkursie tylko jedną świetną próbę. Od ubiegłego tygodnia skacze tak samo daleko, jest powtarzalny.

Stoch uzyskał 139 m i przewaga nad Niemcami oraz Norwegami wynosiła około 20 pkt. Austriacy byli prawie 7 pkt za Polską, ale od początku sezonu jasne jest, że drużyna Alexandra Pointnera nie ma sobie równych. Kolejne serie to potwierdziły - po skoku Martina Kocha Austriacy wyprzedzili Polaków i do końca powiększali przewagę. Rywalom została walka o drugie i kolejne miejsca.

Po skoku Piotra Żyły wyprzedzili nas także Norwegowie. Ale w trzeciej serii Hula uzyskał w trudnych warunkach 131 m (trzeci wynik serii) i Polska znów wyprzedziła Norwegów, bo skok zupełnie zepsuł Johan Remen Evensen. - Przez ten skok podopieczni Miki Kojonoskiego stracili szansę na podium. My i Niemcy nie mieliśmy ani jednej złej próby - ocenił Kruczek. W czwartej grupie skakał Małysz. To był jego pierwszy oficjalny występ po feralnym upadku w Zakopanem. Jak na zawodnika, którego tydzień temu zwieziono z zeskoku toboganem, wyglądał przyzwoicie. Mimo huraganu w plecy (ponad 1 m/s) skoczył 136 m i Polska utrzymała drugą pozycję z 5 pkt przewagi nad Niemcami i 13 nad Norwegią.

Druga seria wyglądała podobnie. Stoch powiększył przewagę nad Niemcami i Norwegami. Podium było tuż-tuż. Świetnie skoczył Żyła, który uzyskał 132 m. Ale Niemcy zbliżyli się na 6 pkt. Po skoku Huli zostały już tylko 2 pkt, a na szczycie skoczni Małysz i Severin Freund. Niemiec pofrunął niebywale daleko - uzyskał 140 m, choć wiało mu w plecy bardziej niż Małyszowi w pierwszej serii. Polak miał jeszcze gorsze warunki niż Niemiec, ale odległość 136,5 m wystarczyła wyłącznie do utrzymania miejsca w trójce.

- Szkoda, że ten Freund skoczył tak daleko. Walczyłem, ile mogłem, ale trochę zabrakło. Ważne jednak, że jest podium. Niedosytu nie ma, bądźmy szczerzy, od czegoś trzeba zacząć. To jeszcze nasze nieostatnie słowo - mówił po konkursie uśmiechnięty Małysz. - Najważniejsze, że z kolanem jest wszystko w porządku. Ważne, żeby po upadku jak najszybciej wrócić na skocznię, i cieszę się, że mi się udało. Pierwszy skok był ostrożny, chciałem sprawdzić, jak zachowa się kolano, nie do końca jestem wyleczony, więc skakałem z rezerwą.

- Po Adamie widać było kilkudniową przerwę w treningach i dobrze, że nic się nie stało - mówił Kruczek, który jeszcze nie podjął decyzji o składzie drużyny na lutowe MŚ w Oslo. Pewniakami są Małysz i Stoch. Numer trzy kadry to w tej chwili solidny Hula. - Szukam numeru cztery i pięć - mówi Kruczek. - Będę czekał do ostatniej chwili. Chcę mieć możliwość wymieniania zawodników między konkursami.

Mistrzostwa są w tej chwili celem numer jeden kadry. Małysz i Stoch chcą walczyć o medale, nie bez szans jest drużyna, choć dziś nie do końca wiadomo, kto w niej wystąpi. Ale ma dwa solidne filary, bo w Willingen Stoch spełnił swoje kolejne - po wygraniu konkursu PŚ w Zakopanem - marzenie. Awansował do dziesiątki PŚ i nie musi walczyć o awans do kolejnego konkursu. - Taki cel miał od początku, sam go sobie wyznaczył - mówi Kruczek. - Dzięki temu będzie mógł czasem odpuścić serię próbną albo kwalifikację. Będę go oszczędzał, nie potrzebuje tylu skoków. Nie są do niczego potrzebne, bo wróciła powtarzalność. Kamil dojrzał do tego, by walczyć z czołówką. Teraz celem głównym są mistrzostwa świata.

Pokazał to w niedzielę, kiedy zajął szóste miejsce. Małysz był dziewiąty. Wygrał Niemiec Severin Freund. W środę konkurs w Klingenthal.

Więcej o:
Copyright © Agora SA