Vancouver 2010: Małysz: To moja ostatnia olimpiada. Chcę na niej zdobyć złoty medal

Adam Małysz jest zadowolony ze swojej formy. - To jest trudna skocznia, wielu zawodników ląduje w tym samym miejscu, wielu zawodników ląduje w tym samym miejscu, więc wiele będzie zależało od stylu i lądowania - przekonuje najlepszy polski skoczek.

Robert Błoński, Jakub Ciastoń: Jak pan oceni treningi na normalnej skoczni w Vancouver?

Adam Małysz: W środę poznawałem skocznię, przyszło nam skakać w trudnych warunkach. Zeskok był bardzo twardy, trudno się lądowało. We czwartek, kiedy napadał śnieg, było bardziej miękko. W środę dwa razy byłem trzeci, raz mnie skręciło na progu i popełniłem błąd. Miałem po nim niedosyt. Na szczęście, we czwartek, skakało mi się fajnie. Przeszkadzało mi to, że w treningach, po każdym skoku, goniliśmy z powrotem na górę jak wariaci. W konkursach byłoby co innego. Ciężko było mi się skoncentrować. Ledwo wjechałem na górę, już musiałem zakładać kombinezon, przypinać narty i jechać. A we czwartek, to już naprawdę myślałem, że nie zdążę. Siedzę na wyciągu na wysokości progu, a tu skacze zawodnik z numerem 54. Nie miałem czasu na chwilę choćby zastanowienia. A i tak wyszło bardzo dobrze. To mnie cieszy. W zawodach, na szczęście, będzie inaczej. Wszystko trwa dłużej. To jest trudna skocznia, wielu zawodników ląduje w tym samym miejscu, więc wiele będzie zależało od stylu i lądowania. Za to będą noty od sędziów.

Ten czwartkowy lot na odległość 109,5 metra był ideałem?

- Z obu jestem zadowolony. Wiecie, co? Ucieszył mnie te skoki. Bo na treningach jeszcze nie liczy się to, co jest na tablicy. Ważniejsze jest zadowolenie i pewność, które daje udany skok oraz to, co czuje się w nogach.

Można więc już mówić o automatyźmie?

- Gdyby tak było, to w środę nie popełniłbym błędu w trzecim skoku. We czwartek z kolei, w pierwszym skoku, minimalnie przytrzymało mnie na progu i przy odbiciu wycofało. Ale to drobiazgi. Jak od razu przyjmę swoją dobrą pozycję najazdową, wtedy jest dobrze

Treningi były rozpoznaniem sił?

- Zobaczyliśmy, kto gdzie jest. Ale chyba nikt nie dowiedział się czegoś, co nie było wiadome wcześniej w Pucharze Świata. Morgenstern jest silny, Ammann też. Będzie walka.

Chce się pan zrewanżować Szwajcarowi za Salt Lake City? W środę on był lepszy, we czwartek pan.

- Ja nie traktuję konkursu jako pojedynku z Ammannem czy kimkolwiek innym. Chcę dobrze skoczyć. Rywali doceniam, bo też są mocni. Koncentruję się wyłącznie na swoich skokach.

Jest pan tu wyjątkowo spokojny. Przeczucie, co się święci?

- To moja ostatnia olimpiada. Chcę na niej zdobyć złoty medal, ale nie mogę myśleć tylko o skokach. Staram się więc być wyluzowany. Nie chcę czuć niepotrzebnej presji, ani tym bardziej samemu nakładać ją na siebie. To wszystko przyjdzie i już za chwilę będę myślał wyłącznie o sobotnim starcie i o tym, jak skoczyć...

Vancouver na Sport.pl

Kwalifikacje do sobotniego konkursu na żywo od 18.00 na Sport.pl

Co ponadto? Codzienne relacje Z Czuba i na żywo, relacje prosto z Kanady specjalnych korespondentów, wideo komentarze, rozmowy z naszymi gwiazdami i komplet wyników, także tych z nocy polskiego czasu. A rano o godz. 9 w TOK FM magazyn olimpijski Michała Pola. Zapraszamy do śledzenia igrzysk na Sport.pl.

Małysz przeskoczył skocznię ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.