Małysz: Stoch nie chce być moim następcą?
W sobotnim konkursie w Libercu bronił tytułu mistrza świata, ale zajął ledwie 22. miejsce. - Moje skoki nie były tak złe, jak wskazywałaby na to lokata. Rafał Śliż, który widział, jaki miałem wiatr, mówił, że przed skokiem powinienem pomodlić się o trochę szczęścia - mówi Małysz. - Teraz mógłbym siąść, załamać się i pomyśleć, czy warto dalej skakać. Ale jestem uparty, będę dążył do celu.
Celem są igrzyska w Vancouver. Małysz ma cztery tytuły mistrza świata i jedno wicemistrzostwo, cztery Kryształowe Kule za Puchar Świata i tylko srebrny i brązowy medal z olimpiady w Salt Lake City. Marzy o złocie. - Na tym się koncentruję, a nie na zakończeniu kariery. Nie chcę mieć później do siebie pretensji, że cokolwiek zaniedbałem - mówi najlepszy polski skoczek.
- Już w 2006 roku chodziło mi po głowie, żeby rzucić narty w kąt - wspomina. - Ale później nieźle skakałem w Turnieju Nordyckim, wygrałem w Oslo i motywacja wróciła. Bo ja wiem, że jeszcze mogę skakać daleko, że stać mnie na walkę z najlepszymi - twierdzi Małysz. - Czasem ciężko się zmobilizować, tak jak Otylii Jędrzejczak po złotym medalu olimpijskim w Atenach. Z drugiej strony Fin Janne Ahonen skończył karierę po piątym zwycięstwie w Turnieju Czterech Skoczni. Gdybym ja chciał kończyć po swoich wielkich sukcesach, to parę razy żegnałbym się już ze skocznią.
Po igrzyskach w Turynie Małysz odzyskał formę dzięki pracy z Hannu Lepistö. Wrócił na szczyt, wygrał puchar i mistrzostwo świata. Jednak ostatnie dwa lata to znów pasmo porażek. 1 stycznia w Garmisch-Partenkirchen nie wszedł nawet do drugiej serii! Już ponad 700 dni Małysz nie stał na podium PŚ (ostatni raz w marcu 2007 roku w Planicy). Zagubił technikę, tylko raz na jakiś czas zdarzy mu się skok jak za dawnych lat. Znów więc poprosił o pomoc Lepistö.
- Hannu powiedział mi miesiąc temu, żebym teraz nie oczekiwał cudów, żebym przemyślał, czy jestem gotowy na to, co przyjdzie po pierwszych tygodniach współpracy - mówi Małysz. - Zmieniliśmy treningi, pracuję nad odbiciem, inaczej ćwiczę siłę. Kiedy kończę zajęcia, nie jestem zmęczony, ale czuję, że nogi mam "naładowane". Nie robiłem tych odbić przez rok i wiem, że forma nie wróci z dnia na dzień. Ale czucie, którego mi brak - wróci.
- Ani przez chwilę nie zwątpiłem, że decyzja o powrocie do Hannu była dobra. Ja jestem szczery i uparty chłopak. Od wielu miesięcy powtarzałem, że skaczę do Vancouver. Ale znaczyło to tyle, że igrzyska są celem nadrzędnym. Jeszcze się zastanowię, kiedy kończyć karierę - podsumowuje polski skoczek.
W piątek czeka go konkurs mistrzostw świata na dużej skoczni.
Małysz gorzej od Stocha i Huli ?