Adam Małysz: Zostaje już tylko nadzieja

Żal serce i duszę ściska, kiedy ogląda się skoki Adama Małysza. Ze spuszczoną głową trzeba przyjmować jego miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce PŚ. W Engelbergu był 21. i 18. Wygrali Simon Ammann (sobota) i Gregor Schlierenzauer (niedziela).

Zobacz klasyfikację generalną Pucharu Świata ?

Miało być lepiej, było identycznie. Dla spokojnych treningów skoczkowie zrezygnowali z występu w konkursach w Pragelato i przez tydzień trenowali w Ramsau. Leczyli "kaca" po 25. i 27. miejscu Małysza w Trondheim. Przerwa i spokój miały być lekiem na całe zło najlepszego polskiego skoczka w historii. Wobec innych już dawno można było przestać mieć złudzenia. Ale Małysz to Małysz. Z nim nigdy nic nie wiadomo, a ogłaszanie końca jest tak ryzykowne, jak wieszczenie zimy bez śniegu.

W Engelbergu skakał jednak przeciętnie. Nie pomogły zaklinania pogody, przerwa w startach i spokój. Metrów jak brakowało kilkunastu, tak wciąż brakuje. Iskierki nadziei na poprawę nie widać. W niedzielę Małyszowi zostało tylko kręcenie głową po kolejnym przeciętnym skoku. I mina świadcząca o bezradności, nieznajomości przyczyn kiepskich skoków.

- Została już tylko nadzieja - powiedział Adam w sobotnim wywiadzie dla TVP. I wspomnienia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.