Hannu Lepistö, trener polskich skoczków: To ogromne zaskoczenie. Po cichu liczyliśmy, że jeśli w trzech konkursach Adam odrobi 100 punktów, to będzie bardzo dobrze. A tu taki wynik. Adam skacze rewelacyjnie.
- Wierzę, że tak. Jak mógłbym zresztą odpowiedzieć inaczej. Ale niczego nie obiecuję. Do zdobycia zostało 500 punktów i nie mam pojęcia, ile z nich padnie łupem Adama. Wiem za to, że jego świetna forma nie jest dziełem przypadku. Taki właśnie był plan, żeby zachował siły i energię do końca zimy.
- Adam jest prawdziwym mistrzem. Nawet w bardzo trudnych warunkach radzi sobie najlepiej ze wszystkich, co widzieliśmy i w Lahti, i w Kuopio, przy bardzo niekorzystnym wietrze. O sukcesach wcale nie decyduje szczęście. To naprawdę wielki zawodnik i ma szansę powtórzyć tamto osiągnięcie.
- Oczywiście, tytuł mistrza świata na pewno go niesie i daje mu świadomość, że jest najlepszy. Euforia sprawia, że zawodnik nie czuje zmęczenia, może skakać choćby i co drugi dzień. I na odwrót, kiedy nie idzie, wszystko przeszkadza, a zmęczenie sezonem ciąży o wiele bardziej dotkliwie. Wówczas o wiele trudniej zmotywować się do walki. Ale powtarzam - to nie przypadek, że tak dobrze skacze w końcówce sezonu. Bez dokładnego przygotowania, bez odpowiednich treningów sama euforia nie na wiele by się zdała.
- Mimo to nie należy go lekceważyć. W obu najbliższych konkursach Anders będzie skakał przed własną publicznością, co na pewno bardzo go zmobilizuje. W dodatku skocznię w Lillehammer zna najlepiej ze wszystkich obiektów, na których skakał. Tym ciekawsza szykuje się nam rywalizacja.
- Przegrał nie tyle z rywalami, ile z warunkami atmosferycznymi. Przecież w kwalifikacjach ustanowił rekord skoczni. Później jednak, skacząc z niskim numerem, dostał silny wiatr w plecy. Poza tym nie należy wierzyć, że zawodnikowi jakaś skocznia nie leży. Kiedy jest w formie, każda skocznia jest tą ulubioną. To stara prawda w skokach narciarskich. Adam jest teraz w formie i bardzo dobrze o tym wie.
- Żadna szczególna metoda. Po prostu uważam, że z zawodnikami trzeba postępować trochę jak z dziećmi. Dziecka nie powinno się zmuszać na siłę np. do gry na jakimś instrumencie. Jeśli na jakimś ćwiczy, musi to lubić, musi chcieć. Nie wolno za niego robić wszystkiego, kierować każdym krokiem. Samo musi czuć, co robi źle, co trzeba poprawić. Tylko to ma sens.
- To zależy tylko od Adama. Nie mam pojęcia, kiedy powie sobie "dość". Ale skoro w wieku 30 lat idzie mu tak dobrze, dlaczego miałby już kończyć? Dlaczego nie miałby kontynuować kariery choćby do igrzysk w Vancouver. Nykänen oglądał skoki Adama w Kuopio, ale nie mieliśmy czasu na rozmowę. Nie wiem więc, czy boi się, że Małysz go wyprzedzi, ale na pewno się z tym liczy.
Czy stosuję jakąś dietę? Tradycyjną francuską: "Mniej żreć" - Adam Małysz w Lillehammer