Justyna Kowalczyk kończy sezon z Kryształową Kulą za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale nie zrealizowała wszystkich swoich planów. Choć na mistrzostwach świata zdobyła trzy medale, to żaden z nich nie był złoty. - Serce płacze i chciałoby zwycięstwa - mówiła przed ostatnim startem, w biegu na 30 kilometrów. Była w nim trzecia, za Therese Johaug i Marit Bjoergen. Obie Norweżki chorują na astmę i biorą w związku z tym leki, poprawiające przy okazji wydolność organizmu.
Podczas mistrzostw świata Justyna Kowalczyk w poruszającym wywiadzie dla TVP Sport, przyznała, że płakała po porażce. Stwierdziła wówczas łamiącym się głosem, że jej walka z astmatykami w sporcie jest skazana na porażkę. - Wiem doskonale, że to jest walka z wiatrakami. Wchodzą w to za duże pieniądze. Ale to jest dla mnie po prostu jedno wielkie oszustwo - mówiła Kowalczyk.
Tymczasem zupełni inne podejście do problemu astmy Polska zawodniczka reprezentuje w rozmowie zamieszczonej w poniedziałkowym "Fakcie". - Nie zastanawiam się nad tym - powiedziała Kowalczyk, spytana o rywalizację z astmatykami. - Widać czarno na białym, jak to wygląda. W sobotę w pierwszej czwórce tylko Kowalczyk była zdrowa. Wyrównaliśmy szanse dla chorych, teraz wszystkie zdrowe osoby są reliktami w tym sporcie i bardzo "dziękują" za to wyrównanie szans - dodała.
Polka wydaje się pogodzona z sytuacją. - Dlaczego miałyby zmieniać się przepisy. Jeżeli przez tyle lat ktoś coś robił, to teraz nie będzie się z tego wycofywał - przyznaje.
Kowalczyk: jako osoba zdrowa nigdy nie wygram z przyjmującymi sterydy
Światowy raport śniegowy: pogoda dla narciarzy