Radwańska dla Sport.pl: Szkoda tych zmarnowanych okazji

- To był mój najlepszy ćwierćfinał. Bliżej półfinału nie byłam nigdy. Ale tak to już jest, że jak się nie wykorzystuje okazji grając z dziewczyną z pierwszej dziesiątki, to drugiej szansy może już nie być - mówi Sport.pl Agnieszka Radwańska, która przegrała w środę z Kim Clijsters 3:6, 6:7 (4-7) w ćwierćfinale Australian Open.

Jakub Ciastoń: Dało się zrobić coś więcej?

Agnieszka Radwańska Drugi set był zacięty. Szkoda tych zmarnowanych piłek w końcówce. Kto wie, co by się stało w trzecim secie, gdyby do niego doszło. Już wcześniej miałam 40:15 i nic z tego nie wyszło. Niestety tak to jest, że jak się gra z zawodniczką z pierwszej dziesiątki, to takie okazje trzeba wykorzystać, bo drugi raz mogą się nie zdarzyć.

W meczu było aż 10 przełamań serwisu. Pani przełamała podanie Clijsters cztery razy, ona zrobiła to sześciokrotnie. Z czego to wynikało?

- Korty w Melbourne są wolne, piłki są ciężkie. To wszystko sprawia, że serwis nie ma w tym turnieju tak dużego znaczenia.

Czy ta dziwna sytuacja, gdy pod koniec drugiego seta nad kortami zaczęły nisko latać samoloty miała znacznie? [w Australii jest święto narodowe, odbywały się pokazy lotnicze]

- Jasne, że to przeszkadzało, hałas był okropny, ale nie miało to znaczenia dla wyniku. Nie przegrałam przez samoloty. Warunki do gry dla nas obu były takie same. Ja zresztą do hałasu jestem przyzwyczajona. Jak trenuję w Krakowie na kortach Nadwiślana, to zawsze albo ktoś kosi trawę, albo tramwaje jeżdżą albo statki furczą na Wiśle, a jak nie, to zawsze obok jest jakiś mecz piłki nożnej.

Co zdecydowało, że Kim zwyciężyła?

- Popełniała sporo błędów, miała wzloty i upadki, ale w decydujących momentach potrafiła przyśpieszyć, zagrać mocniej, lepiej. Ciągle zmuszała mnie do biegania. Kim zawsze świetnie gra głębokie wyrzucające piłki, dlatego biegać trzeba strasznie dużo. Pod koniec skoncentrowała się, zawzięła, widać było, że chce skończyć mecz w dwóch setach.

Kim mówiła na konferencji, że miała ciężkie nogi, problemy z poruszaniem.

- Nie zauważyłam. Nie wiem, po czym. To ja miałam wcześniej długie i zacięte mecze, a nie ona, więc to ja bardziej miałam prawo być zmęczona.

To pani czwarty ćwierćfinał Wielkiego Szlema. Czy była pani w nim najbliżej awansu do półfinału?

- Tak. Z Hantuchovą w 2008 r. przegrałam dość szybko, a na Wimbledonie dwa razy grałam z siostrami Williams, co do łatwych przeżyć jak wiadomo nie należy.

Czy Clijsters jest w formie na zwycięstwo w turnieju?

- Chyba jednak nie. Myślę, że wygra ktoś z pary Na Li - Karolina Woźniacka. Dziewczyna, która zgarnie ten półfinał, zwycięży. U mężczyzn stawiam na Federera.

Kim to jedna z niewielu tenisowych mam, czy pani widziałaby się kiedyś w takiej podwójnej roli - mamy i jednocześnie zawodowej tenisistki?

- Bardzo trudno to chyba pogodzić. Widać to zresztą po tym, że takie sytuacje zdarzają się raz na milion. Ile jest dziś mam w tenisie poza Clijsters? Więc ja o dzieciach pomyślę raczej po zakończeniu kariery sportowej.

Po turnieju może pani wrócić do pierwszej dziesiątki WTA. Czy to ma dla pani znaczenie?

- Jasne, że fajnie być znów w dziesiątce. To przyjemne uczucie, ale nie liczę specjalnie punktów. Wolałabym być w półfinale Szlema.

Jest już pani spokojna, że ze stopą będzie wszystko w porządku? W październiku przeszła pani operację, test wytrzymałości noga chyba zdała z nawiązką?

Zgadza się, ciężej chyba już być nie mogło. Stopa wytrzymała kilka długich meczów, ale tak na 100 procent będzie wiadomo, czy nic się nie dzieje, za jakieś trzy miesiące. Tak samo było po operacji dłoni rok temu. Dopiero w marcu "puściło", przestało boleć, puchnąć itd. Stopa cały czas jeszcze puchnie, blizna też mogłaby lepiej wyglądać po meczach, niż wygląda. Ale jestem dobrej myśli, w dalszą część sezonu patrzę więc optymistycznie.

Jakie dalsze plany?

- Dzień odpoczynku w Melbourne, może jakieś małe zwiedzanie, czy zakupy, a potem gram turnieje w Dubaju i Dausze.

"Agnieszka była najbliżej półfinału Wielkiego Szlema"

Clijsters zatrzymała Radwańską?

Nerwy, wściekłość, wielka radość - Radwańska na Australian Open (zdjęcia)

Więcej o:
Copyright © Agora SA