Liga francuska. 7. kolejka. Lyon przedostatni. Trener do zwolnienia

Olympique Lyon, najbogatszy klub Francji, z największymi sukcesami w tej dekadzie, zajmuje upokarzającą pozycję po porażce z Saint-Etienne w setnych derbach doliny Rodanu.

Kilkanaście minut po meczu w stronę trybuny północnej stadionu Gerland, gdzie zasiadają najbardziej radykalni kibice Lyonu zwani "Bad Gones" (źli chłopcy) podążył prezes Jean-Michel Aulas. Stanął przed kilkutysięcznym, rozwścieczonym pierwszą od 16 lat porażką z lokalnym rywalem tłumem.

- Macie szczęście, że wasz prezes chce z wami rozmawiać. Dziękuję wam, że nie zakłóciliście nam żadnego treningu w tygodniu - zaczął przemowę prezes Lyonu. Kibice odpowiedzieli mu wrzaskiem: "Puel do dymisji". Transparent tej treści wywiesili już podczas meczu. - Dlaczego mam zmieniać Puela? Wygrywaliśmy derby przez 16 lat. W środę mamy mecz w Lidze Mistrzów, a oni (Saint-Etienne) mogą sobie w niej pograć na Playstation. Pod koniec października podejmiemy decyzję, która pozwoli nam znaleźć się jak najwyżej na koniec sezonu. Dajcie szansę klubowi, nie mówię Claude'owi Puelowi, ale klubowi i tym, którzy nim zarządzają - zakończył.

To największy kryzys klubu pod rządami Aulasa, czyli od 23 lat. Tylko raz - na początku sezonu 1995/96 - zajmował 19. pozycję. Jeden jedyny raz zwolnił trenera w trakcie sezonu.

Wszyscy przewidują, że teraz postąpi podobnie. Limit cierpliwości kibiców, dziennikarzy, a teraz prezesa wobec trenera, który od dwóch lat nie potrafi z Lyonem wywalczyć żadnego trofeum, wyczerpał się. Olympique znalazł się w strefie spadkowej, mając blisko 200 mln euro budżetu, kupując przed sezonem za 22,5 mln największą gwiazdę ligi Yoanna Gourcuffa. Pojawiają się już nazwiska następców Puela - były trener OL Paul Le Guen, który wywalczył z tym klubem trzy razy mistrzostwo, i Marcelo Lippi, do niedawna selekcjoner Włoch, mistrz świata ze squadra-azzura z 2006 roku. Na razie Puel może być spokojny. W środę Lyon gra z Hapoelem mecz Ligi Mistrzów, potem czeka go wyjazd do Nancy. Tylko porażka z Hapoelem może przyśpieszyć decyzję Aulasa.

A nie można jej wykluczyć, bo OL nie ma zwyczajnie szczęścia. Lyon miał więcej sytuacji, dwa razy piłkę z linii bramkowej Saint-Etienne wybijał strzelec gola Dimitri Payet, rzut wolny, po którym padła bramka, był podyktowany niesłusznie, a była to praktycznie jedyna sytuacja gości w meczu. - Nie zasłużyliśmy na wygraną - przyznał trener lidera Ligue 1 Christophe Galtier.

Zwycięzców się jednak nie sądzi. "Zieloni", którzy w latach 60. i 70. podbili serca Francuzów (10 mistrzostw, finał Pucharu Europy w 1976 roku), od kilkunastu lat balansowali między pierwszą a drugą ligą. W ostatnich dwóch sezonach bronili się przed spadkiem, a dziś są liderami. Jeśli na tym miejscu można byłoby się kogoś spodziewać z regionu Rodanu, to właśnie Lyonu. - W ubiegłym roku 16 pkt mieliśmy w grudniu, dziś wieczorem mamy tyle samo - powiedział Galtier. Celem numer 1 wciąż jest dla niego utrzymanie.

Na gwiazdę drużyny i ligi wyrasta Payet. Strzelił już siedem goli, przed tygodniem jego grę obserwował trener trójkolorowych Laurent Blanc, a w sobotę jego asystent Alain Boghossian.

Kłopoty na miarę Lyonu przeżywa również Auxerre. Trzeciemu zespołowi poprzedniego sezonu nie udało się pokonać Nancy mimo dwóch szybko strzelonych bramek przez Dennisa Oliecha, który zastąpił w ataku kontuzjowanego Ireneusza Jelenia. Auxerre równie szybko straciło dwa gole. - Musimy przestać gadać, tylko zacząć grać - podsumował sytuację w klubie kapitan Benoit Pedretti. W środę na l'Abbe Deschamps przyjeżdża Real Madryt. "To nie jest dobry zespół, by odzyskać wiarę w siebie" - pisze "L'Equipe".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.