Łukasz Kubot w 1/8 finału Australian Open!

- Szczęście mnie nie opuszcza. Oczywiście żal Michaiła, ale w głębi duszy... każdy tenisista by się ucieszył z takiego rozwiązania - mówi Łukasz Kubot, który po wycofaniu się z turnieju kontuzjowanego Rosjanina Michaiła Jużnego, bez walki awansował w sobotę do 1/8 finału Australian Open. Tak jak Wojciech Fibak w 1978 zagra o ćwierćfinał.

Jakub Ciastoń bloguje z Australian Open ?

Kilka minut po godzinie 11 przed południem czasu lokalnego siedziałem w biurze prasowym na Rod Laver Arena i szykowałem się na wyjście na kort numer 3, gdzie za chwilę miał rozpocząć się mecz Kubota z Jużnym. Nagle z głośników popłynął komunikat: - Panie i panowie, Michaił Jużny wycofał się z turnieju.

Kilkanaście minut później Rosjanin ze smutną miną tłumaczył na konferencji prasowej, że dopadła go kontuzja prawego nadgarstka. - W I rundzie grałem pięć setów z Richardem Gasquetem. Ręka zaczęła boleć pod koniec meczu. Myślałem, że w kolejnej rundzie skreczuję, ale Czech Jan Hajek był tak słaby, że mimo bólu, udało mi się szybko wygrać - opowiadał rozstawiony z dwudziestką Rosjanin, który uchodził za zdecydowanego faworyta pojedynku z Kubotem.

Jużny skonsultował się z lekarzem, który odradził grę. Powiedział, że zastrzyk może doraźnie uśmierzyć ból, ale na dłuższą metę grozi wielomiesięczną poważną kontuzją. - Z urazem w ogóle nie mogłem dobrze uderzać piłki z bekhendu. Odpuściłem, wracam do Moskwy - powiedział Jużny.

Po nim na konferencję przyszedł Kubot. Uśmiechnięty. - Nic wczoraj nie wiedziałem, nie było żadnych sygnałów, że może się wycofać. Dopiero po porannej rozgrzewce Michaił podszedł do mnie, wyciągnął dłoń i pogratulował awansu. Powiedział, że za bardzo boli go ręka. Był też jego trener, który wytłumaczył dokładnie okoliczności tej kontuzji - opowiadał Polak. - Co mam powiedzieć? Od początku turnieju uśmiecha się do mnie szczęście. Najpierw miałem idealne losowanie, w II rundzie grałem z Kolumbijczykiem, 114. na świecie, teraz bez gry przechodzę dalej i oszczędzam energię. Michaiła żal, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia, ale każdy by się ucieszył z takiego rozwiązania - podkreślił 27-letni Polak. - W ogóle nie patrzyłem w turniejową drabinkę poza Jużnego, dlatego, gdy okazało się, że gram dalej, zamarłem. Może teraz Federer? A może Nadal? - uśmiechał się Łukasz. Dopiero po chwili ktoś mu powiedział, że zagra ze zwycięzcą meczu rozstawionego z trójką Serba Novaka Djokovicia z Denisem Istominem z Uzbekistanu.

Na konferencję z Kubotem przyszli serbscy dziennikarze, którzy od kilku dni nie mają najlepszych humorów. Jelena Janković i Ana Ivanović zdążyły już odpaść. Djoković to największe nazwisko, jakie im jeszcze zostało. Wypytywali Polaka po angielsku o ewentualny pojedynek z Novakiem. - Bardzo dobry tenisista, doświadczony, ale w Belgradzie pokazałem, że jestem w stanie nawiązać walkę. No i musi jeszcze wygrać z Istominem - odpowiedział im Kubot.

W zeszłym roku Polak zagrał z Djkoviciem w finale turnieju ATP w Belgradzie. Przedzierający się od eliminacji Kubot miał wówczas w nogach 11 spotkań (grał też debla) i po zaciętym meczu przegrał z Serbem 3:6, 6:7. - Łukasz zagrał świetny mecz, bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę - komplementował wówczas Djoković. - To był jeden z najważniejszych meczów w mojej karierze. Zapamiętałem fantastycznych serbskich kibiców, którzy dziękowali mi za walkę, klaskali po moich akcjach. Zacięty mecz i teraz liczę na taki sam. Nie mam nic do stracenia, zaatakuję, to najlepsza metoda. Djoković, jeśli zagram rzeczywiście z nim, znów będzie pod presją, tak jak wtedy w Belgradzie - stwierdził po południu Kubot.

- "Nole" lubi grać w Melbourne, w końcu wygrał tu w 2008 r., ale w tym sezonie na razie nie zachwyca. Jest dość nierówny, pracuje ciągle z trenerem Todem Martinem nad bardziej ofensywną grą. Efekty są, ale powoli - powiedział Vojin Velicković z "Sportskiego Zurnala"

Kubot jest pierwszym Polakiem w 1/8 finału wielkoszlemowego singla od 28 lat, gdy Wojciech Fibak po raz ostatni wystąpił w tej fazie w Roland Garros przegrywając z Yannickiem Noah. W Australian Open Fibak doszedł tak daleko w 1978 r., gdy w singlu był w III rundzie, co - przy ówczesnej mniejszej drabince - oznaczało 1/8 finału. Tegoroczny występ w Melbourne jest najlepszym osiągnięciem Kubota w Szlemie. Dotąd rekordowy był dla niego US Open 2006, gdzie zaliczył trzecią rundę."

Czy czuje historyczność chwili? - Czuję, czuję. Ale, tak jak mówiłem, pomaga mi szczęście. Przez tyle lat przegrywałem jednak ważne mecze, przegrywałem w ostatnich rundach eliminacji, więc najwyższy czas na odmianę. Ja temu mojemu szczęściu pomagam ciężką pracą - stwierdził Kubot.

Za 1/8 finału singla Polak zarobił już 89 tys. dol. australijskich (ok. 80 tys. USD), a za III rundę debla - 31 tys. dol. australijskich (ok. 28 tys. USD). Do tego dochodzi 180 pkt. w singlowym rankingu ATP. Da to Polakowi na pewno awans - z obecnego 86. - na nowe, najwyższe w karierze, miejsce. Być może w pierwszej 70, być może jeszcze wyżej. - Nie myślę o tym za bardzo, nie przeliczam, nie kalkuluję. Na pewno będzie to jednak dla mnie bardzo komfortowa sytuacja. Będę mógł grać w większości turniejów bez eliminacji. Chcę też zagrać w tym roku we wszystkich Wielkich Szlemach. Teraz to bardzo realne, ale jeszcze parę lat temu mogłem o tym tylko marzyć. Życzcie mi szczęścia. Niech mnie nie opuszcza - zakończył Kubot i pojechał do hotelu.

Belgijskie i polskie koszmary w Australian Open ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.