Gen. Bieniek - człowiek, który przynosi szczęście Radwańskiej

Generał broni Mieczysław Bieniek kilka lat temu dowodził polską dywizją w Iraku, a dziś jest naszym przedstawicielem przy NATO w Brukseli. W sobotę oglądał w Paryżu na żywo mecz Agnieszki Radwańskiej. - Siostry Radwańskie znam od urodzenia - mówi Sport.pl Bieniek, najlepszy przyjaciel rodziny Radwańskich. W poniedziałek mecz Polki o awans do ćwierćfinału French Open ze Swietłaną Kuzniecową.

Radwańska: Plan minimum wykonany ?

Robert Radwański, ojciec i trener Agnieszki, prywatnie mówi do generała "Mietek", ale w sobotę po zwycięstwie starszej córki w III rundzie z Kateriną Bondarenko, gdy rozmawiał po meczu z dziennikarzami, starał się trzymać wojskowej nomenklatury. - Generał Bieniek zawsze przynosi szczęście. Czujemy, że są z nami wszystkie dywizje. Wojsko jest z nami, a my z wojskiem, bo często trenujemy w Krakowie na ich obiektach - zaśmiał się Radwański, który służył wiele lat temu pod dowództwem Bieńka.

- Robert był u nas instruktorem wychowania fizycznego, bo skończył AWF, ale od służby się nie migał. Zaliczył nawet trzy skoki ze spadochronem. Sześć miesięcy był podchorążym w moim 16. Batalionie Powietrzno Desantowym - opowiadał gen. Bieniek, który sam dobrze nie pamięta ile oddał skoków, ale... "coś ponad 3 tys." Z czego kilkanaście razy... spadochron mu się nie otworzył. Co wtedy? - Jak to co? Otworzył się zapasowy - odparł generał, który jeśli idzie o poczucie humoru, nadaje na tych samych falach, co Radwański.

- To nie są żarty, gdy generał Bieniek dojechał do nas na piątkowe spotkanie deblowe, dziewczyny od razu zaczęły lepiej grać. Musi zostać z nami także na meczu Agnieszki o ćwierćfinał singla z Kuzniecową - stwierdził już z całkiem poważną miną Radwański.

- Agnieszka gra fantastycznie w Paryżu, ale pamiętajmy też o Urszuli. Młodsza siostra cały czas się rozwija. Może za kilka lat doczekamy się polskiej wersji sióstr Williams i w finale Wielkiego Szlema zagrają Agnieszka z Ulą, np. na US Open. Na trybunach zasiądą wtedy prezydenci Barack Obama i Lech Kaczyński - puszczał oko gen. Bieniek.

Podkreślił, że siostry zna od urodzenia. Kiedy tylko pozwalają mu na to obowiązki, stara się jeździć za nimi na turnieje. W zeszłym roku odwiedził Wimbledon, a teraz wyrwał się na kilka dni z Brukseli, gdzie jest polskim ambasadorem przy NATO i pierwszy raz przyjechał na Roland Garros. - Podoba mi się, jest przyjemna atmosfera. Luz, można spokojnie pooglądać tenis, z dala od spraw poważnych w Pakistanie, Afganistanie, Iraku, czy Korei Północnej, gdzie przeprowadzane są próby z bronią atomową, a cały kraj głoduje. Wszystkich, którzy wojują, zabrałbym do Paryża, żeby zobaczyli, jak może być przyjemnie bez wojen i przemocy, że ludzie mogą żyć spokojnie - mówi gen. Bieniek, który służył m.in. w Syrii, w polskiej misji ONZ na Saharze Zachodniej, potem był dowódcą brygady w SFOR w Bośni i Hercegowinie, a ostatnio głównym dowodzącym Dywizji Wielonarodowej Centrum-Południe w Iraku.

Generał odwiedza Radwańskich w każdą Wigilię i rozgrywa w parze z tatą-trenerem deblowy mecz z Agnieszką i Ulą. - Nie wiedzieć czemu, jakoś zawsze przegrywamy - wzruszył ramionami generał. - No, tak w sumie wychodzi, ale grają całkiem, całkiem... - zaśmiała się Agnieszka.

Radwańska w 1/8 finału French Open! Kuźniecowa boi się Radwańskiej >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.