Dlaczego Bogdan Wenta był nielubiany w Zabrzu

Na turnieju piłkarzy ręcznych w Chorwacji nie zagrał ani jeden zawodnik, grający lub wychowany na Śląsku. A były czasy, że w kadrze występowało ich nawet siedmiu, ośmiu. - U nas piłka ręczna się skończyła, jak padły kopalnie. No co ja mam zrobić? - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" prezes Śląskiego Związku Piłki Ręcznej Alfred Wrzeski.

Jednym z asów polskiej reprezentacji jest Karol Bielecki, po którego atomowych rzutach piłka mknie z prędkością 120 km/godz. Podobno przed laty na Śląsku też był taki piłkarz?

- Chodzi panu pewnie o Engelberta Szolca? Grał w Grunwaldzie Halemba, potem w Pogoni Zabrze. Potężne chłopisko, jego specjalnością był rzut z biodra. Wtedy prędkości rzutu nikt nie mierzył, ale nasz Engel "kopyto" miał nie gorsze niż Bielecki. Szolc grał na olimpiadzie w 1972 roku, potem w lidze austriackiej. Dziś pewnie zrobiłby światową karierę.

Powszechnie dziś szanowany Bogdan Wenta jako zawodnik nie był specjalnie lubiany przez kibiców w Zabrzu.

- Pogoń z Wybrzeżem, gdzie grał Wenta, rywalizowały wtedy o mistrzostwo. Ich mecze były ozdobą całej ligi. A Wenty kibice nie lubili, bo to był świetny, ale nieprzyjemnie grający piłkarz. Prowokował, a potem udawał niewiniątko.

Cała rozmowa z prezesem - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.