Juskowiak: Lech jest faworytem derbów

- Trener Franciszek Smuda nie jest w Poznaniu doceniany, ale zrobił z drużyną Lecha kapitalną robotę - uważa były piłkarz ?Kolejorza? Andrzej Juskowiak. W sobotę o godz. 20 derby Wielkopolski na Bułgarskiej

Piotr Leśniowski: Wybiera się pan w sobotę na Bułgarską?

Andrzej Juskowiak: Niestety, nie. Od dawna mamy z żoną zaplanowane na ten wieczór wyjście na biesiadę organizowaną przez zespół tańca ludowego Staropolanie, w którym żona występuje.

Mówi pan niestety, to znaczy, że trochę panu żal derbów.

- Chciałbym być na meczu, ale nie mogę, zresztą jestem ostatnio trochę przeziębiony, więc może nawet i dobrze, że nie pójdę... Ale mecz zapowiada się naprawdę nieźle. Spośród trzech najlepszych obecnie drużyn w Polsce, czyli Wisły Kraków, Lecha Poznań i Dyskobolii Grodzisk, spotykają się dwa. Oba wielkopolskie zespoły są w dobrej formie, grają ofensywną piłkę, więc możemy się spodziewać bardzo ciekawego spotkania.

Kto będzie faworytem?

- Faworytem jest Lech. Gra u siebie, gdzie ma za sobą znakomitą publiczność. A poza tym prezentuje się ostatnio bardzo dobrze, gra ciekawą piłkę, ma swój styl.

A Grodzisk?

- To chyba najbardziej niedoceniana drużyna w kraju. Gra bardzo dobrze, jest wysoko w tabeli, ale nie mówi się i nie pisze o niej za wiele. Gdyby w takim stylu jak drużyna Jacka Zielińskiego grały Legia, Lech czy Wisła, na pewno byłoby to odpowiednio nagłośnione. A tak, właściwie oprócz Radosława Majewskiego i Sebastiana Przyrowskiego, o piłkarzach z Grodziska słychać bardzo mało. Dlatego uważam, że prezes Zbigniew Drzymała robi dobry ruch i przenosi tę swoją niezłą ekipę piłkarzy do Wrocławia. Tam wydźwięk ewentualnych sukcesów będzie bez porównania większy.

Dyskobolia walczy o wicemistrzostwo dla siebie, ale o grę w pucharach dla Śląska. Czy to znaczy, że kibic piłkarski w Wielkopolsce powinien w sobotę ściskać kciuki za Lecha?

- Wydaje mi się, że w Wielkopolsce nie trzeba nikogo namawiać, by kibicował Lechowi i tak też będzie w sobotę. Z wiadomych zresztą względów, bo ten klub to duma regionu. Losy Dyskobolii raczej nie będą miały znaczenia.

"Kolejorz" zagra w derbach osłabiony, zabraknie Marcina Kikuta i Henry'ego Quinterosa.

- Kikut to ciekawy zawodnik, ostatnio bardzo dobrze sobie radził. Jest taką ukrytą bronią Lecha, bo w decydujących momentach włącza się do akcji ofensywnych i sieje zamieszanie w polu karnym rywala. Robi to z zaskoczenia, stwarza przewagę. Quinteros natomiast gra nieźle, ale gdy widzę go na treningach, to mam wrażenie, że na boisku nie pokazuje wszystkiego, co potrafi. Ma wpływ na grę Lecha, bo jest bardzo kreatywny. Dlatego brak obu tych zawodników to spore osłabienie Lecha.

Braki w składzie to szansa na występ Piotra Reissa. Co pan sądzi o jego formie?

- Powiem tak. Ja chciałem zakończyć karierę, gdy byłem podstawowym zawodnikiem i strzelałem jeszcze po parę goli w sezonie. Chciałem pomagać kolegom w drużynie, a nie im przeszkadzać. Co prawda szefowie klubu proponowali mi przedłużenie umowy o rok czy dwa, miałem być takim, jak to mówią Niemcy "Stand-by-Profi", czyli doświadczonym zawodnikiem, który wchodzi z ławki rezerwowych i potrafi pomóc drużynie, gdy nie idzie. Mnie to nie interesowało i powiedziałem "dziękuję". Piotr chyba zdecydował inaczej, podpisał roczny kontrakt, który zresztą absolutnie mu się należy. Nie wiem jednak do końca, czy zrobił słusznie. Kibice widzą przecież, że ma problemy szybkościowe, może przejściowe, ale obrońcy są o te pół kroku szybsi od niego i wybijają mu piłkę. Piotr jest nadal gwiazdą, na co sobie zapracował przez wiele lat, ale nie wiem, czy przez ten rok nie straci tej popularności.

Wróćmy do derbów. Który zespół jest w lepszej formie?

- Lech. Muszę ten zespół pochwalić, bo w jego grze widać myśl. Trener Franciszek Smuda nie jest w Poznaniu doceniany, ale zrobił z drużyną kapitalną robotę. Lech jest dzięki niemu dojrzałym zespołem, najpierw koncentruje się na obronie, potem atakuje. To nie przypadek, że osiąga takie wyniki. Niech nikt nie umniejsza wagi wygranej na Łazienkowskiej tym, że Legia grała w dziesiątkę. Lech grał tam tak, jak chciał.

Czy w sobotę zagra podobnie? Nie może się przecież rzucić na Dyskobolię, bo kontrataki to jej żywioł.

- I Lech to wie. Nie ruszy od razu na przeciwnika, bo wie, jak groźnym napastnikiem jest Adrian Sikora i że Majewski zawsze rzuci mu jakąś prostopadłą piłkę. Lechici znają swoją wartość, potrafią wytrzymać ciśnienie, czekają na swoją szansę i jak wytrawny bokser załatwiają sprawę jednym ciosem.

Rafał Murawski czy Radosław Majewski?

- Choć obaj to pomocnicy, są zupełnie innymi typami zawodników. Majewski dużo lepiej spisuje się w ofensywie, Murawski za to w defensywie. Gdyby obaj grali w jednym zespole, pewnie tworzyliby najlepszą parę środkowych pomocników w kraju.

Który z nich powinien jechać na Euro? Może obaj?

- Odpowiem tak. Z trójki Majewski, Roger, Murawski w domu zostawiłbym Rogera. Mamy zbyt mało utalentowanych piłkarzy, więc skoro trafiają nam się takie talenty, to powinniśmy dać im szansę i zabrać na Euro.

Jaki typuje pan wynik derbów?

- Uważam, że padnie mało bramek, ale wyniku nie sposób przewidzieć.

A jak pan obejrzy mecz?

- Już załatwiam, żeby znaleźć jakiś telewizor na biesiadzie (śmiech).

Andrzej Juskowiak - były reprezentant Polski i zawodnik Lecha Poznań, dziś ekspert piłkarski TVP

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.