Smuda: Wygrać na Legii to najlepszy smak

- Stadion Legii to najlepsze miejsce do pokazania, co się potrafi, a zwycięstwo ma tam najlepszy smak - mówi przed sobotnią wyprawą do Warszawy trener Lecha Poznań Franciszek Smuda

Na konferencję prasową Smuda i Piotr Reiss przyszli prosto z treningu. Trener zdążył się przebrać, ale kapitan "Kolejorza" był przemoczony i ubłocony. - Prosimy najpierw o pytania do Piotrka - zaapelowała rzeczniczka prasowa Joanna Dzios.

O czekającym Lecha boju w stolicy Reiss opowiadał bardzo chętnie. To może być jego trzysetny występ w ekstraklasie, wszystkie zaliczył w niebiesko-białych barwach. Jako jedyny z obecnych poznańskich piłkarzy pamięta też ostatnią ligową wygraną na Łazienkowskiej. - Fajnie jest tam wygrać - przekonywał. - Jeśli chcemy zdobyć wicemistrzostwo, a chcemy, to powinniśmy tam zwyciężyć. Legia jest w słabszej dyspozycji, oglądałem jej mecz w Bełchatowie i wiem, że jest zdecydowanie w naszym zasięgu, jak nigdy wcześniej na Łazienkowskiej. Jesteśmy zainteresowani trzema punktami i możemy je zdobyć.

Przed poprzednią wyprawą na stadion Legii w Lechu też były spore nadzieje. W listopadzie 2006 r. zespół Smudy grał z rozmachem, wychodził z największych opresji. Na Łazienkowskiej przegrywał 0:2, ale zdołał doprowadzić do remisu. Nadal atakował, ale stracił bramkę i przegrał. Tamtego Lecha już nie ma, jest zespół bardziej dojrzały. - Nie tracimy już tylu bramek, nie popełniamy tylu błędów. Sami sytuacje na pewno będziemy mieli, a jeśli je wykorzystamy, to możemy być optymistami - mówił Reiss, który stwierdził, że kluczowa dla wyniku walka rozegra się w środku pola. - Od gry naszej drugiej linii wiele zależy i Legia o tym wie - odpowiedział pytany, czy uważa, że rywale skupią się na pilnowaniu go.

Wreszcie padło pytanie, czy Reiss w ogóle zagra w Warszawie. - To ja może już pójdę - rzucił wówczas z uśmiechem i wyszedł z sali. - Nie wiem, zdecyduję w sobotę - odpowiedział po chwili Smuda, który przy ustalaniu składu nie zamierza chyba brać pod uwagę jubileuszu swojego kapitana: - Przyjemne chwile można świętować zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Wszystko jedno.

Poznański szkoleniowiec zdradził tylko, że o występie na Łazienkowskiej może zapomnieć Dimitrije Injac. Serb w trzech ostatnich spotkaniach grał w pierwszym składzie i to w meczach, w których lechici wygrywali do zera. Injac doznał na treningu najprawdopodobniej urazu więzadeł pobocznych kolana i trenerzy natychmiast zdecydowali, że do Warszawy nie pojedzie. - Albo ktoś jest zdrowy na 200 proc., albo nie gra - podkreślił Smuda. - Kiedyś popełniłem błąd z Dawidem Kucharskim, który nie powiedział przed meczem, że go boli, a potem grał i popełniał błędy.

Nieobecność Injaca wymusza więc przynajmniej jedną zmianę w zwycięskim składzie z meczu Odrą. Dobrze jednak wiadomo, że zmian będzie więcej. Przeciwko Legii zagra Hernan Rengifo, którego Smuda oszczędzał tygodniem, bo Peruwiańczyk jest zagrożony kartkami. Smuda stwierdził, że to inny typ napastnika niż najlepszy strzelec Legii Takesure Chinyama. - Tamten długo się nie zastanawia, strzela z każdej pozycji - mówił trener Lecha. - A "Rendżi" gra bardziej technicznie, umie położyć bramkarza, ma spokój i nie podpala się w polu karnym.

Poza Rengifo szansę na grę od pierwszej minuty ma też Ivan Djurdjević, który mógłby zastąpić słabego ostatnio Luisa Henriqueza, a także Dawid Kucharski. Smuda zastanawia się, czy nie wystawić go w obronie, a Marcina Kikuta przesunąć do drugiej linii. Jednak jak podkreśla od dawna trener "Kolejorza" ustawienie na boisku ma drugorzędne znaczenie. - Najważniejsza jest agresywność na boisku i chęć wyrwania tego, co się da. Musimy zagrać tak, jak ostatnio na wyjazdach, czy zdecydowanie i z wiarą w to, co się umie - przekonywał Smuda, który atmosferę na stadionie Legii zna doskonale. Sam był trenerem warszawskiej drużyny, a przede wszystkim jako szkoleniowiec Widzewa Łódź, a potem także Wisły Kraków i Odry Wodzisław wygrywał z Legią na jej boisku. - Zwycięstwo ma tam najlepszy smak - stwierdził. - Tam się zawsze dobrze gra. Legia jest pod ciśnieniem, bo musi wygrać. Na trybunach jest cała śmietanka, do tego menedżerowie z wielu krajów świata. To świetne miejsce do pokazania, co się potrafi.

Zdaniem Smudy upatrywanie w Legii łatwego celu jest złym podejściem. - Bo to jest wciąż dobry zespół. Nie wygrywa już efektownie, tak jak kiedyś, zwycięża jedną, dwoma bramkami, ale na Łazienkowskiej będzie groźna - przekonywał szkoleniowiec lechitów. A pytany o to, czy przed meczem wziąłby remis w ciemno, przecząco zakręcił głową. - Ale będzie trzeba wziąć, co Bóg da. Może na koniec sezonu okaże się, że i punkt będzie dla nas dobry, bo Legia ma jeszcze trudne spotkania przed sobą.

Sobotni mecz rozpocznie się o godz. 17. Sędzią będzie Robert Małek z Zabrza. Transmisję z Warszawy zapowiada telewizja Canal+. Do stolicy wybiera się 1,2 tys. kibiców Lecha, a wszystkie bilety przyznane "Kolejorzowi" przez Legię zostały szybko sprzedane.

Kto wygra w Warszawie?
Copyright © Agora SA