Smuda ma szefa zespołu

- Jestem bardzo zadowolony - mówił po wygranym 1:0 meczu z Zagłębiem Sosnowiec trener Lecha Poznań Franciszek Smuda. To był ostatni sparing lechitów przed wznowieniem rozgrywek ekstraklasy

Oba zespoły spotkały się w Gutowie Małym, malutkiej wsi między Łodzią, Bełchatowem i Piotrkowem Trybunalskim. Antoni Ptak, który wybudował tam imponujący ośrodek piłkarski, wywrócił życie wsi do góry nogami. W sobotę przeżyła ona prawdziwy najazd drużyn, który sprawił, że przynajmniej na parę godzin zaludnienie Gutowa Małego wzrosło kilkukrotnie. Pojawienie się ekip Lecha i Zagłębia specjalnie jednak nikogo nie wzruszyło. Gospodarz, którego zagroda sąsiaduje z boiskiem ze sztuczną trawą, kilka razy w trakcie pierwszej połowy głośno przybijał deski...

Świetny plac do gry w Gutowie Małym okazał się niezwykle cenny po weekendowym ataku zimy. W ruch poszły ciepłe koce, czapki, rękawiczki i gorące napoje, a więc akcesoria, o których Lechici zdążyli zapomnieć w Turcji. Powoli zaczynali też zapominać, jak się wygrywa, co akurat nie było problemem dla Smudy. - Kiedyś wygrałem 13 sparingów, a pierwszy mecz w lidze dostałem wpier... Takie coś mnie nie interesuje - podkreślił trener Lecha.

Tak czy siak, jego piłkarze wygrali pierwszy raz w tym roku z drużyną, która gra w ekstraklasie swojego kraju. Inna sprawa, że Zagłębie jest już jedną nogą poza ligą. - Wynik meczu nie miał większego znaczenia. Chodzi o to, żeby wygrywać w meczach o punkty - przyznał Marcin Zając.

Zgoda. Zastanówmy się zatem, jakie szanse na wygrane w lidze ma Lech na podstawie tego, co pokazał w próbie generalnej przed wznowieniem rozgrywek. Na pewno poznaniacy poprawili grę w destrukcji. Gdyby nie kiks Dawida Kucharskiego, Zagłębie nie miałoby jedynej w meczu sytuacji bramkowej. Gol nie padł, bo Krzysztof Kotorowski znakomitą paradą obronił strzał głową Marcina Folca. Piłka trafiła jeszcze w poprzeczkę i wyszła w boisko. Postawa Kotorowskiego to dobry znak, bo to on najpewniej stanie w niedzielę między słupkami w Zabrzu. - Więcej atutów przemawia za nim, choćby dlatego, że Dolha miał długą przerwę - zauważył Smuda.

Poznaniacy szybko zdobyli gola po silnym strzale Hernana Rengifo zza pola karnego. Potem jednak też nie stwarzali sobie okazji. Sytuacja zmieniła się pod koniec meczu, gdy bramkarz Zagłębia musiał obronić parę strzałów. Wrażenie jest jednak takie, że stwarzanie sytuacji przychodzi lechitom z trudem. - Coś za coś. Mówiłem, że jak poprawisz grę w defensywie, to stracisz w ofensywie. I tak to na razie wygląda. Ale jeszcze się poprawimy - stwierdził trener Lecha.

Ze Smudą trzeba się zgodzić w jednym: zespół dość swobodnie radzi sobie w rozgrywaniu piłki, często bez jej przyjmowania. Ten ładny dla oka styl jest możliwy dzięki coraz bardziej dojrzałej grze Rafała Murawskiego, którego Smuda nazwał "szefem zespołu". - W środkowej strefie gra jest szybka, wymieniamy dużo podań. To jest to, co lubią kibice. W tym poprawa jest niesamowita - stwierdził trener. - Chłopaki grają tak, jak od nich oczekuję, a muszę pamiętać, jakim zespołem dysponuję. Ja nie mam dziesięciu reprezentant ów jak Wisła.

Czy wyraźna aluzja do braku znaczących wzmocnień oznacza, że Smuda ma żal, że zimą nie sprowadzono mu np. Manuela Arboledy? - Jak klub załatwi transfer Arboledy, to będzie przesuperowo, a jak nie, to wycisnę, co się da z tego materiału - mówi szkoleniowiec Lecha.

Lech Poznań - Zagłębie Sosnowiec 1:0 (1:0)

Bramka: Rengifo (5., po podaniu Wilka)

Lech: Kotorowski (46. Dolha) - Kikut, Bosacki, Kucharski Ż, Henriquez (86. Szyszka) - Zając (59. Kononowicz), Murawski, Bandrowski (75. Injac), Wilk (66. Pitry) - Quinteros - Rengifo.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.