MŚ w Falun. Być dawną Justyną. Choćby na dwie godziny

Najważniejsze na początek: w czwartek od 13 eliminacje, a od 15.15 finały sprintu stylem klasycznym. Konkurencja, na której Justynie Kowalczyk zależy w tych mistrzostwach świata najbardziej. Relacja na żywo w Spor.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Była wiosna po igrzyskach w Soczi, jeszcze nie zapadła decyzja, czy Kowalczyk skończy karierę, czy jednak będzie biec dalej, a Are Mets, najgłośniejszy w ekipie serwismenów, już raportował jej z Falun: "Trasa sprintu trudna, będzie ci się podobać". Wtedy te mistrzostwa wydawały się bardzo odległe, było wiele ważniejszych problemów. Justyna za Falun nigdy nie przepadała, choć tu odbierała Kryształowe Kule. Dawała czasem do zrozumienia, że akurat 2015 rok może być dobrą okazją do zrobienia sobie przerwy od biegania, bo szwedzkie MŚ niespecjalnie przemawiają do jej wyobraźni. Ale została przy narciarstwie, dobiegła do mistrzostw, mało tego, zostanie na północy Szwecji na dłużej, tydzień po MŚ wystartuje tutaj w Biegu Wazów, który ma być początkiem drugiej części jej kariery: tej, w której ważne będą maratony, mistrzostwa świata i igrzyska. A w Pucharze Świata - już tylko wybrane starty.

O co będzie walczyć w Falun Justyna, wie tylko ona sama. Jeszcze nie stała tej zimy indywidualnie na podium, od pewnego momentu wszystko podporządkowała mistrzostwom, odrabiała zaległości, na nowo dopasowywała narty, by już się nie powtórzyły problemy ze smarowaniem z początku sezonu. Nie startowała od ponad miesiąca, od nieudanego biegu na 10 km w Rybińsku. Po nim trener zdecydował, że jeśli Falun ma się udać, trzeba oszczędzać siły, i wycofał Justynę z następnych startów. To był jeden z najtrudniejszych momentów sezonu, może nawet trudniejszy niż omdlenie na Alpe Cermis w finale Tour de Ski. Ale może jednocześnie był punktem zwrotnym.

Kowalczyk nie było w ostatni weekend podczas próby generalnej sprintu stylem klasycznym w Östersund. Wygrała Marit Bjorgen, a w sześcioosobowym finale było pięć Norweżek i jedna Szwedka Stina Nilsson. Sezon w pigułce. Jeśli dziś powtórzy się podium z Östersund: Bjorgen, Maiken Caspersen Falla, Nilsson - nie będzie zdziwień. Nie będzie ich też, jeśli Bjorgen wystartuje w każdej z sześciu konkurencji mistrzostw i w każdej wywalczy medal. - Jestem być może w najlepszej sprinterskiej formie w karierze - mówi Marit. Wczoraj na konferencji słyszała też pytania, czy norweska dominacja wynika z siły tej drużyny, czy słabości innych. I odpowiadała, że gdy Kenijczycy wygrywają maratony, to nikt im nie zarzuca, że była słaba stawka. - Ja też chciałabym się już przekonać, w jakim miejscu jest teraz Kowalczyk - mówiła Bjorgen. Można to pytanie zadać inaczej: czy jeszcze może wrócić dawna Justyna. Choćby na te dzisiejsze dwie godziny sprinterskich wyścigów.

- Plan? Jak najszybciej do mety - mówi Justyna. - Plan na całe mistrzostwa? Cztery razy najszybciej do mety - ucina. Trasa jej się podoba. - Jest trudna i technicznie, i wydolnościowo, co się rzadko zdarza w tak wielkiej imprezie. Biegamy po męskiej trasie sprinterskiej, co też się rzadko w MŚ zdarza - tłumaczy Kowalczyk (kobiecą trasę sprinterską organizatorzy zostawili na zawody drużynowe, w których Justyna pobiegnie z Sylwią Jaśkowiec). - Są dwa mocne podbiegi, z których potem trzeba dobrze zjechać. Ale to już są dużo łatwiejsze zjazdy, niż kiedyś bywały w Falun. Ma być ciepło, miękki śnieg, co też powinno ograniczyć szybkość zjeżdżania - mówi Polka.

W ostatnich latach sprint klasyczny był oprócz 10 km klasykiem najmocniejszą bronią Justyny. Ale też przyniósł jedno z największych rozczarowań w karierze: gdy dwa lata temu w Val di Fiemme upadła w finale i uciekł jej medal, który wydawał się pewny. Wygrała wtedy ostatnie sprinterskie zawody przed MŚ, wygrała cztery z rzędu po MŚ. Dziś to inna Justyna, ale też inna presja. A ten sprinterski czwartek to pewnie najważniejszy dla niej dzień sezonu.

Zanosi się jednak przede wszystkim na wojnę szwedzko-norweską. Charlotte Kalla patrzy z okładek magazynów i z reklam, Norwegowie już rozstawili swoje pole namiotowe przy stadionie. Nigdzie nie kochają biegów tak mocno jak w tych dwóch krajach, ale Falun 2015 to będą zupełnie inne MŚ niż Oslo 2011. Tam był rozmach olimpijski, setki milionów koron wydane na nowe skocznie i przebudowę tras, oszałamiające projekty, urok dużego miasta, ponadstutysięczny tłum na stadionie biegowym i trasie. Ale była też czasami męcząca nadgorliwość przy wszelkich nakazach i zakazach. A w Falun zawsze było skromnie, kameralnie, cieplej. Tu przez lata biuro prasowe miało siedzibę w małym przedszkolu przy trasie, a przy obsłudze Pucharu Świata pracowały całe rodziny. I mistrzostwa świata też nie były powodem, by się ścigać na wystawność z Oslo. Będzie inaczej. Niekoniecznie gorzej.

O karierze Justyny Kowalczyk i historii biegów narciarskich przeczytaj w książce >>

Bukmacherzy typują

złotą medalistkę w sprintach

Źródło: bwin.com

Copyright © Agora SA