Józef Łuszczek: Teraz się nie boję, bo już nie ma się czego bać. I nie ma o czym gadać - Tour de Ski jest dla nas skończone. Bardziej się martwię, że mistrzostwa są już niedaleko, a formy u Justyny ciągle nie widać.
- Na razie jest bardzo słabo i martwię się, bo pewnie sama Justyna liczyła, że będzie lepiej. Ona cały czas przegrywa z najlepszą o minutę w konkurencji, w której jeszcze rok temu wygrywała, jak chciała. Na początku tego sezonu po minutę z okładem dostawała od Johaug, a teraz w Oberstdorfie o ponad minutę [1:04,3] lepszy czas od niej miała Marit Bjoergen. I to mimo że sama musiała uciekać, a Justyna biegła w grupie. Czyli czas mija, a ona się nie poprawia. Ta strata jest za duża.
- Do mistrzostw jest jeszcze trochę ponad półtora miesiąca, dlatego w Falun może być lepiej, niż jest teraz. Ale czy tak dobrze, żeby był medal? Wolę w tym momencie nie typować. Na razie jest tak, że Justyna walczy niesamowicie, że się nie poddaje, ale bardzo szybko brakuje jej paliwa. Niestety, jak się nie ma formy, to nic się nie da zrobić. W biegach się nie oszuka, niczego się nie wymyśli, jeśli się nie zdąży wypracować tego, co trzeba. Na szczęście teraz nie jest jak w moich czasach. Wtedy się zapieprzało i albo się z formą trafiło, albo nie, bo wszystko się robiło na czuja. No i raz przyszła za późno, raz za wcześnie, rzadko wtedy, kiedy się chciało. Dzisiaj są specjaliści, są przeróżne badania, wszystko cały czas się kontroluje, więc zostaje nam wierzyć, że sztab Justyny ma dobrze wszystko rozplanowane i że może jednak nie przyjdzie nam liczyć w Falun tylko na loteryjny sprint.
- Pewnie do ćwierćfinałów wejdzie, ale ten sprint nie ma znaczenia, bo nawet jak Justyna nieźle powalczy, to i tak wygra Bjoergen, zgarnie 60 sekund i jeszcze bardziej wszystkim odjedzie. Kowalczyk nie ma już szans nie tylko na wygranie Tour de Ski, ale też na podium w końcowej "generalce". Do Weng i Johaug traci po minucie [53,4 i 47,8 s], do Bjoergen dwie minuty [1:54,6], jest więc po zabawie. Mówię tak, bo jej miejscami poza pierwszą trójką nie umiem się emocjonować. Ona sama na pewno też nie. Ale niech biega w tym tourze po to, żeby się na którymś etapie pokazać, żeby zrobić wynik, który da jej wiarę, że Norweżki jednak można złapać.
- Może uda się dzień po sprincie, 7 stycznia w Toblach? Tam będzie 5 km "klasykiem", a czuję, że teraz to właśnie w takim biegu może być jej najłatwiej dostać się na podium. Widać, że w pierwszych częściach "dziesiątek" jest dużo lepsza niż w drugich. Poza tą "piątką" ciekawy i dobry dla Kowalczyk może być jeszcze przedostatni etap, czyli bieg na "dychę" stylem klasycznym ze startu wspólnego. Może tam da radę utrzymać się z Norweżkami dłużej? Poza tymi dwoma biegami Kowalczyk nie ma czego w tym tourze szukać. Zapomnijmy o nim, zapomnijmy o Pucharze Świata i myślmy o mistrzostwach. Też mi jest przykro, że to tak wygląda. Jestem jednym z wielu kibiców, których Justyna przyzwyczaiła do robienia niemożliwych rzeczy. Ale, niestety, teraz Kowalczyk to jest wielka ambicja, ale to nie jest forma.
Jedyna taka talia kart! Stoch, Kowalczyk, Wlazły... [ZDJĘCIA]