Wimbledon. Mały finał Radwańskiej

Polka będzie walczyć z Sabine Lisicki w półfinale Wimbledonu. Musi przetrzymać potężne serwisy i forhendy. Jeśli podoła, otworzy sobie drogę do zwycięstwa w turnieju. Szansa jest wyjątkowa. Relacja na żywo ze spotkania na Sport.pl

Niemieccy i polscy dziennikarze żartowali w Londynie, że nie mogą oprzeć się poczuciu déja vu. Równo 12 miesięcy temu też rozmawialiśmy ze sobą przed polsko-niemiecką bitwą o finał Wimbledonu.

Wtedy Agnieszka Radwańska mierzyła się z mającą polskie korzenie Angelique Kerber, której dziadek wybudował centrum tenisowe Angie w Puszczykowie. Teraz jej rywalką będzie 23-letnia Sabine Lisicki (WTA 24). Jej ojciec Ryszard przed emigracją za Odrę pracował jako wykładowca na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu.

- Faktycznie, też Niemka, też polskiego pochodzenia i też po ciężkim ćwierćfinale, ale to będzie zupełnie inny mecz - powiedziała Radwańska (nr 4), która w 2012 r. pokonała Kerber w dwóch setach.

Z Lisicki zna się od dziecka, już jako 10-latki grały w tych samych turniejach. Do dziś zamienią czasem kilka słów po polsku, ale Radwańska zaznaczyła, że nie jest z nią tak blisko jak z Kerber i Dunką Karoliną Woźniacką, które określa mianem przyjaciółek.

Mamo, nie chcę przegrać do zera

- Sabina to specjalistka od gry na trawie, zawsze spisywała się na niej lepiej niż na innych nawierzchniach. Bardzo dobrze serwuje, czasem z prędkością 200 km/godz. Odbiór jej serwisu będzie kluczem - mówi Polka.

Lisicki już cztery raz dochodziła w Londynie do ćwierćfinałów, drugi raz przebiła się do półfinału. Że gra mocno, to właściwie mało powiedziane. W 1/8 finału sensacyjnie powaliła siłaczkę wszech czasów Serenę Williams, wyrzucając główną faworytkę z turnieju. W ćwierćfinale ręki nie wstrzymała, rozbiła inną siłaczkę - Estonkę Kaię Kanepi. Brad Gilbert, były trener Andre Agassiego, a na Twitterze mistrz wymyślania przezwisk tenisistów, trafił chyba idealnie: Sabine "Bum-Bum" Lisicki.

Po nokaucie Sereny Niemka stała się faworytką bukmacherów do końcowego zwycięstwa (z kursem 2,2, Radwańska jest druga z kursem 3,5). Wiadomo, że na złotej paterze Venus Rosewater Dish, wręczanej po sobotnim finale, pojawi się nowe nazwisko. W drugiej parze zmierzą się Belgijka Kirsten Flipkens (WTA 20) i Francuzka Marion Bartoli (WTA 15). Żadna z półfinalistek jeszcze nie wygrała Szlema. Tylko Radwańska i Bartoli grały w finałach. Ale z Bartoli Polka wygrała siedem, a z Flipkens - trzy razy. Z żadną nie przegrała. Tylko z Lisicki ma bilans 1-1.

- Mecz z Agnieszką to mały finał dla obu z nich. Kto przetrwa, ten powinien triumfować w sobotę - uważa Doris Henker pisząca z Londynu m.in. do "Münchner Merkur".

Polscy kibice mogą pamiętać mecz Lisicki z Radwańską w Dubaju w 2012 r., gdy Polka efektownie zwyciężyła na twardym korcie 6:2, 6:1, plącząc Niemce nogi. - Mamo, nie chcę przegrać do zera - płakała wówczas na korcie Lisicki.

- Sabine się zmieniła, jest pewna siebie, uśmiechnięta, w Wimbledonie czuje się świetnie. W zeszłym roku ojciec przestał ją trenować i oddał w ręce profesjonalistów. Wypróbowała aż trzech szkoleniowców, w końcu trafiła w dziesiątkę. Od maja pracuje z Belgiem Wimem Fissette, byłym trenerem Kim Clijsters. Sabine jest zachwycona, mówi, że atmosfera jest świetna. Nie widać po niej, że miałaby nie wytrzymać presji - dodaje Henker.

Według Niemców Fissette zachęcił ją do totalnej ofensywy. Do tej pory wszyscy eksperci kręcili nosem, że Lisicki, zamiast strzelać, powinna postawić na regularność. Belg jako pierwszy powiedział: "Nie rób nic wbrew swojej naturze".

Jest się czego bać? - Mecz z Dubaju nie ma znaczenia, mamy Wimbledon 2013. Agnieszkę czeka trudna przeprawa. Kluczem jest odbiór serwisu Niemki. Ale Agnieszka miała już przetarcie z mocno serwującą zawodniczką, Amerykanką Madison Keys, która posłała 15 asów - mówi Tomasz Wiktorowski, trener Polki. - Z głębi kortu Lisicki nie atakuje tak dobrze jak Serena. Wiadomo, że w półfinale lepsza jest Sabina niż Serena - dodał.

Wielkie zdjęcia Radwańskiej po zwycięstwie nad Na Li były w każdej brytyjskiej gazecie. "Guardian" napisał, że Polka to najinteligentniejsza tenisistka, że choć jest delikatna fizycznie, to absorbuje energię rywalek i umie powalić siłaczki sprytem oraz techniką. Felietonista "Timesa" Simon Barnes podkreślił, że choć we wtorek gonił go deadline w gazecie, miał ochotę na jeszcze jeden set, tak świetny mecz grała Polka z Chinką.

Tenis zawsze trochę boli

Co o szansach mówią gwiazdy? Martina Navratilova postawiła na Lisicki, tak samo Boris Becker. Oboje uważają, że Polka jednak złamie się pod ostrzałem Lisicki.

- Agnieszka ma instrumenty, by rozrzucić Sabinę po korcie, zmusić ją do błędów, bo ma różnorodny tenis, miesza uderzenia - powiedziała "Gazecie" Jana Novotná, mistrzyni Wimbledonu z 1998 r. - Ale Lisicki sprawia wrażenie, że dorosła do wielkich zwycięstw. Gra bardzo pewnie. To typ zawodniczki, która kocha kort centralny, uwielbia, gdy stawka jest duża i wszyscy na nią patrzą. Agnieszka często gra nierówno, nie zawsze widać po niej, że zależy jej na wyszarpaniu zwycięstwa za wszelką cenę. Dużo będzie zależało od tego, czy Agnieszka wytrzyma fizycznie. Po ćwierćfinale wyglądała na bardzo zmęczoną - dodała Novotna.

- Też martwię się o te opatrunki na udzie. Agnieszka ma większe doświadczenie, ale przewagi psychologicznej nie ma, bo Lisicki też grała już w półfinale Szlema. Jeśli chce wygrać, musi rozgryźć serwisy Niemki. I chronić swoje drugie podanie, bo wciąż łatwo je atakować - powiedziała "Gazecie" Amélie Mauresmo, mistrzyni Wimbledonu z 2006 r.

- Agnieszka może wygrać turniej. Ale każda z tych dziewczyn może. W półfinałach liczy się to, kto jest mocniejszy psychicznie, rankingi nie grają - uważa Fabrice Santoro, były francuski tenisista, dziś komentator telewizyjny.

Jedną wątpliwość możemy rozwiać na pewno. O zdrowie Agnieszki martwić się raczej nie trzeba. Na środowym treningu nie miała na udzie opatrunku. - Tenis zawsze trochę boli. Zrobię wszystko, żeby się zregenerować, jest trochę czasu. To jest półfinał Szlema, nie ma limitu, jeśli chodzi o ból. Zniosę wszystko - powiedziała Agnieszka.

Ta bitwa rozstrzygnie się raczej na korcie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.