Radwańska w trzech setach (4:6, 6:3, 6:3) pokonała Pironkową i awansowała do ćwierćfinału. W ćwierćfinale Agnieszka Radwańska zmierzy się z Na Li, która bardzo łatwo (6:2, 6:0) pokonała Robertę Vinci. Jeżeli awansuje do półfinału, nie zagra w nim z Sereną Williams, bo ta odpadła z turnieju, przegrywając z Sabiną Lisicką.
- Widziałam, że Serena odpadła w trakcie mojego meczu, bo na tablicy wyników przeskakiwały spotkania z innych kortów. Ale co z tego? To niczego nie zmienia. Ten turniej jest tak nieprzewidywalny i pełen niespodzianek, że nie można patrzyć dalej niż na swój następny mecz - ocenia Radwańska.
Po raz pierwszy w historii tenisa trzech Polaków zagra w ćwierćfinale wielkoszlemowego turnieju. - Polski poniedziałek? Jasne, że wiem, widziałam mecze chłopaków w telewizji, dopóki nie musiałam iść na mój mecz. Mam zamiar obejrzeć w środę spotkanie Łukasza i Jurka. I dobrze się bawić. Polski ćwierćfinał. Przecież to jest coś niesamowitego. Za kim będę? O, nie... Na pewno nie będę nic sugerować, to byłoby nie fair. Po prostu cieszmy się z tego, że Polak będzie w półfinale [kilka dni wcześniej na pytanie zagranicznych dziennikarzy, kogo z Polaków lubi najbardziej, Agnieszka odparła, że Janowicza - red.].
Z Na Li Polka zagra w czwartek o 14.30 na korcie centralnym. - Grałyśmy ze sobą tyle razy, że wszystko o sobie wiemy. Ciężki mecz, ale postaram się zagrać jak najlepiej. Na pewno przeciwko niej muszę zagrać agresywnie. To będzie najważniejsze. Zdaję sobie sprawę, że jestem najwyżej rozstawioną zawodniczką, która została w turnieju, ale nic mi to nie daje - ani łatwiej się nie gra, ani trudniej. Mecz trzeba wygrać na korcie.