Australian Open. Janowicz ma spore szanse w III rundzie

Jerzy Janowicz pokonał Gaela Monfilsa 6:4, 1:6, 6:7 (3-7), 6:3, 6:3 w efektownym pięciosetowym thrillerze w II rundzie Australian Open. Kilka słów na szybko: Po pierwsze, w sensie emocji, bardzo dobrze się oglądało to spotkanie, szczególnie ostatni set mógłby konkurować z końcówkami spotkań piłkarzy ręcznych. Były asy, ostre jak żyletki dropszoty i woleje, piękne kończące bekhendy po linii itd. Monfils ewidentnie zmagał się ze zmęczeniem, Janowicz potrafił to wykorzystać grając agresywnie. Brawo - pisze na swoim blogu "Serve & Volley" Jakub Ciastoń, ekspert tenisowy "Gazety Wyborczej" i Sport.pl.

Dyskutuj z autorem na jego fanpage'u

Oceniając na chłodno - Janowicz mógł wygrać ten mecz szybciej, bo jako gracz ofensywny miał szansę zdobyć na korcie przewagę nad Francuzem wcześniej. Co by nie mówić, Monfils to jednak zawodnik lubiącym przede wszystkim kontratak i bieganie za linią końcową.

Pierwszy set Polak zagrał idealnie - skoncentrowany, spokojny, konsekwentny. Bardzo sprytnie rozrzucał rywala po rogach kortu, zmuszał do biegania i szukał winnerów, dopiero, gdy był pewny swego.

Zupełnie niepotrzebnie speszyły go jednak niewykorzystane breakpointy na początku drugiej partii. Janowicz tak się tym zdeprymował, że koncentracja uleciała, pojawiły się błędy i szalone pomysły - jak lawina dropszotów i innych sztuczek technicznych, zupełnie niepotrzebnych.

Całe szczęście, że Janowicz opamiętał się w czwartym secie, być może widząc, że Monfils jest zmęczony, znów wrócił do planu A, czyli zmuszania rywala do biegania. Czekał ze spokojem na okazje i dopiero wtedy atakował mocniejszymi forhendami, czy bekhendami po linii. W pewnym momencie, nawet dropszoty zaczęły mu wchodzić.

To było efektowne zwycięstwo, pokazujące, że Janowicz potrafi walczyć, i - co jeszcze ważniejsze - uspokoić swoją grę, gdy wymaga tego sytuacja. Ale nie oszukujemy się, Monfils nie zagrał dziś na jakimś niebotycznym poziomie. Mecz dobry, ale nie wybitny.

Kolejnym rywalem Janowicza będzie Feliciano Lopez, leworęczny Hiszpan, 14. w rankingu ATP. Moim zdaniem, jak najbardziej w zasięgu Janowicza. Lopez męczy się w tym turnieju, pięciosetówkę grał już w I rundzie z Denisem Kudlą (10-8 w piątym secie), w II rundzie awansował po kreczu Adriana Mannarino. W Szlemach często zawodzi, gra chimerycznie. Janowicz - oczywiście też, ale analizując siłę ognia, ogromną przewagę powinien mieć Polak.

Janowicz, jeśli mierzy wysoko, musi jednak spróbować całe mecze grać tak, jak pierwszą i piątą partię z Monfilsem. W końcu trafi bowiem na rywala, który nie da mu tylu szans na odrodzenie, co Monfils. Trzymam kciuki.

Jak osiągali sukces? Przeczytaj biografie najlepszych światowych tenisistów >>

Zobacz wideo

"Gienia, wyjdź za mnie!" Kibice na Australian Open

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.