- Oglądałem Janowicza w pierwszym meczu w Rzymie. Bardzo mi się podobał, ale w starciu z Jo-Wilfriedem Tsongą daję mu tylko 10 proc. szans na zwycięstwo - mówił nam przed meczem tenisowy komentator Eurosportu Witold Domański.
Janowicz wykorzystał w pełni te nikłe szanse, jakie przed meczem mu dawano. Polak imponował potężnym i dokładnym serwisem. Nie gorzej grał forhendem i przy siatce. Łodzianin ani razu nie dał się przełamać, a nawet nie dał rywalowi ani jednego break pointa. Grał brawurowo, z fantazją. Zdarzało się, że wyobraźnia ponosiła Janowicza, ale koniec końców Tsonga nie potrafił znaleźć sposobu na taktykę Polaka.
Łodzianin założył sobie przed meczem, by skracać wymiany, atakować returnem, bądź w 2-3 zagraniu. Francuz, któremu na mączce nie gra się komfortowo, miał problemy z przemieszczaniem się po korcie i grą w defensywie. Janowicz wykorzystał to doskonale.
Było to pierwsze spotkanie na korcie zajmującego 24. miejsce w rankingu ATP Janowicza z wyżej notowanym rywalem (ósmy na światowej liście). Kolejnym przeciwnikiem łodzianina, który w pierwszej rundzie wygrał z Kolumbijczykiem Santiago Giraldo (7:5, 6:2), będzie rodak Tsongi - Richard Gasquet (9.).
Gdyby Janowiczowi udało się pokonać także drugiego Francuza, to w ćwierćfinale będzie na niego czekał prawdopodobnie Roger Federer.