Prezes klubu opowiada o Janowiczu: Na korcie pełna agresja, poza kortem - nasz "Jerzyk"

- W trakcie gry jest pełen sportowej agresji, ale gdy mecz już się kończy, Jerzyk staje się... no właśnie naszym Jerzykiem - mówi w rozmowie z Łódź.sport.pl Ewa Wróbel-Nadel, prezes MKT, którego barw broni Jerzy Janowicz.

Janowicz przebojem wdarł się do setki rankingu ATP, a w ostatnich miesiącach prezentuje kapitalną formę. Jej zwieńczeniem są ostatnie występy na turnieju BNP Paribas Masters w Paryżu (z pulą nagród blisko 2,5 mln euro), gdzie łodzianin pokonał już dwóch zawodników z "TOP 20", a w środę ograł samego Andyego Murraya. W piątek około godziny 16 zawodnik łódzkiego MKT powalczy o awans do półfinału, a jego rywalem będzie Janko Tipsarević, kolejny zawodnik z pierwszej dziesiątki rankingu.

Szymon Bujalski: Co czuje prezes klubu, którego zawodnik robi przebojem wbija się do światowej elity i ograł właśnie trzeciego tenisistę świata?

Ewa Wróbel-Nadel: Chciałabym powiedzieć, że nie jestem zaskoczona (śmiech). A tak na poważnie, to pokładaliśmy w Jurka wielkie nadzieję i wierzyliśmy, że będzie stać go na niespodziankę. Jurek technicznie do takiej gry był gotowy. Chodziło o to, żeby był też gotowy mentalnie. I jak widać już jestem i może wygrywać z najlepszymi.

Jurek niedługo skończy 22 lata, ma kapitalne warunki fizyczne i ogromny talent. Drzwi do wielkiej kariery stoją przed nim otworem.

- Mam nadzieję, że przez nie przejdzie i że wreszcie znajdzie się sponsor, a Jerzyk będzie mógł tylko i wyłącznie oddać się treningom, a nie myśleniu o tym, czy będzie miał pieniądze na wylot na turniej, czy nie. Oby od teraz jego kariera nie była usłana kolcami, a samymi płatkami róż (śmiech). Jurkowi trzeba też życzyć mnóstwo zdrowia, bo jak wiadomo tenis jest bardzo kontuzjogennym sportem.

Janowicz jest niezwykle pewny siebie. Sam kiedyś powiedział o sobie, że czasami bywa na korcie chamem. A jaki jest poza kortem?

- Na początek powiem, że nie zgodzę z taką ocenę jego postawy na korcie. Proszę zauważyć, jak on się profesjonalnie na tym korcie zachowuje, jak traktuje swojego przeciwnika, jak zachowuje się po wygranych meczach. Jurek zawsze jest pełen szacunku i kultury, a widząc jego podejście może być tylko z tego dumnym. Co prawda w trakcie gry jest pełen agresji, ale jest to tylko agresja sportowa. To trzeba wyraźnie podkreślić. Natomiast gdy mecz już się kończy, Jerzyk staje się... no właśnie naszym Jerzykiem. Czyli bardzo sympatycznym, młodym człowiekiem, który robi to, co kocha. To normalny chłopak, bardzo uprzejmy, tak jak każdy ma swoje pasje. Od rówieśników różni się tym, że nie może spędzać tak wielu godzin spotykając się ze znajomymi czy oddając się tym innym pasjom. Jurek musi dużo trenować, dużo podróżować, a to wymaga czasu. Chcę jednak podkreślić, że to bardzo skromny chłopak i może to zabrzmi banalnie, ale po prostu nie gwiazdorzy.

Jak to się stało, że ponad rok temu Janowicz został zawodnikiem MKT?

- Jurek trafił do klubu już jako mały chłopiec, to tutaj stawiał swoje pierwsze kroki. Później z powodu słabej infrastruktury rodzice przenieśli go do innego klubu, gdzie po prostu miał lepsze warunki. Ostatnio to się jednak nie zmieniło, a po oddaniu do użytku nowej hali [zbudowanej w 2011 roku za 5 mln zł - przyp. red.] stan naszej bazy zdecydowanie się polepszył. I dlatego z powrotem wrócił do nas.

To wy się wróciliście do Janowicza, czy Janowicz do was?

- Powiedziałabym, że tu nikt się do nikogo nie zwracał. Jeżeli ktoś kocha tenis, to po prostu stara się pomagać. Jurek w okresie gdy nie był naszym zawodnikiem również trenował na naszych kortach i udostępnialiśmy mu wszystko, co posiadaliśmy. Po prostu uważaliśmy, że nie ma znaczenia czyj to jest zawodnik. To zawodnik przede wszystkim polski, a do tego z ogromnym potencjałem. I dlatego należy i warto mu pomagać. Może Jurek zobaczył, że z naszej strony jest olbrzymia życzliwość i stąd pomysł na zmianę barw klubowych.

Jak często Janowicz trenuje w Łodzi?

- Jak tylko wraca z turniejów, to zawsze u nas trenuje. Są tygodnie, gdy można go spotkać bardzo często, są takie, gdy bywa rzadziej. Kiedyś, gdy przegrywał we wcześniejszych rundach turniejów, to bywał u nas częściej (śmiech). Teraz, gdy często dochodzi do decydujących faz, to jego pobyty są oczywiście krótsze. Ale przed wylotem do Paryża trenował u nas prawie przez tydzień, także spotkać jeszcze go można (śmiech).

Jurek w ciągu krótkiego czasu przebojem wdarł się do wielkiego tenisowego świata. Z tego co pani mówi, to jednak można być pewnym, że woda sodowa do głowy mu nie uderzy.

- Jego umiejętności już wcześniej pokazywały, że on w tej tenisowej elicie jest. Brakowało tylko kilku dobrych wyników, które spowodowały, że pojawił się w rankingu na zupełnie innej pozycji. Natomiast jego gra na przestrzeni ostatnich miesięcy się nie zmieniła, bo on od dłuższego czasu prezentuje tak dobrą formę. Ale Jerzyk na pewno zmienił się mentalnie, nabrał wielkiej pewności siebie, czego efekty widzimy. Myślę, że Janowicz jest w stanie wygrać z każdym i na pewno dalej będzie pracował, by tak było.

Jest pani blisko Jurka, na pewno może więc pani przytoczyć niejedną ciekawą anegdotkę z jego udziałem.

- Jedna z nich dotyczy "Jerzyk Cup", czyli turnieju dla dzieci, który organizuje cyklicznie. Jurek w każdym z tych turniejów uczestniczy, gra z dziećmi, bawi się z nimi, zachowuje się jak kolega z kortu. Była prześmieszna sytuacja, gdy Jurek ostatnio grał na turnieju w Poznaniu, gdzie wybraliśmy się właśnie z dziećmi z klubu, by obejrzeć jego mecz w finale. Po spotkaniu dzieciaki, które przecież grają na korcie obok Jurka, pobiegły do niego i prosiły o autograf, jakby widziały go po raz pierwszy w życiu. A nie dość, że taka grupka znikąd nagle w otoczeniu VIP-ów obskoczyła Jurka, to jeszcze dodatkowo odśpiewała mu "sto lat". Jurka to bardzo rozbawiło, ale i wzruszyło. Dzieci zresztą też, bo było to dla nich wielkie przeżycie. Tradycyjnie otrzymał też od nas małą maskotkę jeżyka. Myślę, że wkrótce będzie miał już ich całą kolekcję (śmiech). Ma kryształowego, ma drewnianego, ma wiele innych... Może to nawet dobry moment, by ogłosić konkurs na najlepszą "maskotkę jeżykową" (śmiech)? Powodów do ich wręczenia jest przecież ostatnio bardzo wiele.

Skoro o dzieciach mowa - po ostatnich sukcesach Janowicza dzieciaki zgłaszają się do klubu drzwiami i oknami?

- Na pewno gdy jest taki idol, który może stanowić wzór, to i chętnych przybywa. A Jurek takim idolem już jest. Myślę, że ma szanse zrobić dla polskiego tenisa nawet więcej niż Agnieszka Radwańska.

Więcej o:
Copyright © Agora SA