Skoki narciarskie. Stoch: W połowie rozbiegu mnie przytrzymało

- To było niedopatrzenie z mojej strony, za które sędziowie mogli mnie zdyskwalifikować, i to zrobili. Było mi przykro, że przeze mnie cierpiała cała drużyna - komentował sobotnią dyskwalifikację Kamil Stoch. W niedzielę Polak był siódmy.

- Z miejsca jestem zadowolony, natomiast nie ze swojej pracy, nie ze swoich skoków. Nie były tak dobre jak w piątek. Były trochę spóźnione, przez co odbicie nie było płynne i nie było swobody i energii - mówił Stoch.

Polak skarżył się na śnieżycę, która skomplikowała skoki w drugiej serii. - Tory w drugiej serii nie były już takie szybkie jak w pierwszej. Poczułem w połowie rozbiegu lekkie przytrzymanie, co trochę mnie wybiło z równowagi, ale mimo to skoczyłem solidny skok - analizował.

Ogólnie był jednak zadowolony. - Cieszę się, bo jestem już naprawdę na wysokim poziomie. Minimalne błędy powodują, że czołówka się tasuje, a to jest ważne dla mnie, żeby mieć tę świadomość, że już jestem w tym miejscu, na które tak ciężko pracowałem - mówił.

Stoch wrócił też do sobotniej dyskwalifikacji. - Nie było złości. Było to niedopatrzenie z mojej strony, za które sędziowie mogli mnie zdyskwalifikować, i to zrobili. Było mi przykro, że przeze mnie cierpiała cała drużyn.

Zobacz wideo

Specjalny serwis o skokach? Sprawdź Skijumping.pl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.