Skoki narciarskie. Tajner: Wierzymy, że trening na Wielkiej Krokwi rozwiąże problemy

- Decyzja, czy Kamil Stoch wystartuje w Lillehammer, zapadnie w środę po treningu na Wielkiej Krokwi. Wtedy Łukasz Kruczek postanowi też, kto jeszcze jest w formie, by skakać w Norwegii. Zły początek rywalizacji w Pucharze Świata wymaga reakcji - mówi Apoloniusz Tajner, prezes PZN. Kwalifikacje do zawodów w Lillehammer odbędą się w piątek o godzinie 18.

Dariusz Wołowski: Niepokoi pana bardzo słaby start polskich skoczków w Pucharze Świata?

Apoloniusz Tajner: Tak. Wszystkich niepokoi, widać wyraźnie, że kadrowiczom potrzeba spokojnego treningu. W konkursach PŚ oddaje się jeden skok na godzinę, to za mało, by zawodnik skorygował błędy, odzyskał automatyzm i pewność tego, co robi. W stresie wywołanym rywalizacją o punkty bardzo o to trudno. Trzeba potrenować, to jest jasne dla trenera Kruczka i wszystkich skoczków. Dlatego już od piątku, od pierwszych zawodów w Kuusamo naciskaliśmy na Tatrzański Związek Narciarski, by w tempie ekspresowym przygotował do treningu Wielką Krokiew. TZN wygrał przetarg na przygotowanie obiektu, staramy się, by dostał wszelką pomoc od Centralnego Ośrodka Sportu. Sprawa jest pilna. Kilka lub kilkanaście skoków oddanych jeden po drugim może odmienić wiele w dyspozycji zawodników kadry, bo do sezonu przygotowani są dobrze. Przygotowania przebiegły harmonijnie, bez kontuzji. Teraz chcemy, by zawodnicy w Pucharze Świata skakali na swoim poziomie. Nikt nie wymaga od nich cudów, niech skaczą, jak potrafią. Bo na razie robią to znacznie poniżej możliwości.

Kiedy Adam Małysz miał kłopoty z formą, szukał treningów na mniejszych skoczniach. Tam najłatwiej dostrzec i poprawić błędy techniczne.

- To prawda, ale ani w Polsce, ani w Europie nie ma mniejszej skoczni, która byłaby zaśnieżona i gotowa do treningów. Dlatego ten wariant odpada. Wierzymy, że trening na Wielkiej Krokwi rozwiąże problemy. Mamy przyrzeczenie TZN, że Łukasz Kruczek z zawodnikami będą mogli na nią wejść już we wtorek wieczorem. Najpóźniej w środę rano wybieram się na ten trening. Trener kadry ma już doświadczenia, na przykład sprzed dwóch lat, gdy wejście w sezon naszych skoczków było jeszcze trudniejsze. Wtedy rozwiązał problemy, nie widzę powodu, żeby teraz było inaczej. Wiemy, jaki potencjał mają Jan Ziobro czy Maciej Kot - muszą tylko poćwiczyć, by go wykorzystywać w rywalizacji o punkty PŚ.

Trener Kruczek mówił, że treningi w Zakopanem zdecydują, kto pojedzie na kolejne zawody do Lillehammer. Nie widział sensu, by wysyłać tych, którzy szukają formy.

- Trener mówił mi, że skład kadry poda w środę, po treningach na Wielkiej Krokwi. Może to będzie Kamil Stoch, może Piotrek Żyła, może ktoś jeszcze. Dziś tego nie wiadomo. Faktycznie: nie ma sensu, by ci, którzy potrzebują treningu, startowali w zawodach, bo metodą startową błędów nie poprawią i formy nie zbudują.

Stoch jest już zupełnie zdrowy i gotowy do skoków?

- W poniedziałek miał kolejne badanie stawu skokowego - tomografem u doktora Winiarskiego. Rozmawiałem z doktorem, wszystko wypadło dobrze. Przyczyną opuchlizny było pęknięte naczynko. Dziś jest OK. Kamil miał wczoraj przeprowadzić lekki trening, nie obciążając zbytnio lewej nogi, by dziś lub w środę stanąć z nartami na Wielkiej Krokwi. Jeśli próba na skoczni wypadnie pozytywnie, pojedzie do Lillehammer i będzie normalnie startował. Ale może też trener uzna, że na to za wcześnie. Kamil bardzo chce startować, pali się na skocznię, ale musi być zdrowy, by miało to sens.

Poza ubiegłym rokiem, gdy w Kuusamo Polacy eksplodowali formą na inaugurację sezonu, zwykle start był dla nich trudny. Kruczkowi najłatwiej byłoby przekonywać, że szykuje ich szczyt formy na Turniej Czterech Skoczni lub mistrzostwa świata w Falun.

- Nikt tak nie mówi, trener jest zaniepokojony wynikami kadry. Co nie znaczy, że nie wie, co się dzieje i jak sobie poradzić. Jestem pewien, że trzy-cztery treningi rozwiążą problemy naszych skoczków, jednych szybciej, drugich wolniej, ale spokojna praca jest jedynym wyjściem z sytuacji. Co oczywiście nie zmienia faktu, że najważniejsze zawody tego sezonu, na które wszyscy się szykują, wciąż przed nami. Zły start nie przekreśla szans naszych skoczków na sukcesy. Wróci Kamil, inni odzyskają formę i wszystko potoczy się normalnie.

Najważniejsze dopiero nastąpi, mistrzostwa świata w lutym, ale weterani Simon Ammann czy Noriaki Kasai już latają jak nakręceni. Dlaczego?

- Wie pan, to są skoki. Tu pewne rzeczy nie są takie oczywiste. Najłatwiej powiedzieć, że ci dwaj wielcy skoczkowie mają więcej doświadczenia, więc najlepiej ze wszystkich poradzili sobie na tak trudnej skoczni jak ta w Kuusamo. Wielka forma nikogo nie martwi, najwyżej trzeba się głowić, jak ją utrzymać do najważniejszych zawodów. W skokach zmiany formy i hierarchii zawodników następują zaskakująco szybko. Dlatego mimo złego startu naszych zawodników nie ma powodów do paniki. Spokojna praca na treningu zawsze skutkuje, tak jak było w przypadku Adama Małysza. Pracę Łukasza Kruczka w tym sezonie będziemy oceniać po jego zakończeniu.

A gdyby ta ocena miała wypaść negatywnie?

- Takie myślenie nie ma dziś w ogóle racji bytu. Trzeba rozwiązywać problemy, a nie wróżyć z fusów i starać się przeniknąć przyszłość. W większości dziedzin jest to bardzo trudne, w skokach, gdzie tak wiele się zmienia z konkursu na konkurs, po prostu niemożliwe.

Zobacz wideo

Za co kochamy Piotra Żyłę (poza skokami) [THE BEST OF]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.