Turniej Czterech Skoczni. Zmarnowana szansa Kamila Stocha

Tak jak w pierwszej serii uciszył 22,5 tysiąca kibiców wokół skoczni Bergisel, tak w drugiej wywołał ich nieopisany entuzjazm. Kamil Stoch powinien być na podium w Innsbrucku, ale w finale spadł na 108 metr i zajął ledwie dziewiąte miejsce

http://www.facebook.com/Sportpl >">Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

- Jestem zawiedziony, ale dostałem potężną nauczkę na przyszłość. W drugiej serii z zamkniętymi oczami powinienem skoczyć tak, by za chwilę zejść z podium z pucharem. Niestety, popełniłem błąd - powiedział po zawodach rozczarowany Kamil.

Trzeci konkurs 60. Turnieju Czterech Skoczni wygrał w Innsbrucku lider PŚ Andreas Kofler. Drugi w środę jego rodak Gregor Schlierenzauer ma ponad 17 punktów przewagi i szóstego stycznia w Bischofshofen nie powinien dać sobie triumfu w klasyfikacji generalnej. Chyba, że pogoda zdecyduje inaczej.

Schlierenzauer, zapytany przed zawodami, czy Stoch - zwycięzca kwalifikacji - jest w stanie zagrozić mu w wygraniu konkursu najpierw delikatnie się uśmiechnął, a potem odparł, że w zawodach skoncentruje się na sobie. Polak miał słaby skok w serii próbnej, ale w konkursie zachwycił.

Uzyskał 132,5 m i uciszył komplet czerwono-bialej-czerwonej publiczności zgromadzonej wokół Bergisel. Miał o ponad sześć punktów więcej od lidera 60. TCS. Po wygranych w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen Schlierenzauerowi marzyła się powtórka sprzed dziesięciu lat czyli triumf we wszystkich czterech konkursach. Wtedy dokonał tego Niemiec Sven Hannawald. W Innsbrucku Gregor uzyskał w pierwszej serii 131,5 m, a na telebimie pokazano skaczących z radości obecnych na trybunach rodziców.

Po skoku Kamila słychać było tylko ciszę, a widać Łukasza Kruczka, który na platformie trenerów z radości wzniósł oczy do nieba i kilka razy walnął pięścią w poręcz. Czwarte w karierze zwycięstwo Stocha było w jego zasięgu. W poprzednim sezonie zwyciężał w Zakopanem, Klingenthal i Planicy, w tym stał na podium w Lillehammer (trzeci) i Engelbergu (drugi). Pierwszego stycznia był czwarty w Ga-Pa i wszyscy uwierzyli, że tym razem skończy na podium na którym w konkursie TCS nigdy nie stał.

Kiedy na górze skoczni zostało ostatnich sześciu zawodników, nad Bergisel sypnął mokry śnieg i zerwał się wiatr. Zawody przerywano, Japończyk Ito uzyskał 91,5 m czyli o prawie 40 m mniej niż w pierwszej serii i spadł z szóstego na 27. miejsce.

Walter Hofer, dyrektor FIS ds. skoków wyszedł na zeskok i z niepokojem patrzył w niebo. Dał znak, żeby wznowić zawody i skończyć tak szybko jak się da. Zawodników puszczano niemal taśmowo. Szczęście uśmiechnęło się do Koflera. 131,5 m wystarczyło, by popsuł plany Schlierenzauera, który nie doleciał do 125 metra i był za kolegą z drużyny.

Później na górze został już tylko Stoch. Przed jego skokiem trąbki niepewnych austriackich kibiców przycichły, ale szybko zadudniły z nieprawdopodobną mocą. Polak popełnił błąd i zamiast podium było dziewiąte miejsce.

Klasyfikacja 60. TCS:

Klasyfikacja generalna Pucharu Świata:

TCS. Stoch nie wytrzymał presji. Nie wiadomo kiedy dostanie taką szansę...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.