Wojciech Fibak: Wrócił stary Kubot

- Wszystko jest w głowie Łukasza. Przestał grać automatycznie. Znów zaczął myśleć, analizować, wątpić w siebie - o problemach Łukasza Kubota, Michale Przysiężnym, o Nadalu i Federerze opowiada Wojciech Fibak.

Jakub Ciastoń: Co się dzieje z Kubotem? Przegrał z rzędu trzy mecze w I rundach.

Wojciech Fibak, legenda polskiego tenisa: Zaczął grać jak dawny Kubot, czyli niepewnie. Przestał wierzyć w siebie. Zaczęło się w meczu Pucharu Davisa z Finlandią. Przeleciał wtedy pół świata z Acapulco do Sopotu, żeby pomóc reprezentacji. Przedstawiał się na konferencjach jako "nowy Kubot", pewny siebie, zwycięski. Ale z Nieminenem nie umiał pokazać tej nowej klasy. I tą porażką zupełnie stracił pewność uderzeń, pogubił się. Opuścił Indian Wells, zrezygnował z punktów ATP, dalszego wspinania się w rankingu. Ciągle siedzi mu to w głowie. To trochę jak z Nadalem, który rok temu w Madrycie stracił pewność i rytm gry.

Chodzi tylko o psychikę? Łukasz miał też chyba pecha, bo wpadał na specjalistów od czerwonej mączki: Troickiego, Granollersa, Almagro.

- Po Australii był w Ameryce Południowej i doskonale sobie radził z fachowcami od kortów ziemnych. Rozbijał w puch Martineza, Hernandeza. Łukasz sprzed dwóch miesięcy wygrałby z Granollersem 6:1, 6:1. Wszystko jest w głowie. Przestał grać automatycznie. Po Pucharze Davisa znów zaczął myśleć, analizować, wątpić w siebie. Na to nałożyło się to, że Łukasz nigdy nie miał naturalnej wytrzymałości fizycznej. Jest pracowity, ale nie wygra meczu wytrzymałością Wilandera czy Borga. To też ma znaczenie na mączce. Po dobrym, wygranym secie z Almagro z Łukasza wyparowały i siła, i koncentracja, i wiara.

Ranking na poziomie 42. miejsca jest bardzo zawyżony?

- Przy całej sympatii dla Marty Domachowskiej mam nadzieję, że to nie będzie taki przypadek. Marta wystrzeliła do pierwszej czterdziestki i szybko z niej wypadła. Wierzę, że ciężko pracując, Łukasz może zostać wysoko na dłużej. Skoro ktoś taki jak Troicki może, to czemu nie Kubot? Męski tenis jest dziś piekielnie konkurencyjny. Łukaszowi na pewno może pomóc debel. W nim może odbudować pewność. Trening nie pomoże, on potrzebuje zwycięstw.

Jest w trudnej sytuacji. Przez kontuzję wycofał się z turnieju w Belgradzie, gdzie miał bronić 150 pkt. Czy tenisista z takim stylem gry - dość ofensywnym - może jeszcze liczyć na punkty na czerwonej mączce?

- Wielka szkoda, że nie może zagrać w Belgradzie. To była właśnie największa okazja do odwrócenia sytuacji. W tym tygodniu są trzy turnieje, tenisiści się rozpraszają, więc nie trafiłby od razu na przeciwników wysokiej klasy. Musi jednak pauzować i wróci dopiero za tydzień w Madrycie. Przekonanie, że atakujący styl gry Łukasza nie pasuje do mączki, jest błędne. Noah i Panatta wygrali Roland Garros, a grali: serwis - siatka, return - siatka, skrót - siatka. Łukasz gra podobnie, też ma obszerne uderzenie, potrzebuje dużo czasu na atak, mączka mu to gwarantuje. Łukaszowi powtarzam od lat, że podstawą jego gry powinien być atak drugiego serwisu rywala, atak po returnie. To bardzo peszy przeciwników. Łukaszowi zajęło to kilka lat, ale wreszcie zrozumiał, że w jego przypadku taktycznie lepiej zaryzykować, niż wchodzić w dłuższe wymiany. Nie byłby w setce i nie byłby tak dobrym deblistą, gdyby tego nie zrozumiał.

W setce rankingu ATP mamy dwóch Polaków. Jakie perspektywy są przed Michałem Przysiężnym?

- Łukasz dostał się do setki nietypowo, przez debel i eliminacje dużych imprez. Michał wszedł normalną drogą - przez challengery. Przed laty podążali nią Rybarczyk, Nowicki, Niedźwiecki. Mieli talent, ciężko pracowali, ale im się nie udało. To pokazuje, jak wielki sukces odniósł Michał. To nie tylko setki meczów, ale też podróże, samoloty, życie na walizkach, wielki stres. Michała nazwałem polskim Federerem, bo gra pięknie technicznie. I chyba uwierzył, że tym Federerem może być. Jest naturalnie szybki, jak Agnieszka Radwańska, potrafi zagrać wszystkie uderzenia z bajecznymi wolejami i podcięciami na czele. Ciągle jednak prześladowały go kontuzje i dopiero niedawno się skończyły. Wierzę, że utrzyma się w setce. Nie mogę się doczekać na jego mecz na Roland Garros.

W czołówce Federer przegrywa wcześnie w Rzymie. Murray i Djoković nie błyszczą. Rafael Nadal znów jest mocny.

- Roger nigdy nie zaczynał dobrze na mączce, ale potem się rozkręcał. Ze swoim talentem zawsze sobie da radę i w odpowiednim momencie wróci. Od niedawna jest ojcem. Dzieci ma rano, w dzień, wieczorem i w nocy. W jego życiu pojawiło się tysiąc nowych trosk. I dlatego nie wydobywa z siebie 100 procent w każdym turnieju. Ale będą takie momenty, że zagra skoncentrowany i będzie znów bardzo groźny.

Cieszy mnie powrót do formy Nadala. Rozmawiałem dużo z jego wujkiem Tonim. Z uśmiechem dziękował mi za rady, żeby grał więcej płaskiego, mocnego bekhendu. Kiedy Rafa nie uderza "pod górę", dyktuje warunki. Sztab Nadala zachowuje się mądrze. Wyciągnął wnioski z zeszłego roku. Chuchają na kolana. Nie grali w Barcelonie, nie pojadą też do Madrytu. To dobre decyzje przed Paryżem.

Djoković i Murray są w kryzysie. Szkot to wielki talent, ale nie wiadomo, jak go ustawić taktycznie. Kiedy rywal przestaje popełniać błędy i gra regularnie, Murray staje się bezradny. Djoković ma ten sam problem. Nie umie sam prowadzić gry. Jest zbyt defensywny.

Rozmawiał Jakub Ciastoń

Będzie największą gwiazdą. Wozniacki zagra w Polsat Warsaw Open ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.