Turniej ATP w Indian Wells. Kubot nie dał rady

6:4 i 5:4 przy własnym serwisie prowadził Łukasz Kubot z Andym Roddickiem, ale nie umiał dobić Amerykanina i przegrał. Agnieszka Radwańska zaczęła od zwycięstwa z Soraną Cirsteą.

"Roddick już poległ" - pisali na Twitterze niektórzy dziennikarze śledzący na miejscu kalifornijski turniej, gdy w drugim secie pojedynku II rundy Kubot (ATP 52) przełamał serwis Amerykanina.

Polak miał szansę zostać bohaterem dnia w Indian Wells. 29-letni Roddick ostatnio nie zachwyca, w rankingu spadł na 31. miejsce, miewa coraz więcej wpadek i ponoć myśli już o emeryturze, ale w USA wciąż ma status największej gwiazdy męskiego tenisa. W 2003 r. zdobył wielkoszlemowy US Open, kilka razy dochodził do finałów Wimbledonu, zarobił ponad 20 mln dol.

Z Kubotem cierpiał katusze, bo Polak gra nietypowo. W sobotę atakował właściwie nieustannie, ruszał do siatki po pierwszych serwisach, drugich podaniach, po returnach. Amerykanina taka nawałnica kompletnie wytrąciła z równowagi. Nikt dziś już tak nie atakuje. Tenisiści, nawet obdarzeni potężnym serwisem, jak Roddick, okopują się na linii końcowej i stamtąd prowadzą mocny ostrzał. Amerykanin wściekał się, bo zagrania, które w innych meczach sprawiają rywalom trudności, tym razem wracały - Kubot po prostu biegł do siatki i zbijał je wolejami. W akcjach ofensywnych miał miażdżącą przewagę.

Roddick uratował się, bo Kubot - który już raz w 2009 r. w Pekinie pokonał Amerykanina - tym razem nie wytrzymał ciśnienia w decydujących akcjach. W drugiej partii, gdy prowadził 5:4 i serwował, nagle zaczął popełniać więcej błędów i przestał trafiać pierwszym serwisem. Szybko się to zemściło, bo Roddick otrząsnął się i przyzwyczaił do stylu Polaka. Ostatecznie zwyciężył 4:6 7:6 (7-5), 6:3. - Na początku pudłowałem tak, jakbym nie mógł trafić do morza, stojąc na plaży. Potem zacząłem grać agresywniej, mocniej atakowałem jego serwisy - mówił po meczu Amerykanin.

Sensacją weekendu była porażka w II rundzie rozstawionego z czwórką Andy'ego Murraya z Hiszpanem Guillermo Garcią-Lópezem (ATP 92). Szkot niedawno w Dubaju pokonał Novaka Djokovicia, od stycznia przegrał ledwie dwa spotkania, ale tym razem kompletnie zawalił mecz. Psuł mnóstwo uderzeń, zwłaszcza z bekhendu, który zazwyczaj jest jego najsilniejszą bronią. To pierwsza tak poważna rysa na reputacji Szkota, odkąd jego trenerem został Ivan Lendl.

Rozstawiona z piątką Agnieszka Radwańska w II rundzie pewnie pokonała Rumunkę Soranę Cirsteę (WTA 48) 6:2, 6:4 i dziś nad ranem polskiego czasu miała walczyć w kolejnym meczu z Flavią Pennettą (WTA 25). Polka dwa ostatnie pojedynki z Włoszką dość gładko wygrywała (wyniku szukaj na Sport.pl).

Niespodziewane problemy miała Wiktoria Azarenka. Białoruska liderka rankingu WTA męczyła się straszliwie z Niemką Moną Barthel (WTA 37). Pokonała ją dopiero po niemal trzech godzinach 6:4, 6:7 (4-7), 7:6 (8-6). Część ekspertów już przewiduje, że niezwykła seria niepokonanej w tym roku Białorusinki (bilans 18-0) skończy się w Kalifornii. "Czyli co? Radwańska wygrywa cały turniej?" - napisał na Twitterze Steve Tignor z Tennis.com, bo Radwańska i Azarenka mogą wpaść na siebie w ćwierćfinale.

Polka ma szansę awansować po Indian Wells na czwarte miejsce na świecie. Sprzyja jej to, że czwarta w rankingu Karolina Woźniacka ma aż 1000 pkt do obrony za zeszłoroczne zwycięstwo. Dunka na razie się jednak nie potknęła. Wygrała też szósta na liście WTA Samantha Stosur depcząca po piętach Polce (traci tylko 25 pkt).

Woźniacka chciała zażartować z Szarapowej a wyszło na opak [WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.