Andy Ruiz Jr - Anthony Joshua. Na ten pojedynek czekał cały świat, nie tylko ten bokserski. I trochę się rozczarował, bo nie było w tym starciu zbyt wiele boksu, który mógł się podobać. Było za to mnóstwo taktyki. Ze strony Joshuy, który przeboksował starcie Ruizem na pełnym dystansie (12 rund) i odzyskał mistrzowskie pasy (IBF, WBA, WBO), wygrywając walkę wysoko na punkty (118:110, 118:110, 119:109).
- Przepraszam trenera, przepraszam tatę. Jestem rozczarowany. Byłem jednak za gruby - przyznał po walce Ruiz z rozbrajającą szczerością. Meksykanin w piątek wniósł na wagę aż 128,5 kg, czyli aż o siedem kg więcej niż przed czerwcową walką z Joshuą, kiedy sensacyjnie wygrał przez nokaut w siódmej rundzie. Jeszcze w piątek - po oficjalnym ważeniu - byli tacy, co podejrzewali, że to zmyłka. Że Ruiz do wielkiego sombrero włożył sobie np. kowadło. Ale w sobotę wieczorem wystarczyło tylko, że zdjął sombrero i koszulkę, by każdy zobaczył, iż to żadna zmyłka nie była.
- Ludzie, on wygrał jedną walkę. Jedną walkę! Ja też wygrałem jedną walkę. Potrzebna jest następna, trzecia - przekonywał Ruiz po sobotniej porażce w Arabii Saudyjskiej. I obiecywał: - Będę więcej pracował, nie będę tyle ważył, wezmę się za dietę, będę słuchał mojego zespołu i będę w lepszej formie. Życiowej, lepszej niż teraz. A teraz przepraszam trenera, przepraszam tatę. Z tymi trzema miesiącami imprez po pierwszej walce to też była przesada - dodawał.
Niewykluczone, że do trzeciej walki między Joshuą i Ruizem dojdzie, bo obaj pięściarze jeszcze przed sobotnim starciem w Arabii Saudyjskiej o tym wspominali. - Mam serce lwa i wciąż będę groźny dla każdego - zapewnił Ruiz po walce, w której Joshui jednak żadnej krzywdy nie zrobił. Zresztą Joshua Ruizowi też nie za bardzo.