Andy Ruiz Jr. - Anthony Joshua. Na ten pojedynek czekał cały świat, nie tylko ten bokserski. I się trochę rozczarował, bo nie było w tym starciu zbyt wiele boksu, który mógł się podobać. Było za to mnóstwo taktyki. Ze strony Anthony'ego Joshuy, który przeboksował starcie Andym Ruizem Jr na pełnym dystansie (12 rund) i odzyskał mistrzowskie pasy (IBF, WBA, WBO), wygrywając walkę wysoko na punkty (118:110, 118:110, 119:109).
Początek walki był zachowawczy z obu stron. Było dużo badania, mało ciosów, aż 15 sekund przed końcem Joshua huknął prawym sierpowym. Mistrz się zachwiał, a z jego lewego łuku brwiowego polała się krew. Podrażniony "Niszczyciel" ruszył po przerwie do ataku, ale odchudzony pretendent świetnie pracował nogami i lewym prostym, którym stopował zapędy Meksykanina. Co ciekawe po zderzeniu głowami w półdystansie tym razem z lewego łuku Joshuy poleciała krew, nie było to jednak groźne rozcięcie.
W trzeciej rundzie boksujący zrywami Ruiz dwa raz przedarł się do półdystansu, lecz Brytyjczyk wybrnął z tych opresji bez strat. W końcówce powrócił uderzył lewym hakiem pod prawy łokieć i prawdopodobnie prowadził na tym etapie 30:27, choć ta odsłona była jak dotąd najrówniejsza. W końcówce czwartego starcia Ruiz Jr trafił pierwszym mocnym prawym sierpowym, ale wcześniej zainkasował kilkanaście lewych prostych i ta runda też poszła raczej na stronę challengera - Joshua uspokoił wszystko po przerwie i znów punktował lewą ręką dużo niższego oponenta.
Ruiz rozpoczął szóstą rundę mocnym lewym sierpowym, bardzo podobnym do tego, jakim naruszył Joshuę pół roku wcześniej. Tym razem Brytyjczyk przyjął cios bez zmrużenia oka. Pouciekał chwilę, by samemu odpowiedzieć równie mocnym i efektownym lewym sierpowym. W siódmej odsłonie zaczął sięgać Meksykanina długim prawym. Trafił go tak trzy razy. A gdy "Niszczyciel" tylko się do niego zbliżył, natychmiast klinczował. Ospały champion w końcu odpalił w rundzie ósmej. Na początku trzeciej minuty uderzył mocnym prawym sierpowym. To jeszcze nie zrobiło na Joshui większego wrażenia, ale za to lewy sierp pół minuty później już nim zachwiał.
Ważna była runda dziewiąta. Meksykanin ruszył trochę ostrzej do przodu, jednak Joshua boksował zachowawczo, ale i mądrze. Nie wdawał się w żadne spięcia, tylko konsekwentnie realizował założenia taktyczne. I o ile starcie dziewiąte mogło jeszcze pójść na stronę obrońcy tytułów, to już w dziesiątym znów prosty pretendenta co chwile lądował na twarzy przeciwnika. I tak samo wyglądały kolejne trzy minuty. Przed ostatnią rundą wiadomo było, że Ruiz potrzebuje nokautu. Ruszył więc do przodu zaraz po gongu, ale świetnie pracujący nogami Brytyjczyk obtańczył go przez minutę, by nagle stanął i wystrzelić bardzo mocnym prawym krzyżowym na głowę. Znany z twardej szczęki Ruiz ustał i tę bombę, lecz przegrał wyraźnie ten pojedynek.
Pewnie nie ostatni, bo obaj zapowiedzieli, że chętnie spotkają się ringu po raz trzeci. Więcej o boksie przeczytasz na bokser.org.