Mistrz świata WBO wskazał winnego śmierci Dadaszewa. "Popełnił błąd"

Siergiej Kowaliow (33-3-1, 28 KO) jest naznaczony tragedią w ringu. Wskutek jego ciosów Roman Simakow zmarł trzy dni po walce. Nic więc dziwnego, że mistrz świata wagi półciężkiej federacji WBO przeżył ringową śmierć swojego rodaka, Maksima Dadaszewa (13-1, 11 KO).
Zobacz wideo

Maksim Dadaszew po piątkowej walce z Subrielem Matiasem (14-0, 14 KO) zasłabł i szybko trafił do szpitala. Pięściarz doznał ciężkich obrażeń mózgu i niestety lekarzom nie udało się go uratować.

W przerwie pomiędzy jedenastą a dwunastą rundą swojego zawodnika poddał James "Buddy" McGirt, były trener Tomka Adamka. Chwilę potem zaczęły się problemy. Ale Kowaliow nie ma tyle pretensji do trenera, ile do sędziego ringowego - Kenny'ego Chevaliera.

Maksim Dadaszew nie żyje. "Sędzia popełnił błąd"

- Według mnie błąd popełnił sędzia. To przecież nie jest facet wzięty z ulicy, tylko profesjonalista od prowadzenia walk bokserskich. Dadaszew po ósmej rundzie nie miał już żadnych szans na zwycięstwo tej walki i arbiter musiał to przecież widzieć. Maksim przegrywał już rundę za rundą, nie było też widać żadnych perspektyw, by mógł odwrócić losy potyczki dzięki nokautowi. Sędzia niestety nie przerwał walki, choć mógł i powinien ratować zdrowie oraz życie zawodników - przekonuje Kowaliow.

"Krusher" 24 sierpnia w rodzinnym mieście Czelabińsku podejdzie do obowiązkowej obrony pasa World Boxing Organization z oficjalnym challengerem, Anthonym Yarde (18-0, 17 KO). Więcej o boksie na bokser.org.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.