Brutalna weryfikacja Artura Szpilki. Co dalej z jego karierą? "Miga czerwona lampka"

Artur Szpilka marzył, aby dołączyć do elity wagi ciężkiej, ale rzeczywistość okazała się dla niego okrutna. Dereck Chisora brutalnie znokautował Polaka i tym samym pozbawił go wszelkich złudzeń. Jaka przyszłość czeka Szpilkę? - Kontynuowanie kariery może okazać się chodzeniem po cienkim lodzie, bo takie ciężkie nokauty nie pozostają bez skutku - mówi nam Janusz Pindera, ekspert bokserski i komentator Polsatu Sport.
Zobacz wideo

2019 rok jest rokiem prawdy o polskim boksie. Teoretycznie nasi pięściarze mogli zapisać się w historii, w praktyce wszyscy zostali jednak brutalnie zweryfikowani. Szansę na mistrzostwo świata mieli Krzysztof Głowacki i Maciej Sulęcki. O ile ten pierwszy został w ordynarny sposób oszukany przez sędziego, o tyle Sulęcki przekonał się, że do ścisłej czołówki mu jeszcze daleko. Izu Ugonoh również marzył o dołączeniu do elity, ale w fatalnym stylu przegrał z Łukaszem Różańskim, wciąż anonimowym pięściarzem dla niedzielnego kibica. Dziś już wiemy, że Ugonoh to jedynie zmarnowany talent, którego w ringu być może nawet już nigdy nie zobaczymy. Najprawdopodobniej (z nim nigdy nic nie wiadomo) nie będziemy oglądać już także walk Tomasza Adamka, który w październiku 2018 roku został zmieciony przez Jarrella Millera, znanego dopingowicza. Wielkie ambicje miał i Artur Szpilka, ale Dereck Chisora pozbawił go wszelkich złudzeń.

Kolejny raz przekonaliśmy się o tym, o czym tak naprawdę wszyscy już wiedzieliśmy: Szpilka nie jest odporny na ciosy. Złośliwi powiedzieliby wręcz, że ma szklaną szczękę. David Saulsberry, Mike Mollo, Bryant Jennigs, Deontay Wilder, Adam Kownacki, Mariusz Wach i Dereck Chisora. Ci wszyscy pięściarze kładli Artura Szpilkę na deski. Zaliczyć nokdaun w walce z Wilderem czy Kownackim to żaden wstyd, ale jeśli każdy poważny rywal w twoim rekordzie był w stanie posłać cię na deski, to znaczy że problem istnieje.

"Scenariusz walki był do przewidzenia"

Szpilka przed walką z Wachem zapowiadał, że to było starcie o jego być albo nie być w poważnym boksie. I choć w dziesiątej rundzie leżał na deskach, to ostatecznie wygrał na punkty, mimo że po ostatnim gongu półprzytomny wracał do narożnika. Tym samym przedłużył swoje nadzieje, ale tylko do... soboty. W londyńskiej o2 Arenie nie wytrzymał nawet dwóch rund z Chisorą. Brytyjczyk nie jest pięściarzem ze ścisłego topu, ale oddziela ambitnych drugoligowców od ścisłej czołówki. Takim drugoligowcem okazał się Szpilka.

- Szkoda, że tak to się skończyło, ale taki scenariusz walki był do przewidzenia. Mam tylko nadzieję, że Artur nie pomyśli, że przegrał przez jeden, mały błąd. To była konsekwencja stylu i taktyki, którą przyjął w ringu. Może gdyby był lżejszy o pięć-sześć kilogramów, to dzięki szybkości mógłby starać się wypunktować Chisorę? Ale w sobotę Artur boksował cały czas na wstecznym biegu, a Chisora naciskał i wywierał presję. To musiało się tak skończyć. Z takim rywalem trzeba boksować zupełnie inaczej - analizuje Janusz Pindera, ekspert bokserski i komentator Polsatu Sport.

I dodaje: - To kolejny ciężki nokaut w karierze Artura. W wadze ciężkiej jeden potężny cios może znacząco wpłynąć na całą twoją karierę. Tak brutalne nokauty zostawiają ślad na psychice, a także sprawiają, że spada odporność na ciosy. Wydaje mi się, że Szpilka już po walce z Wilderem nie był taki, jak przedtem. Był rozbity. A przecież oberwał także mocno od Adama Kownackiego, choć wtedy szybko interweniował sędzia i przerwał walkę w odpowiednim momencie. Z Mariuszem Wachem Szpilka wygrał na punkty, ale nie dość, że też mocno oberwał, to znowu w bezmyślny sposób opuszczał gardę. Takich sygnałów ostrzegających było już niestety bardzo dużo. Miga czerwona lampka - twierdzi Pindera.

Jaka przyszłość czeka Artura Szpilkę?

- Nie boję się powiedzieć, że byłem w depresji. Ale na szczęście wyszedłem z tego. I to jest mój największy sukces. Choroba nie była spowodowana tylko porażkami, ale też kontuzją lewej ręki, którą musiałem operować. Miałem różne myśli, nawet te najgorsze, by rzucić boks. Zastanawiałem się nad spróbowaniem MMA - mówił w  lipcu 2017 roku Szpilka po porażce z Kownackim. I wydaje się, że teraz może być podobnie.

Szpilka jest bardzo ambitnym zawodnikiem, który od zawsze chciał wielkich walk i wielkich pieniędzy. Teraz jednak nie może już na to liczyć w poważnym boksie. Fakt, że jest bardzo rozpoznawalny i kontrowersyjny sprawia, że w Polsce jego walki wciąż cieszyłyby się dużym zainteresowaniem.

- Jeśli Artur zdecyduje się na kontynuowanie kariery, to pewnie już z innym trenerem, niż Roman Anuczin. Znaczenie Szpilki na rynku międzynarodowym drastycznie zmalało, ale w Polsce też da się nieźle zarobić. Od dawna spekulowano o potencjalnych walkach z Krzysztofem Zimnochem i Krzysztofem Włodarczykiem. Ale szczerze mówiąc nie byłbym zainteresowany takimi walkami. Jeśli chodzi o wymiar sportowy, to nie mają przecież one większego sensu. Szkoda mi Artura. On bardzo wierzył, że zostanie mistrzem świata, że będzie walczył z najlepszymi. Zawsze był ambitny. Nie interesowali go przeciętni pięściarze. Miał w sobie naturę mistrza, tylko w ringu brakowało mu już argumentów. Co powinien teraz zrobić? Nie będę mu doradzał, bo sam powinien podjąć decyzję. Powiem tylko tyle, że kontynuowanie kariery może okazać się chodzeniem po cienkim lodzie, bo takie ciężkie nokauty nie pozostają bez skutku - zakończył Pindera.

- Moje pojedynki muszą dawać ludziom emocje. Walki z leszczami mnie nie interesują - mówił Szpilka "Wyborczej" w maju. Ale po przegranej z Chisorą będzie mógł się mierzyć jedynie ze średniakami, więc jeśli Szpilka nie zmienił zdania, to już go w ringu nie zobaczymy.

Być może zobaczymy go jednak w klatce. Duże pieniądze mógłby zarobić w KSW, którego właściciele (Maciej Kawulski i Martin Lewandowski) od dawna namawiają go na debiut w MMA. Kto wie, może w przyszłości Szpilka wraz ze swoim kolegą Izu Ugonohem, który również jest na zakręcie, spróbują swoich sił w klatce? Choć przykład Damiana Janikowskiego, który przegrał dwie ostatnie walki, pokazuje, że MMA nawet dla medalisty olimpijskiego może okazać się bardzo niebezpieczną dyscypliną.

Tylko: czy Szpilce starczy zdrowia, aby przekonać się o tym na własnej skórze?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.