W wydanym oświadczeniu MKOl stwierdził, że podjął decyzję o zawieszeniu Aiby „z powodu ciągłych problemów w zakresie finansów, zarządzania, etyki i sędziowania".
Prezydent MKOl Thomas Bach nie zamyka jednak drzwi przed organizacją i stwierdził, że Aiba może wrócić po roku 2020. - Decyzja została podjęta w interesie sportowców i oraz samego sportu - powiedział. I dodał: - Chcemy zapewnić, że sportowcy będą mogli spełnić swoje marzenia i wziąć udział w igrzyskach olimpijskich Tokio 2020. Jednocześnie wyciągnięte zostaną konsekwencje w stosunku do Aiby.
Aiba znalazła się pod ostrzałem w 2016 roku po serii wątpliwych decyzji na igrzyskach olimpijskich w Rio. Głośno mówił o tym m.in irlandzki bokser Michael Conlan, który stwierdził że został „okradziony” w walce z Rosjaninem Władimirem Nikitinem, ale do innych skandali na turniejach bokserskich dochodziło wielokrotnie.
Rok później, brytyjski "Guardian" informował również, że Aiba znalazła się na skraju bankructwa. A wszystko przez bardzo złe zarządzanie w latach 2006-2017, gdy prezydentem Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu był Wu Ching-Kuo. Aiba stoi na stanowisku, że wiele problemów jest właśnie rozwiązywanych. MKOl jest jednak sceptyczny. Dodatkowo bokserska organizacja rozważa pozwanie MKOl-u, co będzie oznaczało skierowanie sprawy do szwajcarskich sądów.
- Aiba będzie bronić swojego prawa do organizowania turniejów kwalifikacyjnych na igrzyska olimpijskie Tokio 2020 i dokona przeglądu wszystkich możliwych opcji, w tym prawnych. MKOl naruszył kartę olimpijską - czytamy przytoczone w Guardianie oświadczenie związku.