W sobotę podczas gali w nowojorskim Barclays Center Deontay Wilder (40-0-1, 39 KO) spróbuje obronić tytuł mistrza świata wagi ciężkiej organizacji WBC. Jego przeciwnikiem będzie Dominic Breazeale (20-1, 18 KO). Nie jest tajemnicą, że panowie nie przepadają za sobą, jednak ostatnie słowne potyczki między mogą szokować nawet najbardziej odpornych kibiców. Podczas konferencji prasowej, poprzedzającej starcie Wilder-Breazeale, „The Bronze Bomber” otwarcie mówił o śmierci rywala w ringu.
„Życie Breazeale'a wisi na włosku. Wciąż chcę mieć na swoim koncie jakieś ciało. Boks to jedyny sport, w którym możesz kogoś legalnie zabić i dostać za to pieniądze. Dlaczego więc nie skorzystać z prawa do tego?” – powiedział Wilder (jego słowa przytacza "The Sun").
„On prosił się o to i szukał tej walki, a ja wcale się za nim nie uganiałem. Jeśli tego pragnie, proszę bardzo. To jest brutalny sport, a nie zajęcie dla gentlemanów. We mnie, jak i w Breazeale'u buzuje teraz zła krew” – dodał Amerykanin.
To nie pierwsze tak kontrowersyjne słowa Wildera przed walką z pretendentem do tytułu. W kwietniu 33-letni pięściarz mówił: „Pytacie mnie, czy zabiję gościa w ringu? Co ma być, to będzie. Sprawa jest osobista, nie życzę mu dobrze, a on na pewno też się za mnie nie modli”.
Do niepokojących zapowiedzi mistrza świata odniósł się już szef organizacji WBC – Mauricio Sulaiman: „Jego zachowanie, które jest wbrew duchowi tego sportu, uważam za godne pożałowania. Znam Wildera od dłuższego czasu i sądzę, że w swoich komentarza kreuje się na osobę, którą tak naprawdę nie jest. Nie zmienia to faktu, że zamierzamy podjąć oficjalne kroki w tej sprawie” – stwierdził Sulaiman.