Walka Tyson Fury - Deontay Wilder elektryzowała kibiców boksu na całym świecie. Brytyjczyk na początku ruszył na swojego rywala i długo prowadził na punkty, ale w drugiej części walki Wilder dwukrotnie posłał swojego rywala na deski i w ten sposób doprowadził do remisu. Sędziowie punktowali 115-111 dla Amerykanina, 114-110 dla Brytyjczyka i 113:113. W ten sposób pas pozostał u Wildera, dotychczasowego mistrza.
Jak pisało BBC "Fury zaszokował bokserski świat po raz kolejny". Była to jego pierwsza walka na najwyższym poziomie od pokonania Władimira Kliczki. Od tego czasu zmagał się z depresją, miał problemy z alkoholem i narkotykami.
Amerykanin po walce stwierdził, że on i jego rywal są "wojownikami". - Gwarantuję, że dam mu rewanż. Chciałbym, aby to była moja następna walka. Dlaczego nie? Dajmy kibicom to, czego chcą. To była znakomita walka i powinniśmy ją powtórzyć. Dla mnie to bez różnicy, gdzie ona się odbędzie. Jesteśmy dwoma najlepszymi pięściarzami na świecie i udowodniliśmy to. Gdy masz dwóch wojowników, to wychodzi z tego wielka walka. Udowodniliśmy to i jestem gotowy to powtórzyć.
Brytyjczyk potwierdził te słowa. że w tym starciu zobaczyliśmy dwóch najlepszych pięściarzy na świecie. Dodał: - Na 100 procent dojdzie do rewanżu. We dwójkę jesteśmy wielkimi mistrzami. Jesteśmy dwoma najlepszymi pięściarzami wagi ciężkiej na tej planecie.
Za to starcie mistrz świata wagi ciężkiej miał dostać 14 milionów dolarów. Brytyjczyk powinien zainkasować o cztery miliony mniej, ale już wcześniej zapowiedział, że nie chce tych pieniędzy i przekaże je na pomoc bezdomnym. - Mi te pieniądze się nie przydadzą. Nie chcę zostać milionerem albo miliarderem. Jestem pięściarzem, a nie biznesmenem. Prawdopodobnie podążę drogą innych bokserów i będę spłukany - wytłumaczył swoją decyzję Fury.