Kownacki (17-0, 14 KO) urodził się w Polsce, ale w wieku siedmiu lat wyemigrował z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Na zawodowym ringu 29-latek stoczył już 17 walk i wciąż jest niepokonany. Na Brooklynie jest sławny, ale w Polsce zrobiło się o nim głośno dopiero latem zeszłego roku, gdy niespodziewanie znokautował w 4. rundzie Artura Szpilkę (21-3, 15 KO). W styczniu pokonał w szóstej rundzie Gruzina Iago Kiładze (26-2, 18 KO). A już w nocy z soboty na niedzielę najwyżej notowany polski pięściarz królewskiej dywizji zmierzy się w Nowym Jorku z Charlesem Martinem (25-1, 23 KO), byłym mistrzem świata.
Antoni Partum: Wciąż podjadasz słodycze mamie?
Adam Kownacki: - Przestałem. I nie tylko dlatego, że rodzice się już wyprowadzili ode mnie. Ok, czasem między walkami wcinam słodycze, ale podczas przygotowań staram się jednak pilnować.
W walce z Iago Kiładze ważyłeś aż 118 kg, czyli o osiem więcej niż przed pojedynkiem z Arturem Szpilką. Ile teraz pokazuje waga?
- Nie wiem, dawno się nie ważyłem, Mogę jednak powiedzieć, że na pewno jestem silniejszy niż byłem, choć mogę ważyć podobnie, co w poprzedniej walce. Teraz jednak trochę tłuszczu przekształciłem w mięśnie. Lepiej wyglądam i przede wszystkim świetnie się czuję. Moi sparingpartnerze na pewno potwierdzą, że mocno bije.
Z kim się mierzysz na treningach?
- Zhilei Zhang (19-0), Jason Bergman (27-25) i Michael Polite Coffie (3-0)
dają mi niezły wycisk. Sparujemy po 12 rund przez cztery dni w tygodniu.
Ostatnio narzekałeś, że nie masz tak profesjonalnych przygotowań jak np. Tomasz Adamek trenujący w Osadzie Śnieżka. Teraz wreszcie się to zmieniło?
- Narzekać nie mogę, bo naprawdę mam bardzo dobre i intensywne przygotowania. Jedyne co mnie irytuję, to fakt, że czasem muszę na jeden trening jechać aż 45 minut, a Tomek ma wszystko pod nosem. To duża wygoda.
W weekend zmierzysz się z Charlesem Martinem, byłym mistrzem świata. Co powiesz tym, którzy deprecjonują jego osiągnięcia?
- To prawda, że Martin miał szczęście zdobywając pas IBF [jego rywal Wieczysław Głazkow doznał kontuzji łydki w 3. rundzie], a w obronie tytułu padł na deski już w 2. rundzie walki w Anthonym Joshuą, ale nie zmienia to faktu, że żaden leszcz nie otrzymuje szansy walki o pas.
Jak scharakteryzujesz Martina?
- To duży [196 cm] i silny chłop, który bardzo dobrze bije z kontry
Fakt, że Amerykanin dobrze się czuje kontrując to chyba nienajlepszy prognostyk... Przecież jesteś pięściarzem bardzo ofensywnym.
- Przede wszystkim to dobra wiadomość dla kibiców, których czeka emocjonujący pojedynek. Mamy różne style, ale takie, które dążą do bezpośredniej konfrontacji. Myślę jednak, że nie przetrwa mojej nawałnicy ciosów. Największą wadą Martina jest to, że nie ma odpowiedniego nastawienia do walk. Brak mu serducha.
Jeśli wygrasz z Martinem, to czeka ciebie walka o pas wagi ciężkiej z Deontayem Wilderem (40-0, 39 KO) lub Joshuą (21-0, 20 KO)?
- Moi menadżerowie i promotorzy są od tego, aby ustalać szczegóły. Ale jeśli pytasz mnie o zdanie, to czuję się gotowy na takie pojedynki. W marcu skończę 30 lat. Wchodzę w najlepszy wiek dla boksera. Świat należy do odważnych i tego się trzymam.
"Nie uważam, że Joshua i Wilder są poza moim zasięgiem. Obecnie moje szanse z nimi oceniam jako pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Zmierzę się z nimi, kiedy proporcje będą wynosiły siedemdziesiąt do trzydziestu - na moją korzyść. To nie jest żadna pycha z mojej strony. Wiem, że muszę schudnąć, lepiej pracować na nogach, a także pod względem taktycznym mądrzej toczyć walki, ale będę to sumiennie poprawiał i w 2019 roku powinienem zostać mistrzem świata" – tak mówiłeś kilka miesięcy temu. Nic się nie zmieniło?
- Jeśli chodzi o moje nastawienie, to nic. Po prostu od kilku miesięcy kładę duży nacisk nad poprawą obrony oraz nad pracą nóg. Mam nadzieję, że zobaczycie to w sobotę.
Na początku października Jarrell Miller (21-0-1), twój wieloletni sparingpartner, zmierzy się z Adamkiem (53-5). Komu będziesz kibicował i kto jest faworytem?
- Śmieję się, że Jarrell jest dla mnie jak brat, a Tomek jak wujek, dlatego będę po prostu trzymał kciuki za dobrą walkę. Faworytem będzie jednak Amerykanin. Natomiast wygrana Adamka nie będzie żadną sensacją. Co najwyżej niespodzianką, bo to przecież też świetny i doświadczony pięściarz.
A czy Artur Szpilka (21-3, 15 KO) poradzi sobie z Mariuszem Wachem (33-3, 17 KO)?
- Zobaczymy w jakiej formie będzie Wach. Mariusz to bardzo wytrzymały zawodnik, który ma silne ręce. Jeżeli będzie w dobrej formie, to wygra. Ale jeśli Wiking myśli tylko o zgarnięciu wypłaty, to Szpilka go pokona. Ja na razie skupiam się jednak na mojej walce. Ona może mi otworzyć drzwi do wielkiego boksu.