Conor McGregor sprawił niespodziankę i w pojedynku z Floydem Mayweatherem Jr. dotrwał aż do dziesiątej rundy, kiedy sędzia przerwał pojedynek. Mało kto się spodziewał, że topowy zawodnik MMA na świecie w swoim bokserskim debiucie sprawi aż tyle problemów Amerykanowi.
Rywale od razu po walce mówili o sobie w samych superlatywach, ale jakiś czas po starciu zaczęły się prowokacje. Prowodyrem był Irlandczyk, który na początku stycznia zaproponował pięściarzowi rewanż w formule MMA. Zapowiadał, że Amerykanin skończyłby wtedy w zakładzie pogrzebowym.
Teraz byłego rywala próbuje wyprowadzić z równowagi Mayweather. - Nowy król Irlandii. Zajęło mi to tylko 28 minut - napisał Amerykanin na Instagramie, gdzie zamieścił swoje zdjęcie z irlandzką flagą.
Walka niepokonanego na ringu Mayweathera (stoczył 50 walk, 27 z nich wygrał przed czasem) z czołowym zawodnikiem MMA (McGregorem stoczył 24 walki, 21 z nich wygrał), przyniosła ponad 600 mln dolarów dochodu - poinformowała niedawno telewizja Showtime, która transmitowała pojedynek w Ameryce Północnej. O rewanżu na razie się jednak tylko plotkuje.
McGregor ostatnio zmagał się z australijską odmianą grypy. Ale wygląda, że już wrócił do zdrowia. Kilka tygodni temu zapowiedział, że w najbliższych miesiącach planuje stoczyć kolejną walkę na zasadach MMA. Jako jego potencjalnych rywali wymienia się tymczasowego mistrza UFC Tony'ego Fergusona oraz niepokonanego w klatce Khabiba Nurmagomedova.