Nie udało się Gołocie i Adamkowi. Uda się jemu? Pracował na budowie, a teraz chce być mistrzem świata

- Rewanż ze Szpilką? Na dzisiaj nie ma sensu. Artur ostatni raz wygrał w 2015 roku - powiedział Adam Kownacki, który chce zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej.

Kownacki (16-0, 13 KO) urodził się w Łomży, ale w wieku siedmiu lat wyemigrował z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał w polskiej dzielnicy Greenpoint na Brooklynie. Tam dorastał i tam oglądając walki Andrzeja Gołoty i Tomasza Adamka pokochał boks. A teraz chce zostać mistrzem świata. Na zawodowym ringu 28-latek wciąż jest niepokonany. W Polsce zrobiło się o nim głośno dopiero latem, gdy niespodziewanie znokautował w 4. rundzie Artura Szpilkę (20-3, 15 KO).

Antoni Partum: Twoje życie zmieniło się po lipcowej wygranej z Arturem Szpilką?

Adam Kownacki: - Nie jakoś diametralnie. Zyskałem trochę na popularności. Latem miałem 5 tysięcy lajków na facebooku, teraz mam 16 tys. 75 procent sumy, którą zarobiłem (100 tysięcy dolarów), przelałem na konto w banku i jej nie ruszam. Za resztę opłaciłem trenerów i kupiłem sobie nowy komputer. Wiele się nie zmieniłem, wciąż jestem tym samym chłopakiem. Życie w Stanach Zjednoczonych jest bardzo drogie, więc nie pławię się w luksusach.

Ale nie musisz już dorabiać na boku?

- Kiedyś łączyłem treningi z pracą na budowie lub byciem bramkarzem w klubie, a teraz już nie muszę tego robić. Ale myślę o tym, by jeszcze jakoś zarabiać, nie tylko na walkach.

 Inni polscy pięściarze mieszkający za oceanem prowadzą różne biznesy. Andrzej Fonfara otworzył własną siłownię i salę bokserską, a Tomasz Adamek inwestuje na rynku nieruchomości. 

- Też planuję otworzyć własny ośrodek bokserski w Queens (dzielnica Nowego Jorku), aby dać młodemu pokoleniu szansę, jakiej ja nie miałem. Muszę myśleć o przyszłości, bo planuję mieć dzieci. Chciałbym, żeby miały godne życie i łatwiejszy start.

W listopadzie miałeś stoczyć pojedynek na gali w Nowym Jorku, gdzie w walce wieczoru Deontay Wilder brutalnie znokautował Bermana Stiverne`a. Czemu w końcu tam nie boksowałeś?

- Trochę się wkurzyłem, to byłaby dobra okazja do wypromowania się, ale trudno. Nie przeżywam tego. Miałem bić się z Jarrellem Millerem (20-0-1, 18 KO), ale uznaliśmy, że taka walka jest bez sensu.

Bo Miller to twój dobry kolega?

- Jesteśmy na bardzo podobnym etapie kariery. Dlatego teraz nie było to dobre rozwiązanie. Wygrana jednego z nas, znacząco utrudniłaby ścieżkę mistrzowską drugiemu. Jeśli mielibyśmy się bić o pas, to wtedy chętnie, ale nie teraz. Umiem oddzielić życie prywatne od sportu i całego tego biznesu. Nie w tym problem. Przecież toczyłem z nim wiele sparingów.

Kto był lepszy?

- Różnie się kończyły, ale sparing to nie walka.

Jest ktoś, z kim nigdy nie chciałbyś się zmierzyć?

- Tomasz Adamek. Darzę go wielkim szacunkiem, jest dla mnie teraz trochę jak starszy brat. On już jest blisko końca kariery, a ja dopiero zaczynam drogę na szczyt. Śmieję się, że to król polskiego boksu, a ja jestem księciem. Kiedy on już zakończy karierę, to ja będę najważniejszym polskim pięściarzem.

Za kilka dni wracasz do Rosji, aby znowu sparować z Aleksandrem Powietkinem, jednym z najsilniejszych zawodników na świecie. W przeszłości byłeś także na obozie przygotowawczym braci Kliczko. Kto mocniej bije?

- Myślę, że Powietkin jest silniejszy od braci Kliczko, ale oni byli szybsi i lepsi technicznie. Boksowali niezwykle inteligentnie. Ogólnie czuję siłę Rosjanina, dlatego boksuję z nim bardzo ostrożnie.

Leżałeś już na deskach?

- Jeszcze nie. Nie przypominam sobie, bym w ogóle kiedykolwiek leżał na deskach. W całej karierze chyba tylko raz przykucnąłem - dotknąłem rękawicą ringu, co traktowane jest jako nokdaun. A co do treningów z Powietkiem, to jestem naprawdę zadowolony ze sparingów i chętnie tam wrócę. Mogę się jeszcze wiele nauczyć.

Maciej Miszkiń (były zawodnik a obecnie komentator) twierdzi, że musisz szczególnie popracować nad pracą nóg.

- Spokojnie. Przykładam do tego dużą wagę, ale nie skupiam się tylko nad tym. 

Kiedy znowu zobaczymy cię w ringu i z kim?

- Na 99 procent będę walczył 20 stycznia w Stanach Zjednoczonych, ale rywala wciąż nie znam. W połowie grudnia wszystko się wyjaśni.

Coraz częściej widać cię w otoczeniu Mateusza Borka. Nawiązaliście współpracę?

- Al Haymon to mój menadżer, ale promotora wciąż nie mam. Mateusza poznałem podczas Euro 2016. Spotkaliśmy się na stadionie w Marsylii, pogadaliśmy o boksie i polubiliśmy się. Spodobała mi się jego wizja. Niezwykle go szanuję. Jeśli będę walczył w Polsce, to tylko dla MB Promotions [bokserska stajnia Borka-red.]. Mój plan na 2018 rok to walka w styczniu w Nowym Jorku, a wiosną w Polsce.

Mateusz Borek zadeklarował, że na wiosennej gali widziałby także Izu Ugonoha. Może ty chciałbyś się z nim zmierzyć?
-  No pewnie. Mogę walczyć z każdym pięściarzem na świecie z wyjątkiem Adamka. A mój styl boksu sprawia, że kibice chcą oglądać mnie w ringu. Wiedzą, że jak jest Kownacki, to będzie ogień. Lubię ostre wymiany. Nigdy się nie cofam.

Czy walka z Ugonohem jest realna? [Sylwetkę Izu przeczytacie TUTAJ]

- To nie jest ustalam takie rzeczy, ale w boksie wszystko jest możliwe. 

Artur Szpilka marzy o rewanżu z tobą.

- Nie otrzymałem żadnej oficjalnej oferty, więc nie mam zbytnio czego komentować. Taka walka nie jest mi potrzebna. Gdyby nasz poprzedni pojedynek był wyrównany, to miałoby to sens. Ale znokautowałem go w 4. rundzie! Nawet Deontay Wilder – przeciwko któremu dobrze Szpilka walczył - i Bryant Jennings męczyli się z nim dłużej [obaj wygrali walki w 10. rundzie]. Na dzisiaj rewanż nie ma sensu. Szpilka ostatni raz wygrał w 2015 roku...

 

Kiedy chcesz zostać mistrzem świata?

- Mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać w 2019 roku. Będę wtedy pierwszym Polakiem z pasem mistrzowskim wagi ciężkiej, ale na razie skupiam się na najbliższych pojedynkach.

rozmawiał Antoni Partum



Joshua kontra Wilder, czyli kiedy poznamy najlepszego pięściarza świata?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.