Promotorem Brewstera był wówczas mający nienajlepszą opinię w środowisku bokserskim Don King. Asystent Witalija i Władymira, jak nazywają Giżę sami bracia, winą nie może jednak nikogo obarczyć.
- Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Władymir został wówczas otruty. Wystarczy popatrzeć na to, jak w tej walce zachowywał się Władymir i wszystko stanie się jasne. Nasze dowody są tylko pośrednie, dlatego nie możemy wskazać nikogo palcem. Jedyne, o czym mogę powiedzieć, to fakt, że od Dona Kinga wprost wieje czymś negatywnym - opowiada ochroniarz, który ukraińskim braciom pomaga od 2000 roku. Giża podkreśla, że po walce z Brewsterem Kliczkowie nie mieli już podobnych problemów.
- Nie biorę na siebie winy za tę sytuację, ale mogę z całą odpowiedzialnością zapewnić, że więcej podobna rzecz się już nie wydarzy. Wówczas pracowałem sam, bez kolegów i nie docierało do mnie, jak groźna może okazać się strona przeciwnika. Po tym zdarzeniu zrobiliśmy wszystko, aby w przyszłości zapobiec podobnym sytuacjom - mówi Giża, który przed 2000 rokiem pracował w kilku firmach jako specjalista od ochrony. Przed każdą walką braci Kliczków oglądający mogą zobaczyć go u boku Witalija lub Władymira. Zwykle wnosi do ringu jeden z pasów ukraińskich mistrzów świata.
Więcej w serwisie bokser.org ?