Izu Ugonoh: Rodzice przyjechali do Polski z Nigerii, mój ojciec przyjechał na studia, studiował w wyższej szkole morskiej, potem wyjechał do Nigerii, tam się ożenił z moją mamą i razem wrócili do Polski.
IU: [śmiech] Zgadza się, taki jest stereotyp, ale prawda jest taka, że w życiu nie uprawiałem koszykówki. Natomiast od 10-go roku życia trenowałem piłkę nożną. I grałem dość długo, blisko 9 lat. Dopiero mając 20 lat zainteresowałem się sportami walki, zacząłem od Muay-Thai....
- Jak to się stało, że z takiej europejskiej gry zespołowej jak piłka nożna trafiłeś nagle do Muay-Thai? IU: Tak naprawdę to sporty walki były moją pasją od dzieciństwa, ale rodzice kierowali mnie na gry zespołowe. Natomiast mnie samego zawsze ciągnęło do sportów walki, zawsze podziwiałem w akcji zawodników walczących w ringu. Moim największym idolem był Remy Bonyaski.
- Co pociąga cię w sportach walki? IU: Dużo się z nich nauczyłem i nie mówię tutaj o technice walki. Dowiedziałem się o sobie na przykład tego, że jestem indywidualistą. Sport drużynowy podcinał mi skrzydła, bo zawsze byłem zależny od innych ludzi. Dzięki sportom walki zrozumiałem, że lubię, gdy zdany jestem na samego siebie i dzięki temu zacząłem rozwijać się mentalnie, poczułem większą pewność siebie, co przełożyło się na to, że zacząłem odczuwać większą radość z życia.
IU: Nie do końca, nie przeżywałem jakichś dramatów dlatego że wyglądałem inaczej niż rówieśnicy, ale faktycznie miałem wiele sytuacji, w których musiałem walczyć o swoje. Być może to też w jakiejś części popchnęło mnie do sportów walki, bo chciałem się ich nauczyć i zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa.
IU: Wydaje mi się, że jeśli sporty walki połączy się z jakąś filozofią życiową, zaczynasz emanować taką energią, która odciąga cię od sytuacji, w których musisz pokazać to, czego się nauczyłeś na treningu. Człowiek lepiej kontroluje wtedy swoje emocje, potrafi je wzbudzić tylko wtedy, gdy jest to potrzebne.
IU: Nie przejmuję się nimi, znam swoją wartość, robię to co robię w najlepszy sposób w jaki mogę. Nie interesują mnie ludzie, którzy wypisują takie rzeczy. Oni sami chyba niewiele mają do roboty, skoro mają czas na pisanie komentarzy, które tak naprawdę nic nie budują. Widzisz, ja ciężko pracowałem na to co teraz mam. I nawet jeśli teraz czasem mój kolor skóry staje się moim atutem, to nie wygrał on za mnie tych wszystkich walk. Poza tym miałem zawsze ze sobą grono przyjaciół, którzy mnie wspierali, a i moi wrogowie też w jakiś sposób dodają mi sił.
IU: Gdy dorastałem, długo poszukiwałem swojej tożsamości, chciałem zrozumieć, kim jestem. Chodziłem do polskiego żłobka, do przedszkola, do szkoły, a jednak niektórzy ludzie dawali mi odczuć, że tutaj nie należę. Z jednej strony byłem tolerowany, ale z drugiej trafiały się sytuacje, kiedy mówiono mi "nigdy nie będziesz taki jak my". Dlatego ciężko mi do końca jednoznacznie powiedzieć, czy czuję się w stu procentach Polakiem, czy też w jakiejś części jestem Nigeryjczykiem, ale skoro zdecydowałem się tu zostać pomimo tego, że nie zawsze było tu lekko, oznacza to, ze jednak jestem z tym miejscem mocno związany. To jest tak naprawdę jedyne miejsce, które znam i choć zwiedziłem wiele krajów, coś ciągnie mnie, by tutaj mieszkać i właśnie tutaj układać swoje życie. Wierzę, że mogę odegrać w tym kraju jakąś rolę, dlatego tutaj jestem.
IU: Kocham wyzwania, a ponadto w K1 więcej nie mógłbym już osiągnąć, zostając w kraju. A jednak chcę tutaj mieszkać, bo widzę tutaj swoją przyszłość.
IU: Nigdy. Gdy wchodzę na ring, wszelkie lęki i obawy są daleko za mną, czuję tylko dreszczyk emocji, to jest dla mnie przestawienie, pokaz... Trenuję ciężko i w tej właśnie chwili mam wreszcie szansę pokazać się publiczności. Czuję wtedy, że nastał ten moment, kiedy te wszystkie wyrzeczenia i wysiłki związanie z treningiem dadzą efekt.
IU: Na mistrzostwach Europy w K-1 w finale walczyłem z reprezentantem gospodarzy i pomimo, że wyszedłem między liny zmotywowany, miałem taką krótką chwilę, kiedy przeszło mi przez głowę, że nie dam jednak rady. Tak, to był właśnie moment zwątpienia. Na moje szczęście zmobilizowało się wtedy moje ciało i po 30 sekundach, gdy byłem w poważnych tarapatach, stało się coś takiego, że wróciłem do gry i ostatecznie zwyciężyłem.
IU: Zobaczymy, chciałbym poboksować sobie troszkę dłużej, ale ring pokaże.....
ATRYBUTY MĘŻCZYZNY
Męski świat składa się z prostych wartości. To, co ważne dla mężczyzn - odwaga, waleczność czy szacunek, wyznacza kierunek ich życiowej drogi. Bliskie tym atrybutom jest piwo Wojak, którego charakter stanowi inspirację do cyklu "Męskich rozmów". W ośmiu wywiadach "przy piwie", z przedstawicielami świata sportu i popkultury szukamy uniwersalnych męskich pierwiastków.