Boks. Kliczko, czyli kung fu ośmiornica

Czy Shannon Briggs posiadł już tajemnicę stylu Lei Gong Nei Quan i znokautuje w sobotę Witalija Kliczkę, nie używając ani siły, ani techniki? Relacja na żywo na Sport.pl z walki od godziny 22:45.

Obydwaj rywale są królami nokautu, ale zdobyli to królestwo w zupełnie innych stylach.

Witalij Kliczko aż 90 proc. ze swoich 42 walk zakończył przed czasem, co jest wśród mistrzów wagi ciężkiej rekordem. Znaczy to, że tylko dwa pojedynki w całej jego karierze zakończyły się wraz z ostatnim gongiem - głównie zresztą dlatego, że zarówno Kevin Johnson, jak i Timo Hoffman chcieli na ringu wyłącznie przetrwać, walka o zwycięstwo ani im była w głowie.

Ale Kliczko do wygranej dochodzi powoli. Zaledwie sześć pojedynków zakończył w pierwszym starciu. Najpierw szuka wyrwy w obronie rywala, poszerza ją, i dopiero wtedy bije w nią z pełną mocą.

Vis-?-vis Ukraińca stanie Briggs, pięściarz, który z 58 pojedynków aż 30 zakończył w pierwszej rundzie. Ale potrafi też zadać nokautujący cios w ostatnich sekundach - tak zdobył tytuł mistrza świata wersji WBO, ekspediując poza ring Siergieja Lachowicza.

Kliczko i Briggs są rówieśnikami, ale inklinacje do pozbawiania rywali świadomości oraz 1971 jako rok urodzenia to chyba wszystko, co ich łączy. Kliczko miał życie sielskie u boku ojca pułkownika lotnictwa ZSRR, flickr.com pełen jest rodzinnych zdjęć. Mały Briggs w ponurych przedmieściach nowojorskich był o krok od stoczenia się w uliczną przemoc, narkotyki i gangi. Zdjęć brak.

Kliczko jest zdrów jak ryba, twierdzi, że po kontuzjach i czteroletniej przerwie od boksu czuje się jak 25-latek. Briggs podobno z trudem oddycha, bierze mocne lekarstwa na astmę i faktycznie wielokrotnie miał kłopoty z kondycją podczas swoich walk.

Briggs mówi o starszym Kliczce, że ma styl ośmiornicy walczącej w kung fu. Trener Ukraińca Fritz Sdunek twierdzi, że przez 45 lat swojej aktywności w boksie nie słyszał takiego określenia. A co on - wyciszony enerdowiec - powiedziałby o stylu rywala?

Briggs zatrudnił przed pojedynkiem w Hamburgu niemieckiego trenera Torstena Kanzmeiera, mistrza stylu Lei Gong Nei Quan. Na swojej stronie internetowej Kanzmeier wyjaśnia, że w Lei Gong chodzi o to, aby "rzucać przeciwnika na ziemię bez użycia techniki i siły. Nokautować rywali bez względu na ich posturę. Uderzać nokautującymi ciosami nie do odparcia - bez godzin treningu i litrów potu".

Nic dziwnego, że Lei Gong Nei Quan tak się spodobała Briggsowi - a zwłaszcza ostatnie hasło. Amerykanin otwarcie przyznaje, że nienawidzi ciężko trenować. Wbrew szumnym zapowiedziom, że zszedł z tuszą do 241 funtów (109,5 kg), podczas wczorajszego oficjalnego ważenia okazało się, że jest jednak 119 kg.

Kliczko, który nic nie mówił o chudnięciu, ważył 114 kg.

Ukrainiec po prostu nie lubi opowiadać bajek, stoi mocno na ziemi. Amerykanin to urodzony kolorysta, który nie boi się opowiedzieć żadnej bajki, byle było ciekawie.

- Hamburg to nie miasto Kliczki, Niemcy to nie jego kraj. On jest Rosjaninem, ja jestem Niemcem. Czarnym Niemcem - mówił, chyba nieświadomie nawiązując do słynnego: "Ich bin ein Berliner" prezydenta Johna F. Kennedy'ego przed berlińskim ratuszem w 1963 r.

Nic bardziej mylnego i nie chodzi tylko o to, że Kliczko jest Ukraińcem, choć urodzonym w ZSRR.

Schodzącego z wagi Witalija żegnało w piątek skandowanie: "Kliczko! Kliczko!". Ostatnią walkę jego brata Władimira z Samuelem Peterem w RTL obejrzało 9,7 mln Niemców. Niemcy to jednak królestwo Kliczków.

Starcie na miny przed walką Kliczki z Briggsem - zobacz zdjęcia ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.