Boks. Gdzie spojrzeć, tam się biją Polacy

Trzech polskich pięściarzy - Tomasz Adamek, Krzysztof Włodarczyk i Albert Sosnowski - bije się w pojedynkach po przeciwległych stronach świata boksu

Adamek w sobotę spotka się z cięższym, młodszym, podobno silniejszym i podobno wyższym Chrisem Arreolą. Pojedynek odbędzie się w Kalifornii, co było warunkiem ekipy Amerykanina, choć w "polskim" Newark 20-tysięczna hala sprzedałaby się w kwadrans.

Jego przeciwnik wyglądał zawsze jak klient, który drukuje w piwnicy darmowe kupony do McDonaldsa i konsekwentnie, ba, z pasją wykorzystuje je przy kilku browarkach. To nie dowcip - Arreola nie trenował w Big Bear, górskiej miejscowości położonej trzy godziny drogi od jego rodzinnych okolic, bo tam nie ma dobrych knajp.

Ale przewidując długi pojedynek, schudł o 10 kg.

Mimo że walka nie toczy się o światowy tytuł, ma fundamentalne znaczenie dla najlepszego polskiego pięściarza, dla Arreoli, połykającego jeszcze łzy po wrześniowym laniu z rąk Witalija Kliczki, i dla przyszłości wagi ciężkiej. Zwycięzca spotka się prawdopodobnie z Witalijem lub Włodymirem Kliczką albo Davidem Haye. Nieznacznym faworytem jest Adamek (bukmacherzy płacą 1,67, za rywala 2,10).

Jeśli honorarium Adamka dzięki umowie z amerykańskim potentatem telewizyjnym HBO wynosi teraz kilkaset tysięcy dolarów, w następnej może wynieść kilka milionów.

Ciężka bitwa bez perspektyw

Po przeciwległej stronie świata - i świata boksu - znajduje się pojedynek Włodarczyka z 40-letnim Włochem Giacobbem Fragomenim. Łódzki pojedynek (15 maja) odbędzie się w kategorii, z której Adamek uciekł głównie z powodu braku perspektyw.

Choć stawką będzie tytuł mistrza świata wersji WBC, znaczy to niewiele - poprzedni mistrz Węgier Zsolt Erdei zrezygnował z tytułu sam po pokonaniu Fragomeniego.

Za prawo do organizacji pojedynku promotor Polaka obiecał aż 616 tys dol. Trudno powiedzieć, czy zdoła zebrać milionowy budżet bez dokładania z własnych, przepastnych źródeł, sądząc po jakości samochodów, jakimi jeździ. Ale chyba jest optymistą - właśnie wysłał na kosztowne, długie zgrupowanie w Beskidy aż 17 osób.

O ile w Newark walka nie może się odbyć, choć polskich kibiców byłoby o wiele więcej niż miejsc, w Łodzi odbędzie się na pewno, choć miejsc będzie więcej niż kibiców.

Promotor desperacko o nich walczy. Nawet dziś, czyli niemal w przeddzień starcia Adamka, zorganizował spotkanie Włodarczyka i Fragomeniego z dziennikarzami. Jedno można powiedzieć o tych dwóch silnych i wytrzymałych, ale też prostych technicznie pięściarzach: od pierwszej do ostatniej rundy będą się okładać niemiłosiernie oparci czołami o siebie, co jest całkowitym przeciwieństwem starcia w Kalifornii.

Kliczko jako dwumian Newtona

Dwa tygodnie później Albert Sosnowski wyjdzie do walki z Witalijem Kliczko.

Porównywać te walki, to jak porównywać zielone, kwadratowe i szybkie.

Na 63-tysięcznym stadionie w Gelsenkirchen Sosnowskiego będzie oglądać na żywo zapewne więcej Polaków niż pojedynek Włodarczyka, mimo że stosunek czasu podróży do czasu walki może być dla nich skrajnie niekorzystny.

Sosnowski zarobi najwięcej z Polaków, bo aż milion dolarów. Pracuje na te pieniądze tak ciężko jak pozostała dwójka i ich rywale. Sosnowski od wielu dni wytrwale trenuje w Zakopanem, Warszawie i Wiśle - należy do 17-osobowej ekipy w Beskidach, o której wspomniałem - przygotowując się do walki z przeciwnikiem, u którego bardzo długo szukałem bokserskich ułomności do wykorzystania przez Polaka. I nie znalazłem.

Kliczko też o tym wie, zresztą to nie dwumian Newtona. Dlatego Ukrainiec wciąż jest w Kijowie, zajmując się organizowaniem widowiska bokserskiego w Pałacu Sportu, zamiast harować w alpejskim Kitzbuechel, gdzie zaplanował sobie obóz.

Dla każdego z trójki Polaków zwycięstwo oznaczałoby coś diametralnie innego.

Dla Adamka kolejny stopień w drodze po tytuł w wadze ciężkiej. Gdyby spełnił swoje marzenia, w historii boksu byłby pierwszym mistrzem świata z tytułem w wadze półciężkiej, juniorciężkiej i ciężkiej.

Włodarczyk miałby przed sobą kolejnych rywali z tej samej półki, nazywającym się Huck, Flores, Cunningham, itp.

Sosnowski stałby się w Polsce bogiem, ale, jak wiadomo, w naszym kręgu kulturowym zdarza się to niezwykle rzadko.

Niedzielnym rankiem Kliczko rusza w góry ?

Copyright © Agora SA