Jackiewicz: Walczący z mroczkami

- Od szóstej rundy walczyłem z mroczkami w oczach. W jednym miałem Rafała, a w drugim Marcina, ale głowy nie straciłem - wspomina swój pojedynek z Delvinem Rodriguezem Rafał Jackiewicz. Polak stanie przed szansą walki o mistrzostwo świata federacji IBF.

Boks. Jackiewicz powalczy o mistrzostwo świata! ?

Wczoraj na gali "Wojak Boxing Night" w Ełku pięściarz grupy Bullit KnockOut Promotions pokonał na punkty po ekscytujących 12 rundach niebezpiecznego rywala z Dominikany, gwarantując sobie w ten sposób status oficjalnego pretendenta do tytułu mistrz świata wagi półśredniej federacji IBF.

Rafał, oceń, proszę, na gorąco swój występ. Przede wszystkim, jak czułeś się w tej dramatyczniej szóstej rundzie?

Rafał Jackiewicz Sprawdziło się to, co mówiłem przed walką- okazało się, że Rodriguez jest niebezpieczny, ale jak najbardziej w moim zasięgu. Pokazałem to w pierwszych pięciu rundach. Niestety w szóstej za bardzo się rozluźniłem i skończyło się tak, jak można było zobaczyć. Nadziałem się na cios, na który wiedziałem, że powinienem uważać, ale nie uchroniłem się przed nim i dostałem potężną bombę. Ta sytuacja pokazała chyba jednak wszystkim, że nie jestem tylko pyskaczem, który gada, ale że faktycznie jestem twardy. Z resztą ja wiedziałem to już dawno, ale teraz mogłem to udowodnić- i sobie i moim kibicom. Od szóstej do dwunastej rundy walczyłem z mroczkami w oczach, Rafałem i Marcinem Mroczkami... w jednym miałem Rafała, w drugim Marcina. Naprawdę, aż do dwunastej rundy w oczach miałem jasno. Ale widać chyba było, że nie straciłem głowy do końca. Siódmą rundę jakoś przetrwałem, w ósmej już było lepiej, a potem już było dobrze. Ale muszę przyznać, że do ostatniego gongu czułem ten nokdaun.

Wierzę ci, że mogłeś być przygotowany na to, że dostaniesz taki mocny cios, ale co czułeś w tym feralnym momencie? Nie można przecież wytrenować reakcji organizmu na taki kryzys.

- Docierały do mnie głosy z narożnika- "klęknij, przeczekaj!". Czułem, że jest we mnie coś takiego, co nie pozwoli mi się poddać. Wiedziałem mniej więcej, gdzie jestem co się dzieje, ale było naprawdę bardzo ciężko.

Chyba uratowało cię to, że ostatecznie padłeś na deski i było liczenie, które dało ci parę chwil na oddech

- Zgadza się, na stojąco sędzia nie mógłby mnie liczyć. Ratowałem się potem, jak mogłem, ale naprawdę czułem w tej rundzie każdy kolejny cios. Te jego prawe proste i sierpowe były bardzo mocne. Lewy hak na tułów także. Co prawda większość ciosów udawało mi się zbierać na gardę, ale wątrobę czuję do dziś.

- W końcówce tej nieszczęsnej szóstej rundy jednak już chyba kontaktowałeś, bo klinczowałeś, a to była oznaka tego, że wiedziałeś, co masz robić i słyszysz głosy z narożnika

- Tak, słyszałem komendy "trzymaj, klinczuj" i trzymając rywala, dochodziłem do siebie.

Sędziowie nie mieliby teoretycznie żadnego problemu ze wskazaniem zwycięzcy walki, gdyby nie ten nokdaun z szóstej rundy.

Tak, dwóch odjęło mi chyba nawet trzy punkty za tę rundę, przegrałem ją u nich 10-7. Gdyby nie ten nokdaun, to moja przewaga byłaby naprawdę duża, nie mówiąc o tym, że mógłbym go zajechać i skończyć przed czasem. Ale można sobie gdybać... i tak było bardzo dobrze.

Ludzie ze sztabu Rodrigueza nie zgłaszali specjalnych zastrzeżeń do werdyktu, ale sam Rodriguez, stwierdził, że został oszukany, bo "był od ciebie wyraźnie lepszy"

No popatrz, następnego w Polsce okradli! Kurcze, ja rozumiem, że leżałem na deskach, ale jak wyglądała cała walka? To ja trafiałem, to ja unika łem ciosów rywala. Nie ma o czym mówić, to chyba jakiś żart

Co było kluczem do twojego zwycięstwa?

- Moje znakomite przygotowanie- kondycja, wytrzymałość, szybkość i konsekwencja. Niezwykle ważne było, by się nie podpalać, utrzymać przez pełne dwanaście rund pełną koncentrację i boksować swoje, czyli: ustalone akcje, praca na nogach, szczelna garda. I to mi się udało, i to mimo tego że od szóstej rundy walczyłem z mroczkami w oczach. Raz tylko, w tej szóstej rundzie, trochę się podpaliłem, bo za dobrze mi szło i Rodriguez mnie trafił.

Kogo chciałbyś w walce mistrzowskiej- Zavecka czy Hlatshwayo?

- Nie ma znaczenia, obydwaj to kozacy. Z Hlatshwayo miałem już wcześniej walczyć, więc nie byłoby problemu, bo zdążyłem go już poznać. Zavecka też znam świetnie. Także wszystko mi jedno, czy trafi mi się Hlatshwayo czy Zaveck. I z jednym i z drugim wygram.

Narzeczona zadowolona, że ślub się jednak odsunie w czasie?

Już jej mówiłem kiedyś, że lepiej poślubić mistrza świata niż mistrza Europy. Ona dobrze o tym wie.

Więcej informacji o boksie na bokser.org ?

Copyright © Agora SA