Nikołaj Wałujew: Mają rację. Nie uważam się za przegranego. Mam poczucie, że nie było walki, ot co. To była lekkoatletyka.
Haye będzie teraz mistrzem. Jednak tak naprawdę za tym jego "zwycięstwem" stoi chęć promotorów do zarobienia dużo większych pieniędzy. Sława tego, który pokonał Wałujewa, plus skandalizujące zachowanie Haye'a, gwarantują olbrzymią kasę. O jednym muszę powiedzieć. Nigdy nie zapomnę widoku, kiedy syn Wilfrieda Sauerlanda [niemiecki promotor Wałujewa, po walce również współpromotor Davida Haye'a], Kalle rzucił się na szyję Davidowi Haye'owi po zakończeniu pojedynku. Tego mu nie zapomnę.
- Nie chcę powiedzieć, że to od początku do końca polityka. Mogłem przeciez wygrać tak, by nikt nie miał wątpliwości. Musiałem po prostu znokautować Haye'a, ale nie byłem w stanie go dogonić. Gdybym rzucił się za nim w pogoń, wyglądałoby, że straciłem nerwy. Byłoby to bardzo śmieszne.
Teraz się wyjaśni, czemu mistrzostwo Haye'a ma służyć. Jego następnym obowiązkowym przeciwnikiem jest John Ruiz, z którym Haye nie chce walczyć. Jednak niełatwo będzie się wymigać od tego pojedynku. Brytyjczyk nie będzie łatwym partnerem dla Sauerlanda.
- Odpowiedziałem raz. Nazwałem go Brudnymi Ustami. Powiedziałem, że to, co robi, to jest cyrk, że tak się zachowują małpiszony w cyrku, a nie ludzie. Dalej nie brnąłem. Nie mogłem zniżyć się do poziomu Haye'a, wymyślać obraźliwe przezwiska dla przeciwnika.
- Zawsze przychodzą takie myśli, ale w Rosji mamy dwa celne powiedzenia. Pierwsze: "Po walce nie macha się pięściami". I drugie: "Wstecz myśleć każdy umie". Teraz można tylko oceniać i przyjąć lekcję.
- Oto chodzi. Taka "porażka" nie może być powodem zakończenia kariery.
- Znam.
- Tak
- Po pojedynku z Haye'em, nie pierwszym moim przeciwnikiem małego wzrostu i wagi [Czagajew ma 185 cm wzrostu, Ruiz - 188, Holyfield - 189, Haye - 191, wszyscy ważą około 40-45 kg mniej niż Wałujew], uznałem, że nie chcę, aby moje walki tak dalej wyglądały. W boksie jak w fizyce - przy zderzeniu dwóch różnych mas ta mniejsza po prostu odskakuje, bez poważnych konsekwencji dla siebie. Będę więc wybierać przeciwników większych, aby pokazać ludziom boks. Kibice płacą za przyjemność oglądania walki, a nie gonitwy po ringu. Więc dobiorę sobie przeciwników, którzy podejmą walkę. Już mam dosyć pojedynków z karłami.
- Idoli nie mam, ale Lennox Lewis miał wspaniałe cechy jako bokser. Zachwycony jestem Mikiem Tysone'em, Muhammadem Ali.
- Od wielu lat ring jest moim sposobem na życie, wiele mi dał. Nie tylko jako mężczyźnie. Przeżywam w nim chwile niebezpieczeństwa, ale też zwycięstwa. Podniósł mnie w życiu na wyższy poziom, więc jestem mu wdzięczny. Kiedy dzieje się coś pięknego, czuję się lekko, ale bez porażek nie byłoby tego uczucia. Tylko w trudnych chwilach kształtuje się charakter. W cieplarni nie można wychować bohatera.
- Krótka chwila mojego zmęczenia dała mu możliwość ostatniego ataku. Zdecydował on zresztą o wyniku pojedynku. Ale nie był niczym wielkim, ta chwila nie wryła mi się w pamięć jakoś wyjątkowo mocno. Na pewno nie były to moje najtrudniejsze sekundy w ringu.
- Dlaczego chcesz wyciągnąć te najgorsze chwile. Nie chcę ich wspominać. Po co Polsce wiedzieć o tym.
- Są małe zbiegi okoliczności. Nikt specjalnie ich nie wymyślał. Na przykład monolog, w którym wspominam, że w szkole przyzywano mnie "Łeb". I rzeczywiście miałem w szkole przezwisko "Głowa". Jakieś cechy charakteru głównego bohatera są mi bliskie, ale reszta się bardzo różni, a właściwie można powiedzieć, że nie ma nic wspólnego z moim życiem.
- Boks nie jest przemocą. Na ulicach dzieje się przemoc. Na wojnie. Ograniczenie praw człowieka jest przemocą, fanatyzm arabski jest przemocą, ale boks to walka wedle przepisów. Jeśli ma reguły i sędziego, nie jest przemocą. Jest sędzia, który nie pozwala zadać tego ostatniego ciosu. Jak przeciwnik leży, sędzia liczy. Być może jest jakieś pierwotne okrucieństwo rywalizacji, ale jest to związane ze wszystkimi rodzajami walki, a nawet sportu.
W ringu nie ma miejsca dla delikatnego kwiatuszka. Zostanie zdeptany. Przemocy używam w walce z własnym organizmem, gdy muszę się do czegoś przełamać, pokonać własną słabość. Tylko w tym przypadki.
- Jest pan wegetarianinem? Je pan steki? Ja zjadam wszystko co upoluję. Nie ma ludzi, którzy by dbali o przyrodę bardziej niż myśliwi. Jak z przyjaciółmi polujemy, nic się nie marnuje. Nie zabijamy, nawet nie mówimy, że zabijamy, tylko zdobywamy. Oczywiście, zwierzyna jest przeznaczona do odstrzału. Marzę o polowaniu w Afryce, pewnie kiedyś pojadę, ale na razie poluję w Rosji.
- Gdzie tam. Kalle często mnie zadziwia swoją wiedzą o mnie samym. Oczywiście, że nie zabiłem niedźwiedzia gołymi rękami. Chciałbym odwieść każdego, kto wpadłby na pomysł zapolowania na niedźwiedzia bez broni, a choćby na niedźwiadka.
Ale tak samo jak na polowaniu w ringu staram się powstrzymywać emocje, nawet w najtrudniejszej sytuacji. Przez lata uczono mnie używać siły w taki sposób, aby pokonać przeciwnika. Ale w ringu, nie w życiu. Zawsze trzeba mieć chłodny umysł.
- Na ringu jestem przez krótką chwilę. Wchodząc do niego, muszę pamiętać, że przeciwnik nie przychodzi, aby użalać się nade mną, ale żeby mnie pokonać, zniszczyć, znokautować i aby samemu się wywyższyć.
Ale jest to tylko jedna, krótka chwila.
- Grisza był tylko na jednym moim sparingu, po czym zdecydowałem, że lepiej, aby ich nie widział. Obejrzał też dwie walki, ale staramy się z Galiną, aby ich na razie nie oglądał. To zbyt duże przeżycie dla niego. Nie chodzi nawet o strach o mnie, tylko o przeżywanie tego, co się dzieje. Tak bardzo chciał, abym wygrał. To zbyt duże wyzwanie dla dziecka. Grisza jest bardzo emocjonalny i dla niego to po prostu za wcześnie.
- Już miałem takie telefony, ale propozycje nie zgrały się z grafikiem przygotowań przed walką z Haye'em i dwa lata wcześniej. Poza tym role mi nie odpowiadały. Były nieciekawe, choć z Hollywood. A przecież Hollywood zrobił dobre filmy o boksie. "Rocky" był świetnym filmem, prawdziwym, choć oczywiście sam boks był w nim słaby.
Aktorstwo mnie pociąga. W ringu i przed kamerą jest podobna adrenalina. Grając w "Kamiennym łbie", musiałem nauczyć się wiele. Wiele wytrzymać. Zdjęcia nocne, mnóstwo dymu, duży stres, bardzo mnie to wszystko denerwowało. Ale mój nawyk kontrolowania emocji bardzo mi pomógł. To był mój debiut w głównej roli. Widzowie ocenią, jak wyszło.
Wałujew: Adamek? Za mały. Z karzełkami już nie walczę
213 cm wzrostu
145 kg wagi
216 cm zasięg ramion
160 cm obwód klatki piersiowej
36 lat, 50 zwycięstw, 34 nokauty, 2 porażki
Wałujew w Warszawie. Co robi? - Je szarlotkę?