Boks. Znów wygrał i jest w czołówce. Teraz walka o mistrzostwo Europy? Wach dla sport.pl:"KSW musi na mnie jeszcze poczekać"

Pojechał do Niemiec, dobrze zarobił i nieoczekiwanie pokonał faworyzowanego gospodarza, Erkana Tepera. "Lubię walczyć na wyjeździe, Jak nie jestem faworytem, psychicznie czuje się bardziej komfortowo" - przyznał Mariusz Wach w rozmowie ze sport.pl. Po werdykcie sędziów na gali w Lipsku był jednak nieco zaskoczony.

Wszyscy sędziowie oglądający w Lipsku pojedynek Mariusza Wach z Erkanem Teperem wskazali na zwycięstwo Polaka. Punktowali 116:112, 115:113 i 115:113. Po 10-miesięcznej przerwie Wiking wygrał zatem walkę określaną jako być albo nie być w wadze ciężkiej.

Kacper Sosnowski: To był jeden z twoich najważniejszych pojedynków w ostatnich latach? Nadal jesteś po nim w bokserskiej czołówce. Porażka mogła cię przybliżyć bardziej do kariery w MMA?

Mariusz Wach: Czy to było starcie o być, albo nie być to bym nie powiedział. Nie skończyłbym po nim bokserkiej kariery. Wiadomo, że walka była ważna bo z dobrym rywalem i na jego terenie. Zwycięstwo po prostu cieszy.

Cieszy i zaskakuje? Po werdykcie wyglądałeś na zdziwionego...

- Ja i cały mój narożnik wiedzieliśmy, że byłem lepszym zawodnikiem. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wyprowadziłem więcej celnych i mocnych ciosów. Znam jednak boks, oglądam różne gale i wiem jak pracują sędziowie. Czasem widzą co innego niż zawodnik. Werdykt mojej walki w Lipsku pokazuje, że musiałem mieć ogromną przewagę. Wszyscy wskazali na moje zwycięstwo. Oczywiście jak stałem w ringu to różne myśli przychodziły mi do głowy. Zdawałem sobie sprawę, że w Niemczech wszystko się może zdarzyć, ale w głowie miałem też to, że byłem lepszy. Powiem raz jeszcze, wiem że z sędziami różnie bywa, ale po tym jak zachowali się w Niemczech mam do nich duży szacunek.

Wychodzi na to, że w Niemczech walczy ci się dobrze, na kilka walk tam stoczonych masz same zwycięstwa. Nie liczę oczywiście starcia z Władimirem Kliczko, które też jednak było dobre.

- Lubię walczyć na wyjeździe, jak nie jestem faworytem. Psychicznie czuje się wtedy dużo bardziej komfortowo.

I finansowo te walki dają nieporównywalnie lepsze pieniądze niż w Polsce...

- Po to się to robi, by też trochę na konto wpadło. Można zarobić tam ze cztery razy lepiej niż u nas.

Była szansa na nokaut w 10 rundzie? Czy tylko takie wrażenie sprawiało to przed telewizorem?

- Pod koniec walki Teper słaniał się na nogach, ograniczał moje ruchy, przyklejał się. Wiadomo, że mogłem tam trochę przycisnąć i inaczej powalczyć. Wyszło jak wyszło i tak na naszą korzyść.

Teper uchodzi za szczelnego rywala

- To prawda. On nie jest jeszcze zmęczony tym boksem. Jest odporny na ciosy. Moje uderzenia jednak dochodziły. Może nie wywoływały spustoszenia, ale widziałem w jego oczach, że słabnie. Myślę, że po rocznej przerwie, po poważnych kontuzjach nie wyglądało to źle. Wyszedłem, zrobiłem to co miałem zrobić i wygrałem z Niemcem na jego terenie.

Była chociaż chwila na świętowanie?

- Gdzie tam. Wracałem od razu do Polski. Nie było okazji. Po takiej 12 rundowej walce, nic się nie chce. Myślałem o odpoczynku i spaniu.

W komputerowym rankingu Boxrec awansowałeś na 17. miejsce w królewskiej kategorii wagowej. Jesteś też w tym zestawieniu najlepszym polskim pięściarzem. To dla ciebie ważne?

- To tylko cyferki. Dla mnie to nie ma żadnego znaczenia. W Polsce mogę być nawet 20. pięściarzem, mam to w tyłku.

Ale to otworzy ci drzwi do lepszych walk i większych pieniędzy. Interesuje mnie np. kwestia starcia o mistrzostwo Europy. Agit Kabayel to będzie twój najbliższy rywal? Jesteś jego obowiązkowym oponentem w obronie tytułu.

- Jestem w stałym kontakcie z EBU, bo rzeczywiście jestem pierwszym zawodnikiem do walki o mistrzostwo Europy. Pewnie za chwilę dostaniemy maile, by się z nim dogadywać. Zobaczymy jak to będzie. Jakbyśmy ustalili dobre warunki, to walczyć bym chciał. Oni za pewne będą forsowali, by walka odbyła się w Niemczech. Ja jestem na to otwarty. Solidnie się przygotuje i dam dobre show.

Plany na MMA sa zatem odsunięte w czasie.

- KSW musi na mnie jeszcze poczekać.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.