Walka Artur Szpilka - Deontay Wilder. Jak pokonać ludzką maszynę?

Można go kochać, można nie cierpieć, ale trudno być obojętnym, gdy Artur Szpilka staje przed życiową szansą zdobycia tytułu mistrza świata wagi ciężkiej. Walka z Deontayem Wilderem odbywa się w nocy z soboty na niedzielę (ok. 5-5.30 rano). Walkę pokaże otwarty kanał Polsatu.

Gdyby Szpilce (20 zwycięstw, jedna porażka) się udało, byłby pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej po nieudanych próbach Andrzeja Gołoty, Tomasza Adamka, Alberta Sosnowskiego, Mariusza Wacha.

Oprócz Gołoty każdy miał tylko jedną szansę. I Szpilka taką dostał. Nawet jeśli eksperci i bukmacherzy w niego nie wierzą, wszystko jest w jego pięściach. On wyczuwa znikomość szansy, wąską szczelinę, do której musi się wcisnąć, bo sam porównuje się do Rocky'ego, bohatera, który stawił czoło mistrzowi. Tyle że Rocky przegrał, przynajmniej w pierwszym, wspaniałym filmie.

Dlaczego Szpilka?

Dlaczego akurat 26-letni Szpilka? Wybrali go ludzie broniącego tytułu WBC Wildera do ochotniczej obrony tytułu, bo Szpilka jest atrakcyjnym rywalem dzięki polonijnej bazie kibiców i stylowi walki na pełen gaz, bez hamulców. Już dziś wiadomo, że hala Barclays Center pomieści około 12 tys. widzów, po powiększeniu jej ze względu na tempo sprzedaży biletów. Przeciwnikiem 30-letniego Amerykanina miał być Wiaczesław Głazkow, ale Ukrainiec wybrał inną drogę - będzie walczył w sobotę o tytuł mistrza IBF z Charlesem Martinem.

Walce będą się przyglądać z trybun Rosjanin Aleksander Powietkin oraz mistrz wersji WBA i WBO Brytyjczyk Tyson Fury, bo zwycięzca sobotniej walki spotka się z pierwszym, a potem być może z drugim. Dla Wildera pojedynek miał być rodzajem rozgrzewki przed poważnymi wyzwaniami - walką właśnie z nimi. O ile Szpilka zarobi na sobotnim pojedynku na czysto 0,5 mln dol., o tyle jeśli wygra, w następnej walce do zdobycia będzie znacznie więcej, nie wspominając o przyjemności posiadania tytułu.

Zapowiedź nokautu

W ostatniej walce o mistrzostwo świata wszechwag na Brooklynie w 1900 r. Jim Jeffries i James Corbett walczyli 23 rundy, w sobotę na szczęście zaplanowano mistrzowskie 12, ale wiele wskazuje na to, że będzie mniej. Większe szanse pokonania rywala przed czasem ma Wilder. Znokautował 34 z 35 rywali, choć może nie byli to pięściarze wielkiej jakości. Z drugiej strony Szpilka leżał w obu pojedynkach z Mikiem Mollo oraz przegrał przez TKO z Bryantem Jenningsem. - To była walka przełomowa w moim życiu. Trzeba upaść, aby nauczyć się wstawać - powiedział w środę w rozmowie ze Sport.pl.

Jak wygrać z ludzką maszyną, jaką jest Wilder, atletą wszechstronnym, o imponujących warunkach fizycznych i kociej sprawności? - Artur musi mieć szacunek dla siły Deontaya. Musi szukać miejsca na ringu. Musi być sprytniejszy. Dotąd każdy rywal Wildera chciał go znokautować, bijąc w głowę. Artur spróbuje bić na korpus - mówił Sport.pl trener Polaka Ronnie Shields.

Ale to doskonale wie przeciwnik. Trener Wildera Jay Deas terminował u Shieldsa. Kiedy uczył się fachu, siedział tygodniami u niego w Houston i spijał mu z ust pięściarskie mądrości, przyglądał się zajęciom, rozumiał i adaptował pomysły.

A więc jak? Szpilka będzie musiał być szybszy niż mistrz i nie może stać nawet przez chwilę w miejscu. Prawdopodobnie to Wilder będzie prowadził pojedynek, wykorzystując przewagę zasięgu ramion, więc Szpilce pozostaną próby wejść z kontrą blisko przeciwnika i użycie swojej najniebezpieczniejszej broni - prawego sierpowego. Szanse, że pojedynek potrwa pełen dystans, są znikome, ale jeśli walka będzie się przedłużała, nie będzie to Szpilce przeszkadzać. Pokazał, że fizycznie, wytrzymałościowo stać go na bitwę do ostatniego gongu, a przy tym jego plan zakłada uderzanie w korpus Wildera i odbieranie mu w ten sposób energii w późniejszych rundach.

Zobacz wideo

Szpilka wygra na pewno

Wilder musi precyzyjnie rozdzielać swoje mocne uderzenia, tzw. power shots, i uważać przy tym, aby nie otworzyć się za szeroko na Szpilkę, który tylko czeka, aby podejść bliżej i uderzyć prawym sierpowym. Zdolność Amerykanina do zadawania ciosów w kombinacjach pozwala mu polegać na lewym prostym. Będzie chciał popracować nad Szpilką, aż przyjdzie czas, aby go przewrócić, zwłaszcza że przy zadawaniu ciosów prostych Polak niepokojąco - i kusząco dla Amerykanina - się odsłania. Wtedy Wilder będzie mógł z Polakiem zrobić to, co zrobił w 34 wcześniejszych przypadkach.

Szpilka jednak wygra, nawet jeśli zostanie pokonany, o ile będzie walczył widowiskowo, odważnie i długo. Będzie to zwycięstwo, bo ci, którzy dysponują pieniędzmi w boksie, inwestują właśnie w takich jak on szaleńców, więc wciąż droga do sławy i majątku będzie otwarta. On pewnie w ten sposób nie myśli, ale właściwie już wygrał. Wielką wartością jest tu bowiem droga, którą ten chłopak przeszedł od dorastania w patologicznym środowisku kibolstwa krakowskiego, przez więzienie, z którego wyszedł ledwie pięć lat temu, do decyzji o przenosinach do Houston i do walki o tytuł mistrza świata. Artur, podziękuj boksowi!

Typują bukmacherzy

Źródło: William Hill

Wilder - Szpilka, czyli zła krew

Była zawsze w boksie. Czasami jako element promocji, czasami uczucie niechęci rywali było szczere. Ale przecież boks jest sportem, w którym jedni ludzie chcą zrobić sobie krzywdę, drudzy na tym zarabiają. Na ciepłe uczucia nie ma miejsca.

Na czwartkowej, ostatniej konferencji prasowej przed walką z Deontayem Wilderem o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej wersji WBC za plecami Artura Szpilki stał kwadratowy jegomość, który miał jedno zadanie. Jeśli Polak zrobił ruch, miał od razu go złapać i usadzać na krześle, a jak się nie uda, to po prostu zatrzymać. Od głównego organizatora sobotniego wieczoru w Barclays Center, Lou DiBelli, dostał znak, że dla jego zdecydowanego działania jest zielone światło. Po drugiej stronie mównicy, za mistrzem świata Wilderem takiego ochroniarza nie było. Organizatorzy wiedzieli, skąd wieje mocniejszy wiatr.

Po ich starciu na widokowym piętrze nowego WTC na Manhattanie dziennikarze powzięli pewne wątpliwości, czy starcie nie było zaplanowane. Nie rozwiewał ich amerykański współpromotor Polaka Leon Margules, zacierający dłonie i - dowiedziawszy się o zajściu - rzucający pół żartem, pół serio: - Tysiąc sprzedanych biletów więcej!

Widzieliśmy to w lobby hotelu Marriott, gdzie mieszkają obie ekipy. I przez moment się zastanawialiśmy.

Emocje i ustawki

Wiemy przecież, że są specjaliści od zaplanowanych prowokacji. Jak Dereck Chisora, który doprowadził do tego, że podczas ważenia postawiono między nim a Władimirem Kliczką pleksiglasową szybę, albo jak Tyson Fury, który pomysłami promocyjnymi doprowadził boks na granicę z kabaretem lub cyrkiem. To sposób stary jak sam boks. Dzisiejsi rywale trenowali przecież w Gleason's Gym przy moście Brooklyńskim, gdzie wprawki promocyjne robił mistrz w tej specjalności Muhammad Ali. Tu trenował do walki z Sonnym Listonem, w której zdobył tytuł mistrza świata wagi ciężkiej jako najmłodszy pięściarz, tu wymyślał z trenerem Angelo Dundeem zagrywki, które miały sprzedać walkę i wyprowadzić rywala z równowagi psychicznej. Tu pierwszy raz nazwał Listona brzydkim niedźwiedziem. Brzydki niedźwiedź znienawidził Alego do tego stopnia, że autentycznie chciał go w ringu zniszczyć i chętnie byłby go zabił. Zresztą i wtedy, i później miał kontakty z ludźmi spod ciemnej gwiazdy, włoskimi mafiosami. Tu także Ali wyzywał Joego Fraziera od goryli, czego Smokin' Joe nie darował mu do końca życia mimo oficjalnych polubownych gestów.

Najważniejszepolskie walki bokserskie [TOP 11]

Teraz nie było jednak żadnych PR-owskich prowokacji. W Szpilce, który przesiedział za udział w bójce kilkanaście miesięcy za kratami w Krakowie i Tarnowie, w tym kilka jako więzień kategorii "N", czyli niebezpieczny, po prostu wciąż drzemie kibol, chuligan spod Krakowa, który nie może wytrzymać, aż znajdzie się w ringu i zacznie bić. A czasem budzi się wcześniej - napięciem psychicznym przed wielką walką, stresem związanym z ciągłymi obowiązkami promocyjnymi, kiedy zbliża się najważniejsza chwila w życiu. W środę Szpilka był na treningu, udzielał Sport.pl wywiadu ("nie czuję się odpowiedzialny za wytrącenie Szpilki z równowagi"), był na WTC i tam również udzielał wywiadów oraz zdzielił Wildera z byka, spotkał się z dziećmi w polonijnej szkole i z Polonią w domu kultury słowiańskiej na Greenpoincie, a na koniec jeszcze natknął się na rywala, bo promotorzy zarezerwowali apartamenty dla obu ekip na tym samym piętrze Marriotta.

Według promotora Szpilki Andrzeja Wasilewskiego w hotelu doszło do jeszcze jednej wymiany bezpośredniej, na szczęście słów, bo obu rozdzielili członkowie ekip.

Nie, tu nie było gry. I tym trudniej będzie zachować Polakowi zimną głowę i zimne oko, gdy dojdzie do prawdziwej walki, a nie takiej gdzieś na konferencji, przy okazji, gdy z góry wiadomo, że wkroczą koledzy i rozdzielą. Wilder - prowokujący Polaka z pełnym rozmysłem okrzykami "Bomb Squad" - właściwie tylko czeka na furię rywala. A i tak ma mnóstwo narzędzi, by rozbić Szpilkę.

Pojedynek pokażą Polsat i Polsat Sport. Transmisja od godz. 3 w nocy z soboty na niedzielę

Zobacz wideo
Czy Szpilka pokona Wildera?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.