- Trzy tygodnie przed walką musiałem opuścić na kilka dni trening. Okazało się, że doszło do zerwania ścięgna. W ringu nie mogłem za bardzo używać prawej ręki. I tak była dobra walka, ale ze względu na kontuzję nie mogłem robić tego, co chciałem. Już w trzeciej rundzie czułem ból. Po kombinacjach musiałem się wycofywać, tak bolało - stwierdził na konferencji prasowej "Pacman", który przegrał z Mayweatherem jednogłośną decyzją sędziów.
Słowa boksera potwierdził jego trener Freddie Roach. - Z dnia na dzień było coraz lepiej, ale w pewnym momencie pomyśleliśmy o przełożeniu walki. Później się poprawiło. Manny czuł się bardzo dobrze na sali treningowej, a ja byłem zadowolony z jego formy. Radził sobie coraz lepiej na sparingach, więc uznałem, że poradzi sobie w walce. Nigdy bym nie narażał mojego zawodnika, gdyby kontuzja była bardzo poważna. Uznałem, że Manny jest w dostatecznie dobrej dyspozycji, aby boksować - powiedział.
Promotor Bob Arum dodał, że według lekarzy "Pacmanowi" odnowiła się stara kontuzja. Jak stwierdził, identycznej doznał kilka miesięcy temu lider Los Angeles Lakers Kobe Bryant.
Floyd Mayweather Jr. i Manny Pacquiao - wypowiedzi po walce stulecia