Boks. Mayweather - Pacquiao to punkt zwrotny, w tym sporcie trwa rewolucja

- Wyjaśniam sobie, że świat jednak ani nie jest doskonały, ani nie jest komuną, że każdemu po równo. Stąd 200 mln dol. honorarium za walkę na pięści - tłumaczy w rozmowie ze Sport.pl Andrzej Wasilewski, największy polski promotor boksu.

Radosław Leniarski: 2 maja w Las Vegas Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao będą się bić za 200, może 250 mln dol. Propozycja walki za taką kwotę była nie do odrzucenia. A czy jest niemoralna?

Andrzej Wasilewski, największy polski promotor boksu: Za ich walką stoją silne emocje i kontrowersje. Gaże są szalone, przyznaję. Cieszę się, że pięściarze je otrzymają, ale jednocześnie... Coś chyba z nami, ludźmi, jest nie tak, proporcje są chyba zaburzone. Wyjaśniam sobie, że świat jednak ani nie jest doskonały, ani nie jest komuną, że każdemu po równo.

Te 200 mln dol. nie bierze się z czyichś sympatii. To efekt kalkulacji biznesowych. Walka budzi tak ogromne zainteresowanie, że organizatorzy są przekonani, że oprócz zwariowanych kosztów będzie też zysk do podziału. Czyli te horrendalne zarobki buduje rynek. Możliwe zresztą, że Al Haymon, który za wszystkim, co związane z majowym pojedynkiem, stoi, pomylił się w swoich kalkulacjach i że na pojedynku nie zarobi, a nawet do niego dopłaci.

Dopłaci? A jak mu się pomyliło o 100 mln dol., to też dopłaci?

- Część ryzyka można przenieść na ubezpieczenie czy na telewizje, ale w tym przypadku sądzę, że to prywatne ryzyko Haymona. To geniusz boksu, czuje sport, czuje rynek.

Jak doprowadził do tej walki?

- Dysponuje pełnym zaufaniem Floyda, głównego aktora, którego karierę prowadzi jako menedżer od lat. Jest niezwykle ustosunkowany, jest superprofesjonalnym negocjatorem, specjalistą od rozmów ze stacjami telewizyjnymi z wieloletnim doświadczeniem w showbiznesie. I kiedy oszacował, że można liczyć na sprzedaż około 3 mln transmisji po 100 dol., na rekordowe wpływy za bilety i z kasyna MGM Grand, wziął się do roboty. Pewnie nie przesadzę, mówiąc, że budżet tej walki może osiągnąć 400 mln dol. Czyli zostałoby 200 mln do podziału.

Dlaczego w takim razie to tyle trwało? Po raz pierwszy o tym pojedynku mówiono pięć lat temu... Walka wzbudziłaby wtedy jeszcze większe emocje, boks też byłby lepszy i być może większe pieniądze...

- Bo Haymon nie był wcześniej postacią aż tak wpływową i nie był w boks tak bardzo zaangażowany. Pięściarze byli związani z dwoma równorzędnymi, rywalizującymi ze sobą stacjami TV, w biurach promotorów pracowały nienawidzące się osoby, tam były dodatkowo złe emocje. Ile w tym było ambicji, ego, zawiści?

Jednak od roku rola Haymona w amerykańskim boksie wzrosła. Teraz był w stanie posadzić wszystkich przy jednym stole, m.in. telewizje i promotorów. Jakoś zaufał mu też Bob Arum, promotor Pacquiao, człowiek starej daty. Haymon przekonał nieufne strony, że stanowi gwarancję satysfakcjonującego kompromisu. Ale na to trzeba było kilkudziesięciu spotkań.

Jest też teraz więcej rynkowych zagrożeń dla obu pięściarzy - wiek, spadająca oglądalność w TV, nowi pięściarze z coraz lepszymi notowaniami - więc i ochota na kompromis większa.

Co ich walka może oznaczać dla boksu? Efektem może być wydrenowanie rynku z pieniędzy, ale równie dobrze promocyjny kop pod niebo...

- To punkt zwrotny. Właśnie trwa w boksie rewolucja, za sprawą Haymona. Patrzymy na wielki powrót do ringu Ameryki. Boks był tam zgnuśniały, dogadywano się kunktatorsko i nie walczyli najlepsi z najlepszymi. Boks w USA był okopany na małym terenie, którego z trudem bronił - np. przed ofensywą innych rodzajów walk. A teraz Amerykanie mają swojego mistrza wagi ciężkiej Deontaya Wildera [w wersji WBC, bo w IBF, WBA i WBO rządzi Władimir Kliczko - rl] - to szalenie ważne, bo Deontay jest pięściarzem imponującym, fizycznie wielkim, niepokonanym, z fantastycznym bilansem nokautów.

Po drugie, w tym roku w USA nastąpiło załamanie oglądalności gal UFC [Ultimate Fighting Championship, mieszane sztuki walki - rl].

W 2015 r. dwie otwarte telewizje pokażą dużo boksu - NBC 20 gal, CBS osiem gal, w tym Julio Cesar Chavez Jr - Andrzej Fonfara. Jest to olbrzymia promocja sportu, bo te dwie stacje docierają do wszystkich gospodarstw domowych w USA.

Haymon łączy promotorów, a nie dzieli, łączy stacje TV, a nie dzieli. To jego firma Haymon Sports stoi za kontraktami z NBC i CBS. W NBC sam będzie płacił za czas antenowy, po to, aby rozbujać zainteresowanie boksem.

Z kolei odchodzą starzy promotorzy - nie ma już 83-letniego Dona Kinga, to samo zaraz będzie z jego rówieśnikiem Arumem. Zrobili dla boksu bardzo dużo, ale ostatnio blokowali jego rozwój. Haymon - człowiek po Harvardzie, jego brat Bobby walczył z Sugar Rayem Leonardem - chce większej ochrony zdrowia pięściarzy, badań antydopingowych, pilnuje aby pięściarze otrzymywali większy kawałek tortu z gal itd.

Wszystko to oznacza powrót do dominacji Ameryki po krótkim - w porównaniu do historii boksu - epizodem w postaci wielkiej roli rynku niemieckiego, i z brytyjskim niezależnym rynkiem u boku. Boks za sprawą Haymona udowodnił, że nie może się z nim równać żaden inny sport walki.

Czy przy tak wysokich honorariach pojedynek kupi jakaś polska stacja?

- Sądzę, że tak. Nie będzie kosztowała fortuny. Nie buduje się budżetu na sprzedaży walki do Polski. Przecież przy całej kwocie to, czy pojedynek zostanie sprzedany za 10 tys dol. czy 50, nie ma większego znaczenia.

Pacquiao czy Mayweather? Ma pan swojego faworyta?

- Zdecydowanego? Nie. Obaj mnie ostatnio nie zachwycali, ale myślę, że Mayweather powinien sobie poradzić. No, i w limicie 147 funtów, który będzie obowiązywać, Pacquiao dwa razy walczył, obydwa pojedynki przegrał. Dla Mayweathera pewnie będzie to jedna z ostatnich walk. Jego refleks nie był już taki genialny. 38 lat, to się nazywa biologia.

Zobacz wideo

11 najlepszych nokautów w historii UFC [WIDEO]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.