Kulisy walki Ali - Foreman. Dziennikarz przyjechał śledzić hitlerowskiego zbrodniarza. Gdy się bili, on pił whisky w basenie

?Rumble in the Jungle? - walka gigantów, która przeszła go historii. Starciem Muhammada Alego i George'a Foremana w Kinszasie, którego stawką był tytuł mistrza świata fascynował się cały świat. Pięściarzom oczywiście towarzyszyły tłumy dziennikarzy. Jeden z nich nie tylko relacjonował pojedynek. Miał szukać w dżungli... nazistowskiego zbrodniarza Martina Bormanna. Oto kulisy legendarnego pojedynku sprzed równo 40 lat.

Boks od zawsze fascynował artystów. Pisali o nim Jack London, Mark Twain, James Baldwin, francuski filozof Roland Barthes. Ernest Hemingway nie tylko pisał, ale i sam bił się w Paryżu za kilka franków. "Sugar" Ray Robinson był idolem Milesa Davisa. Trębacz nagrał cały album poświęcony innemu mistrzowi - Jackowi Johnsonowi. O pięściarzach śpiewał Bob Dylan, ich losy stały się inspiracją dla filmowców - Stanleya Kubricka czy Martina Scorsesego. Oni wszyscy widzieli w boksie Amerykę i widzieli człowieka.

Przygotowania do walki

30 października 1974 roku w Kinszasie pod samym ringiem siedzieli Norman Mailer i George Plimpton. Mailer - autor "Nagich i martwych", dwukrotnie nagrodzony Pulitzerem - chciał napisać książkę. Spędzał długie godziny, przyglądając się treningom obu pięściarzy i upijając się z gwiazdami dziennikarstwa Plimptonem i Hunterem S. Thompsonem.

Rozumieli boks jako archetypiczny pojedynek, w którym decydujące role odgrywają spryt i siła woli. "Ego - najważniejsze słowo XX wieku! Wszystko, czego dokonaliśmy, od najwspanialszych wyczynów po najstraszniejsze koszmary, było dziełem tej funkcji psyche, dzięki której twierdzimy, że jesteśmy pewni siebie, choć wcale tak nie jest" - pisał Mailer w eseju "King of the Hill". I dodawał: "Ali jest największym ego Ameryki. Skoro znalazł się na scenie, nie ustąpi miejsca innym aktorom. Będzie z niej krzyczał:" Chodź tu i dopadnij mnie! Nie możesz, bo nie wiesz, kim jestem. Nie wiesz, gdzie jestem. Jestem czystą ludzką inteligencją, a ty nie wiesz nawet, czy jestem dobrem, czy złem! "".

Mailer i Plimpton widzieli w Alim heroicznego bohatera, człowieka samotnie stawiającego czoła przeciwnościom losu i własnym ograniczeniom, walczącego z całym światem o swoje przekonania - nie tylko charyzmatycznego i dowcipnego sportowca, ale również artystę w swoim fachu. "Boks to dialog rozgrywający się między dwoma ciałami - pisał Mailer. - Ali był psychologiem ciała".

Plimpton, dziennikarz i założyciel wpływowego pisma literackiego "The Paris Review", prekursor "wcieleniówek", starał się wejść w skórę swoich bohaterów. Stoczył trzy rundy nierównej walki z Archiem Moore'em, by samemu poczuć i opisać ciosy mistrza. Walkę z Kinszasy relacjonował dla "Sports Illustrated".

Zadaniem Huntera S. Thompsona - autora "Hell's Angels" i "Fear and Loathing In Las Vegas" (w dwóch filmach "Las Vegas Parano" i "Dziennik zakrapiany rumem" Thompsona grał przyjaciel dziennikarza Johnny Depp) - było śledzenie Alego i Foremana, a także opis walki dla magazynu "Rolling Stone". Zamiast tego Thompson wynajął łódź, by spłynąć w dół rzeki Kongo. Miejscowym mówił, że zamierza odnaleźć nazistowskiego zbrodniarza Martina Bormanna, ponoć ukrywającego się w puszczy. Innym razem przedstawiał się jako osobisty lekarz Foremana albo wręcz jako sam Bormann, przekonując, że zausznik Hitlera i Foreman pracują razem. Kibicował Alemu - obaj pochodzili z Louisville w stanie Kentucky.

Bokserscy idole

Ali był witany w Afryce jak idol. Tłumy śledziły każdy jego krok, krzyczały za nim: "Ali bomaye!" (Ali, zabij go!). O Foremanie nie wiedzieli nic - z początku myśleli, że jest białym, potem, że Belgiem. Chodził z owczarkiem niemieckim: psem, który Afrykanom od razu skojarzył się z belgijską policją i kolonialnym uciskiem. Ich bohaterem był Ali - na każdym kroku podkreślający, że walczy dla Boga i dla swoich braci w Afryce.

W Stanach został wyklęty, gdy przeszedł na islam i zmienił nazwisko na Muhammad Ali. Odmówił służby wojskowej w Wietnamie. "Żaden Wietnamczyk nigdy nie nazwał mnie czarnuchem" - miał powiedzieć. Te słowa sprawiły, że stał się wrogiem publicznym.

Fotografował się z Beatlesami, Elvisem Presleyem, przyjaźnił się z piosenkarzem Samem Cookiem, autorem pieśni "A Change is Gonna Come", hymnu lepszej przyszłości. Gdy przystępował do swojej pierwszej walki o tytuł, był tylko rozwydrzonym dzieciakiem. Gdy wchodził na ring na kolejną, był już Alim, mistrzem świata wagi ciężkiej, członkiem ruchu religijnego Nation of Islam, przyjacielem Malcolma X, jednego z najważniejszych działaczy na rzecz zniesienia segregacji rasowej w Stanach. Dla czarnych Amerykanów stał się symbolem niezależności w nierównej walce z polityczną machiną białych - dla tych był zagrożeniem. Wypowiadał się na temat religii, nierówności społecznych, biedy i samoświadomości. Nie dawał się uciszyć.

Ameryka pozbawiła go tytułu mistrza świata i zdyskwalifikowała. Przyglądał się, jak inni paradują w jego pasie mistrzowskim, i martwił się, czy nie trafi za kratki. Gdy w końcu pozwolono mu wrócić na ring, nie był już tak szybki. Stracił swój największy atut - do tej pory przechodził przez walki niemal nietknięty.

Mistrzowska taktyka

"Gdy wszedłem do szatni Alego przed walką, panowała cisza jak na cmentarzu. Przypominało to ostatnią wieczerzę - mówi Mailer w filmie "Kiedy byliśmy królami". - W końcu Ali ją przerwał:" Dlaczego wszyscy są tacy smutni? "- pytał. Byli przestraszeni, że coś mu się stanie. Ali porwał ich - zaczął krzyczeć:" Będę tańczył! "".

Ale nie tańczył, tylko położył się na linach i przyjmował serie potężnych ciosów, między którymi obejmował Foremana i szeptał mu do ucha: "George, jestem bardzo rozczarowany. Nie bijesz tak mocno, jak mówili". "Nagle zaczęło mi się zdawać, że może w tym szaleństwie jest jakaś metoda" - komentował Plimpton. W ósmej rundzie Foreman opadł z sił, był wycieńczony. Ali wyprowadził serię, która powaliła przeciwnika na deski.

"Foreman upadał z rozłożonymi rękami, jak spadochroniarz wyskakujący z samolotu. Przez cały czas miał oczy wbite w Alego. Zaczął się potykać i runął, choć tak bardzo pragnął tego uniknąć" - napisał Mailer w swojej książce "The Fight". Walka się skończyła, Ali odzyskał tytuł mistrza świata, a potem, jeszcze w ringu, omdlał.

Po latach Foreman wspominał w filmie "Na ringu z Alim": "Najlepszy cios nigdy nie padł. Ali już miał go w górze, gdy upadałem, ale w ostatniej chwili się wstrzymał. I za to będę go szanował do końca życia". "Nie chciał zepsuć estetyki obrazu tego upadającego kolosa niepotrzebnym uderzeniem. Był artystą" - tłumaczył Mailer.

Hunter S. Thompson nie dotarł na stadion. Całą walkę spędził, pływając nago w hotelowym basenie i upijając się whisky. Gdy do hotelu wrócili Mailer i Plimpton, spytał tylko od niechcenia, wciąż zanurzony w wodzie: "Kto wygrał?".

*Piotr Jagielski jest dziennikarzem PAP

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.