Boks. Gdyby Szpilka nie był chuliganem, nie byłby bokserem

Artur Szpilka już nie nosi więziennego stroju, nie pozdrawia swoich kumpli zza krat. Ta przemiana nie jest tak szybka, jak chcieliby tego wszyscy, ale jest. Andrzej Gołota też nie był krystaliczny, zadawał się z gangsterami, ale wzbudzał uwielbienie - mówi Andrzej Kostyra, dziennikarz Super Expressu i komentator boksu w Polsacie. Najcięższa walka w karierze Szpilki odbędzie się w niedzielę około 4 rano polskiego czasu - relacji szukaj po pojedynku na Sport.pl.

Śledź autora wywiadu na Twitterze ?

Przemysław Iwańczyk: Mamy problem ze Szpilką.

Andrzej Kostyra: Jaki?

Wiele osób uważa, że nie powinno się o nim mówić, pisać, nawet jeśli wchodzi do ringu w ważnej dla polskiego boksu walce. W nocy z soboty na niedzielę zmierzy się w Madison Square Garden z Bryantem Jenningsem.

- Ależ oczywiście, że powinniśmy. Jaki jest powód, by tego nie robić?

Ambiwalentne odczucia wzbudza jego przeszłość - chuligańska, kryminalna. Z drugiej strony gdybyśmy mieli wskazać zawodowego boksera o nienagannych manierach i jest wzorem dla innych, mielibyśmy problem.

- Po pierwsze, każdy ma prawo do błędów. Nikogo nie przekreśla przeszłość, jeśli przypomnisz sobie Mariana Kasprzyka, który teraz jest wzorem człowieka, bardzo wierzący, a był łobuziakiem i siedział w więzieniu. Świętej pamięci Jurek Kulej, z którym miałem przyjemność skomentować tysiące bokserskich starć, też nie był ministrantem, rozrabiał. Mnie też nie podobają się zachowania Szpilki, m.in. na gali w Wieliczce, gdzie inny bokser Krzysztof Zimnoch pokazał mu "Teraz ty", a Artur odpowiedział obscenicznym gestem. Ale to absolutnie nie znaczy, by go skreślać. Trzeba właśnie o nim mówić, pisać. Chłopak robi duże postępy, mądrzeje, temu nikt nie zaprzeczy i jest dla niektórych ludzi, którzy mogliby zejść na złą drogę, dobrym przykładem.

Dobrym przykładem? Wyrok, chuligańskie potyczki, bójka z Zimnochem na konferencji prasowej...

- Gdyby nie był chuliganem, nigdy nie zostałby bokserem. Został wypatrzony przez trenera, kiedy przyszedł bić się z jakimś kibicem Cracovii. Wtedy złapał go trener i spytał, czy jest taki odważny.

Czy walka z Bryantem Jenningsem może otworzyć Polakowi drzwi do wielkiej kariery?

- Niewątpliwie. To utalentowany chłopak, chociaż też weźmy poprawkę na to, że mamy chude lata polskiego boksu. Artur jest podobny do Zbyszka Pietrzykowskiego, podobnie walczy. Jurek Kulej mówił, że jak patrzył na Szpilkę, to mu się przypominał Zbyszek. Ale gdyby Pietrzykowski walczył ze Szpilką, to zrobiłby z niego miazgę. Weźmy poprawkę, że jest to chłopak utalentowany, rozwija się, może zrobi karierę, ale na razie nie jest to materiał do boksu, jak za czasów Felixa Stamma.

Czyli należy spodziewać się, że Szpilka pokona Jenningsa?

- Nieznacznym faworytem bukmacherów jest Jennings. Stawiam 45 proc. na Jenningsa, minimalnie więcej na Szpilkę ze względu na jego doświadczenie w walkach amatorskich. Jennings przeszedł na zawodowstwo zaledwie po ośmiu miesiącach treningów, z bilansem 13-4. Szpilka w tym czasie zdobywał młodzieżowe mistrzostwa Polski, był bliski wyjazdu na igrzyska olimpijskie. I właśnie z tych ringów amatorskich doświadczenie może być pomocne. Mówi się, że Jennings może mocno uderzyć. Rozmawiałem z Krzysztofem Zimnochem, wiadomo - nie jest to przyjaciel Szpilki, ale sparował z Jenningsem. Zimnoch twierdzi, że Jennings nie ma doświadczenia z ringów amatorskich, nabiera się na proste sztuczki. Uderzył go hakiem na wątrobę i od razu otworzył mu się na lewą stronę na szczękę. Z drugiej strony znamy wady Szpilki, jego obrona jest dziurawa, co pokazała walka z Mike'm Mollo. Jeżeli Szpilka przetrwa w obronie, zobaczymy. Będzie to fajny pojedynek, na pewno przeważająca będzie kondycja. Jennings to świetny bokser pod względem wytrzymałości, znam go z wagi ciężkiej, codziennie biega po 16 kilometrów. Ma tam czas taki jak średnio zaawansowani amatorzy na 10 kilometrów. Jest to chłopak silny, nie boi się, więc szykujmy się na ciekawą walkę.

Co jest stawką tej walki oprócz splendoru i być może większej sławy w świecie boksu?

- Szpilka ma dostać 100 tys. dol., Jennings nie chce zdradzić, może to być suma nieco większa. Więcej niż zarabia w banku, bo on pracuje w banku rezerw federalnym. Jest tam taką złotą rączką, coś naprawi, coś przewiezie.

Zapytałem o pieniądze dla Szpilki, bo zastanawia mnie, czy może taka gaża uczynić ze Szpilki kogoś, kto nie będzie budził aż takich wątpliwosci. Że zejdzie z niego piętno złego z Wieliczki. Że nauczy się ładnie wypowiadać, nabierze manier. To mogłaby być przemiana, która porwie kibiców.

- Ale ta przemiana już nastąpiła. Artur już nie nosi więziennego stroju, już nie pozdrawia swoich kumpli zza krat. Ta przemiana nie jest taka szybka jakby wszyscy chcieli, ale jest. Nie jest tutaj ważna kwestia finansowa, ale raczej to, że jeśli wygra lub przegra po bohaterskiej walce, stanie się bardzo znany. Demonizujemy to, że musi wygrywać. Dwóch niepokonanych bokserów się spotyka i któryś musi być zwycięzcą.

Według niektórych ekspertów najlepszym bokserem wszech czasów był Sugar Ray Robinson. Przegrał 19 walk, ale walczył z 23 byłymi lub aktualnymi mistrzami świata. To jest miara wielkości.

Zastanawia mnie, czy Szpilka może iść śladem Andrzeja Gołoty, którego sympatią darzyła nawet noblistka Wisława Szymborska. Jesteś w stanie wyobrazić sobie analogiczną sytuację ze Szpilką?

- Ależ oczywiście. Gołota też nie był krystaliczny, miał problemy z prawem, wyjechał z Polski, miał kontakty z ludźmi określanymi jako mafiosi, np. "Pershingiem". Gołota wzbudzał jednak uwielbienie i stał się jednym z najlepiej rozpoznawalnych Polaków. Czy tak będzie ze Szpilką, Bóg raczy wiedzieć.

Andrzej Kostyra był gościem audycji "Jeszcze więcej sportu" w Radiu TOK FM. W nocy z soboty na niedzielę będzie komentował walkę Szpilki z Jenningsem w Polsacie Sport.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.