W Moskwie boks jako bitwa czołgowa

Tytuł mistrza świata dla Aleksandra Powietkina ma być urodzinowym prezentem dla prezydenta Władimira Putina od miliardera Andrieja Riabińskiego. Tyle że Władimir Kliczko - sobotni przeciwnik Rosjanina - nie lubi być traktowany przedmiotowo

Putin urodziny obchodzi w poniedziałek. Początkowo organizatorzy walki w moskiewskiej Hali Olimpijskiej chcieli ponoć nawet przesunąć pojedynek na ten odświętny dzień, ale sprzeciwiły się stacje telewizyjne, a poza tym w poniedziałek prezydent wybiera się na szczyt państw Azji i Pacyfiku na Bali.

W Rosji zdarza się dość często, że oligarchowie, którzy chcą, aby Władimir Władimirowicz spojrzał na nich łaskawszym okiem, robią mu prezenty. Kilka lat temu prezydent miał oglądać w sekrecie Björn Again, muzyków parodystów jego ulubionej szwedzkiej ABB-y. Podobno sprowadzono ich specjalnie dla niego, choć jego rzecznik bardzo gorąco zaprzeczał.

To było na wesoło, ale jest też na złowrogo. W filmie dokumentalnym "Bunt. Sprawa Litwinienki" pada sugestia, że śmierć niezależnej dziennikarki, zagorzałej krytyczki państwa Putina Anny Politkowskiej, też była formą prezentu - zastrzelono ją w Moskwie 7 października 2006 r.

Trudno czym innym niż wizją przyszłych fruktów lub świętego spokoju wyjaśnić, dlaczego Riabiński złożył przetargową ofertę aż na 23 mln 333 330 dol., znacznie i bez sensu przebijając innych oferentów. On sam - potentat na rynku moskiewskich nieruchomości - twierdzi, że przetarg jest ślepy, tzn. nigdy nie wiadomo, ile dają przeciwnicy. A Riabiński chciał być pewny, że walka odbędzie się w Moskwie.

Prezydent ma się pojawić w Hali Olimpijskiej. Uwielbia męskie gry i zabawy. Wiadomo, w KGB nauczyli go boksu i dżudo, chętnie pozuje do kamer w dżudodze albo z gołym torsem. Jest typem macho: pilotuje myśliwce, jeździ konno, fotografuje się z tygrysami. Nikt by więc się nie zdziwił, gdyby prezydent wpadł do Olimpijskiej - oprócz tych, którzy pamiętają wydarzenia z jesieni 2011 r., kiedy Putin postanowił zobaczyć, jak gieroj dżudo, sambo i MMA Fiodor Jemielnianienko bije Amerykanina Jeffa Monsona. Został wtedy wygwizdany - w miejscu najmniej spodziewanym, bo kibice bokserscy powinni być wielbicielami silnego szefa wszystkich szefów. Epizod stał się przedmiotem powszechnych drwin, a wkrótce okazało się, że to był tylko pierwszy sygnał zwiastujący o wiele większe kłopoty. Dwa tygodnie później odbyły się wybory do Dumy, a zaraz po nich zaczęły się masowe protesty w Moskwie przeciw wyborczym przekrętom.

Teraz też jest spore ryzyko gwizdów, nie tylko ze strony Rosjan nieprzepadających za władzą. W Olimpijskiej rywalem Powietkina będzie Kliczko, który wraz z bratem Witalijem tworzy mocny narodowy ukraiński duet. Bracia nie należą do sympatyków Rosji, a na trybunach będzie zapewne wielu ich rodaków.

I tu dochodzimy do sportu.

Jest to najważniejszy pojedynek w wadze ciężkiej od lat, bo też Powietkin jest najtrudniejszym przeciwnikiem dla Kliczki od wielu lat. Nawet David Haye nie powinien być zaliczany do tej samej ligi - można by rzec, Rosjanin limit wagi ciężkiej osiągnął przy urodzeniu, a Brytyjczyk musiał awansować z niższych kategorii. To oznacza większą siłę ciosu Rosjanina, odporność i doświadczenie w pojedynkach z gigantami ringu.

Powietkin ma wspaniałą kartę w boksie amatorskim, tytuły mistrza olimpijskiego (jak Władimir), mistrza świata i Europy w kategorii superciężkiej. Rosyjska szkoła boksu ma w nim doskonałego ucznia: ze zwartą gardą, szybkimi rękami, dobrym lewym prostym, dużą częstotliwością zadawania ciosów, łatwością poruszania się po ringu. Powietkin czuje się najlepiej w bliskim kontakcie z rywalem, i tu pojawia się największy problem, z jakim musi się zmierzyć. Mianowicie jak zamienić szermierkę na pięści, do której będzie dążyć Kliczko, w czołgową bitwę pod Kurskiem, w której sam czułby się najlepiej. W końcu urodził się w tym sławnym mieście Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Są na to sposoby. Prawdopodobnie ludzie Powietkina zatrudnili Dereka Chisorę w roli sekundanta, który sprawdzi w szatni Kliczki, czy dobrze zawiązane są rękawice. To może wkurzyć Ukraińca, który pamięta, jak Brytyjczyk opluł go wodą tuż przed pierwszym gongiem walki z jego bratem Witalijem. Podobno Chisora i Władimir przypadkiem spotkali się w nocnym klubie na Ibizie i musiała interweniować ochrona. Już teraz menedżer Ukraińca stwierdził, że jeśli rzeczywiście Chisora będzie sekundantem w sobotniej walce, może zapomnieć o wymarzonym i lukratywnym pojedynku z Kliczką.

Drugi sposób - mieć przychylnego sędziego ringowego. Portorykańczyk Luis Pabon był arbitrem w ostatnim, niezbyt udanym pojedynku Powietkina z Marco Huckiem. Mniejszy Niemiec szukał miejsca w bliskim dystansie, ale Pabon rozdzielał pięściarzy, nawet gdy nie klinczowali. Czasem wystarczyło mu do interwencji, gdy okładali się, stojąc blisko siebie. Ale jak sędzia ma sprawić, aby tym razem pięściarze byli jak najbliżej siebie? Jak sędzia ma sprawić, aby Powietkin przedarł się między potężnymi ramionami dwumetrowca? Bukmacherzy nie dają mu na to większych szans.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.