Floyd Mayweather - Saul Alvarez. O sens życia w Las Vegas

The One. Tak nazywają pojedynek roku między niepokonanymi Floydem Mayweatherem i Saulem Alvarezem. Ameryka walczy tu z Meksykiem, zły z dobrym, stary z młodym, spryt z siłą - o największe pieniądze w sporcie. Walkę na żywo w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego pokaże Orange Sport.

Nie ma na świecie nic bardziej wnerwiającego, upokarzającego, wyczerpującego niż bicie świeżego powietrza - mówią pięściarze, którzy nie są w stanie trafić rywala, taki jest szybki. W sobotę najbardziej wnerwionym, upokorzonym, wyczerpanym człowiekiem na świecie będzie Saul "Canelo" Alvarez.

Ale jak raz nie trafi w powietrze, lecz w szczękę, nie tylko Floyd Mayweather może być załamany, ale cała boksersko-celebrycka czarno-biała Ameryka. Takim siłaczem jest meksykański rudzielec, czyli "Cynamon" (czyli "Canelo").

Pojedynku w Las Vegas nie będzie oglądał Oscar de la Hoya, promotor Alvareza, ponieważ właśnie poszedł na odwyk do zamkniętego zakładu. Jest kokainistą i alkoholikiem.

Bez niego nie zrozumiemy fenomenu popularności Mayweathera. Był poprzednim idolem Ameryki - śliczny jak aniołek, wygadany i wymuskany, ubrany u Versacego, no i boksował jak sam diabeł. Zakochani w tym żywym cudzie Amerykanie kupowali miliony transmisji pay-per-view, przy ringu siedziały gwiazdy Hollywood, bogacze i politycy. Zarabiał astronomicznie i rekordowo. Pojedynek z Mayweatherem w 2007 roku przyniósł 165 mln dol. dochodu. Była to katapulta, która i zwycięskiego Mayweathera wystrzeliła w kosmos. Dzięki niej mógł ostatnio podpisać kontrakt z telewizją Showtime na sześć walk za 275 mln dol.

Żaden sportowiec nie zarobił więcej dzięki jednej umowie.

Księgowy wynik sprzed sześciu lat zostanie w sobotę pobity, podobnie jak kilka innych. Najwyższe honorarium - 41,5 mln dol. gwarantowanej wypłaty dla Mayweathera; największe wpływy z pay-per-view - oceniane na 140 mln dol.; największe wpływy z biletów - 20 mln dol. itd., itp. Nawet za wstęp do sal widowiskowych innych kasyn Las Vegas, gdzie na wielkoformatowych ekranach będzie pokazywany pojedynek, trzeba będzie zapłacić 100 dol.

Bo Mayweather jest śliczny ("Pretty Boy" to jedno z jego ringowych imion) jak de la Hoya, zna się z celebrytami jak de la Hoya, choć z trochę innymi (ciąży ku gwiazdom rapu). I bije jak de la Hoya. Bo wpisuje się w czarną legendę boksu niezdrowo nakręcającą emocje zupełnie jak Mike Tyson - też siedział w więzieniu, choć nie za gwałt, lecz za przemoc domową. Było to tylko 90 dni za kratkami, ale to zawsze coś, w dodatku coś zupełnie przeciwnego do spokojnego, mówiącego niemal szeptem młodziaka Alvareza.

Że to nie waga ciężka? A komu tam mają Amerykanie płacić bajońskie sumy, jak przystało na największy bokserski rynek na świecie? Braciom Kliczkom? Saszy Powietkinowi?

Wiadomo, rekordy nakręcają się same dzięki swojemu zgiełkowi. Być może Real Madryt mógł zapłacić mniej za Garetha Bale'a, w końcu jest tylko Walijczykiem, a nie Brazylijczykiem. Ale niewykluczone, że wolał zapłacić więcej i pobić rekord świata, żeby dzięki temu bić kolejne - zainteresowania, sprzedaży gadżetów itp.

W boksie jest trochę inaczej, w boksie liczy się swatanie, matchmaking, czyli dobieranie przeciwników. Właśnie dzięki temu najpierw sprzedały się bilety - w niecałe 24 godziny. Przecież jeszcze wtedy nie rekordy były znane tylko nazwisko rywala Mayweathera, uchodzącego za najlepszego pięściarza bez względu na wagę.

Alvarez jest Meksykaninem, co w tym przypadku jest niesłychanie ważne. Otóż w Meksyku zawodowo walczyć w ringu mogą nawet 15-latki. Dlatego "Cynamon", zaledwie 23-letni pięściarz z Juanacatlánu, ma już za sobą 43 walki. Gdyby nie ta meksykańska specyfika, Alvarez musiałby czekać na taki pojedynek pewnie jeszcze kilka lat. I pewnie by się nie doczekał, bo rywal urodził się 13 lat wcześniej.

Pojedynek ma jeszcze jeden ważny atut - emocjonalny, w narodowych barwach. W Meksyku właściwie nie ma innego tematu rozmów niż walka rodaka z najlepszym amerykańskim pięściarzem dekady. Piłkarska reprezentacja ledwo człapie w drodze na brazylijski mundial, może wcale się na niego nie zakwalifikować po raz pierwszy od 30 lat, więc według ocen firm badających rynek telewizyjny zainteresowanie przeniosło się gdzie indziej. Transmisja pojedynku ma dotrzeć do około 80 mln spośród 113 mln Meksykanów zameldowanych w Meksyku plus do olbrzymiej diaspory po drugiej stronie Rio Grande. Dla rzeszy sfrustrowanych imigrantów nie będzie nic piękniejszego niż pobicie Amerykanina między świętem Dzieci Żołnierzy (piątek) a Dniem Niepodległości (poniedziałek). A jest to możliwe.

Dobre swatanie musi być w zgodzie z pięściarskim powiedzeniem, że styl tworzy walkę. Ludzie docenili, że Mayweather - arcymistrz szermierki na pięści, król defensywy i kontrataków - będzie musiał zmierzyć się z szarżującym dzikiem. Aż 70 proc. rywali Alvarez znokautował, czterech w ostatnich sześciu pojedynkach. Jego rywal nie skończył walki przed czasem od sześciu lat.

Obaj są niepokonani, w sobotę dla jednego z nich to się skończy. My, zwykli kibice, nie jesteśmy w stanie ocenić, jak to jest ważne dla pięściarzy. Kiedyś pewien bokser powiedział: "Pierwsza porażka nie podaje w wątpliwość talentu. Podaje w wątpliwość sens życia".

Mayweather - Alvarez

W MGM Grand, Las Vegas, o tytuł mistrza świata wagi lekkośredniej wersji WBC należący do Alvareza. Pięściarze biją się w ustalonym limicie 152 funtów (68,9 kg), czyli o 2 funty mniejszym niż limit lekkośredniej. Mayweather jest mistrzem świata WBC w kategorii półśredniej (147 funtów, czyli 66,7 kg)

Typują bukmacherzy

Źródło: William Hill

Walka w Orange Sport

Galę z Las Vegas będzie można obejrzeć w Polsce w Orange Sport. Początek o 2.00 w nocy z soboty na niedzielę. Komentować będą Janusz Pindera i Przemysław Saleta.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.